Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i przeniosłam zaskoczony wzrok na Julie, z którą akurat siedziałam w kuchni. Nie minęła minuta jak wparowała Natalie, zanosząc się śmiechem. Opowiedziała nam historię z klatki, a my rzuciłyśmy się do okien.
Śmiałyśmy się z Janoskians jeszcze długi czas. Zrobiłam nam herbatę, a Julie i Natt poszły rozstawiać dodatkowe łóżko w naszej sypialni. Usiadłyśmy na swoich miejscach i zaczęłyśmy rozmowę:
- Julie, jak samopoczucie?
- Hę?
- Jak się z tym wszystkim czujesz. No wiesz, spotkałaś idoli i tak jakby oglądaliśmy z nimi film... Byli w twoim mieszkaniu, co nie?
- No dobra, skoro naprawdę chcecie znać moją opinię... - odłożyła kubek i odsunęła wszystkie przedmioty, które mogłyby w jakiś sposób spaść lub się potłuc. - TO NIGDY NIE CZUŁAM SIĘ LEPIEJ!
Julie zaczęła biegać po pokoju jak opętana, skakać po łóżku, krzyczeć jakie to jej życie jest cudowne, tarzać się po podłodze, biegać po całym mieszkaniu, śmiać się i wiwatować. W końcu upadła na nasze łóżko i mocno nas obie uściskała, ledwo mówiąc, bo była cała zdyszana:
- Nigdy wam tego nie zapomnę, serio. Dziewczyny, ja ich kocham od 2 lat! Serio, zaskoczyłyście mnie tym, że ich znacie i jednocześnie spełniłyście moje marzenie! - łzy zbierały się w jej oczach. - Nawet nie wiecie, ile to dla mnie wszystko znaczy. Miliony dziewczyn chciałyby być teraz na moim, a co dopiero waszym miejscu.
Spojrzałyśmy na nią z szerokim uśmiechem. Jeszcze nigdy nie miałąm okazji widzieć, jak czyjeś marzenie się spełnia. W dodatku się do tego przyczyniając. Przytuliłyśmy się wszystkie chyba najmocniej w historii i siedziałyśmy dalej tuż obok siebie, ramię w ramię.
Po około godzinie leżałyśmy razem na przysuniętych do siebie łóżkach, gapiąc się w sufit.
- Wiecie co, dawno nie robiłyśmy sobie takich nocek.
- Tak, rzeczywiście. Ale chyba musimy je robić częściej.
- No jasne, że tak! Pamiętacie nasze "piżama party", jak wylałyśmy sok pomarańczowy na ścianę?
- O boże, nie przypominaj. Czym my to wtedy wycierałyśmy? Papierem toaletowym?
- Chyba tak. A potem wzięłyśmy farbki i zaczęłyśmy mieszać kolory tak, żeby dopasować do ściany.
- I prawie się nam to udało!
- Yhm. Jeśli liczyć to, że cała ściana była do ponownego polamlowania jako sukces.
- Ale wiecie, co było najlepsze w tamtych imprezkach?
- Co?
- Nasze rozmowy. - Natalie zabłyszczały oczy na te wspomnienia. - Obrabiałyśmy dupę każdemu z naszej klasy po kolei, pamiętacie? Albo gadałyśmy o tym, jaka to ona jest głupia i samolubna, bo nie chciała mi dać batona na przerwie!
- I tak nic nie przebije rozmów o chłopakach! - wtrąciłam.
- O mój Boże! Nie przypominaj mi tego, błagam! - wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Ej, ale w sumie to nie było takie złe! Mogłyśmy z siebie wyrzucić te wszystkie emocje, wygadać się. - zauważyła moja siostra. - Warto by było to powtórzyć. To może zaczniemy od ciebie, Ali?
- Ale co dokładnie chcecie wiedzieć? Przecież nic ciekawego się u mnie nie dzieje.
- Uważaj bo ci uwierzymy. A teraz na poważnie. Cała relacja i to szczegółowa z dzisiaj. No wiesz, to jak zniknęłaś gdzieś z Luke'iem.
Opowiedziałam im cały wieczór w altance, oczywiście niektóre rzeczy trochę skracając. Dziewczyny siedziały zapatrzone jak w obrazek, a gdy skończyłam moją opowieść westchnęłam tylko i powiedziałam:
- No i tak to mniej więcej wyglądało. Sama nie wiem co on we mnie takiego widzi, ale ja się mu chyba serio podobam.
- Oh, Alice. Nawet nie widzisz jak mu na tobie zależy.
- Ale co mam w związku z tym zrobić?
- Co chcesz. Jeśli go lubisz, to nie widzę problemu, aby coś miało nie wyjść. - miała rację. Teraz tylko musiałam zacząć działać. Kto wie? Może on już uważa, że jesteśmy w związku?
~*~
Następnego dnia zrobiłyśmy sobie lekkie śniadanie i udałyśmy się na spacer do miasta. Jak zwykle obleciałyśmy wszystkie sklepy z ciuchami na Picaddily Circus. Słońce przyjemnie świeciło, a wiatr delikatnie owiewał nasze odkryte ramiona. Taką pogodę uwielbiam na wypady do Londynu. Zgodnie z tradycją poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni i zamówiłyśmy mrożoną kawę. Popijając siedziałyśmy na ławce pod parasolem. W weekendy zawsze są tu tłumy, ale jesteśmy zaznajomione z każdym miłym miejscem w centrum. Podczas długiego spaceru spotkałyśmy kilku chłopców, bodajże z gimnazjum, którzy grali na instrumentach i zbierali pieniądze do pokrowca na gitarę. Przechodząc obok nich wrzuciłam im 2 funty, a chłopcy uśmiechnęłi się do mnie. Słabo im szło, chociaż grali naprawdę nieźle. Zmęczone wróciłyśmy do bloku autobusem, a Julie poszła do swojego mieszkania. Uwielbiam te nasze wspólne weekendy.
W niedzielę nie miałyśmy na siebie żadnego pomysłu, dopóki nie zajrzałam do książek. Jak się okazało miałam w tym tygodniu kilka sprawdzianów i referatów do napisania. Usiadłam przy biurku i wzięłam się do roboty. Chciałyśmy zadzwonić po Janoskians, ale szkoła pokrzyżowała nam te plany.
- W 1683 roku była bitwa pod Wiedniem. 1683... 1683, 1-6-8-3. W 1683 była...
- Bitwa pod Wiedniem! - Natt niedbale powiedziała siedząc nad swoimi książkami w kuchni. Nie potrafiłyśmy się razem uczyć. Odparłam lekko zirytowana - Nie masz własnej nauki?
- Mam, i to dużo, ale patrz dostałam snapa od chłopców. - przyszła do pokoju, który był cały zawalony moimi książkami, podtykając mi pod nos telefon. - Pytają się o nasze plany. Co im odpisać?
- Prawdę, że jesteśmy do tyłu z nauką. Przez NICH! - powiedziałam pół żartem- pół serio.
- Dobra, więc wracam do moich szaleńczo interesujących równań z pierdyliardem niewiadomych!
- Idź, idź... W 1683 roku wydażyła się bitwa pod... Wiedniem! HA! Mam to! Jeszcze tylko jedna strona dat i mogę przechodzić do geografii!
- Nie podniecaj się tak, zapomniałaś o biologii. - Natt odebrała mi nadzieję na luźny wieczór. W odpowiedzi zatrzasnęłam drzwi.
Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale tak czy inaczej obudziłam się wcześniej niż zamierzałam, więc nie miałam problemu z walką o toalete. Spakowane i nauczone wyszłyśmy z domu. W szkole byłyśmy przed dzwonkiem, więc poszłyśmy sprawdzić zastępstwa i ogłoszenia.
- Zgadnijcie kto to! - ktoś do nas podszedł i zasłonił nam oczy.
- Hmm... Julie? Nie ona nie ma męskiego głosu, więc pozostaje nam tylko... Alex! - Odpowiedziałam odwracając się i wymieniając przyjacielski uścisk z naszym przyjacielem.
- Dlaczego tak długo cię nie było?
- Pojechałem z rodzicami na wakacje do Hiszpanii. - odpowiedział i zaczął szukać czegoś w torbie. - Właśnie, mam coś dla was.
- Prezenty? - równocześnie znalazłyśmy się bliżej niego z niecierpliwością czekając na podarunki.
- To dla ciebie, a to dla ciebie. - powiedział wręczając nam pudełka. Nie czekając otworzyłam swoje. Był w nim aparat zwany
Polaroidem. Za to Natt dostała piękne pióro i ozdobny papier do pisania wierszy.
- Juhu! Wiesz, że nie musiałes nam niczego kupować?
- Musiałem! Do tego wisiałem wam prezenty na wasze piętnaste urodziny.
- Wtedy się jeszcze nie znaliśmy! - przypomniałyśmy mu drastyczną prawdę.
- Och, dajcie spokój, to nic takiego. Przyjmijcie te prezenty i chodźmy na angielski. - stwierdził, na co my znowu przylepiłyśmy się do niego dziękując i powtarzając, ze teraz to my musimy dać mu zaległy prezent na piętnaste urodziny.
Na lekcji pan jak zwykle objaśniał nam jakieś oczywiste rzeczy, przez co Natalie posyłała mu mordercze spojrzenia. Zawsze skarżyła mi się, jak to on źle prowadzi lekcję, ale tym razem chyba postanowił wprowadzić coś nowego. Kazał nam podzielić się na grupy i zrobić projekt o "Romeo i Julii". Po chwili siedziałyśmy przy stoliku z Alex'em i George'em. Obydwoje wysocy bruneci, jednak zupełnie od siebie różni. Alex był raczej odzwierciedleniem chaosu - cały w tatuażach, słuchał rock'a, grał na gitarze elektrycznej, nie specjalnie przejmował się szkołą i był nam raczej bliższy. Natomiast George był bardziej poukładany, lepiej się uczył, a jedynym nieładem były jego bujne loki, na które ciągle się skarżył. Jednak obydwoje byli dobrymi kumplami.
Pracowaliśmy nad okolicznościami powstawania naszej lektury, rozmawiając przy tym o mniej ważnych sprawach.
- Widziałem, że macie nowe towarzystwo. - zagarnął Alex.
- Skąd?
- Też mam twitter'a. - przypomniał. - Wyjeżdżam na zaledwie 10 dni, a wy już nie wytrzymujecie bez towarzystwa jakichś przystojniaków? Chyba nie mogę was tak często opuszczać...
- Ty lepiej znajdź nam te lata powstawania, okay? - przerwałam mu, jednak nie mogłam się do niego nie uśmiechnąć.
*Następnego dnia*
We wtorek po 4 lekcjach umówiliśmy się w naszej szkolnej stołówce. Było to jedno z największych pomieszczeń w budynku, nieźle urządzona. Naszym ulubionym miejscem było miejsce przy oknie z widokiem na boisko. Usiadłyśmy przy jasnoniebieskim stoliku razem z Alex'em i Julie.
- Dobra, teraz opowiadajcie. Kim są ci nowi? - powiedział Alex, wyjmując pączka z torby.
- Uuu ktoś tu jest zazdrosny! - Zauważyła Julie.
- Nie jestem! Po prostu chcę wiedzieć z kim się zadają moje przyjaciółki podczas mojej nieobecności.
- Haha, tylko winny się tłumaczy! - powiedziałam. - Teraz już na serio. To piątka komików... - mniej więcej opowiedziałam o naszej znajomości z The Janoskians.
- A kiedy ich poznam?
- Hmm... Damy ci znać jeśli będą gdzieś w pobliżu.
- No dobra, to teraz trochę o mnie. - jak zwykle temat musiał przejść na stronę chłopaka. - Razem z chłopakami myślimy nad nazwą zespołu. - Alex grał razem z 3 chłopakami w zespole. Byli całkiem nieźli, chociaż na razie słyszałyśmy tylko próbki piosenek nagrane komórką. Był gitarzystą i zajmował główny wokal.
- Macie już jakieś pomysły?
- Nie, i w tym problem.
- Ale pamiętajcie: jeśli będziecie tworzyć wasze logo to najpierw sprawdźcie, czy nie jest w reklamie jakiegoś leku na biegunkę. - słysząc to zaśmiał się popijając sok, który wylądował na twarzy Julie. W tym samym czasie mój telefon zawibrował. Przeczytałam SMS'a od mamy na głos.
- Dzisiaj do Clare, urodziny cioci Petunii na 18.00. - posłałam znaczące spojrzenie Natt. Nie cierpiała jej.
- Nie! Do tej jędzy?! - To była ciotka od strony Natt, siostra jej taty. Zawsze się z nim kłóciła o to, że ożenił się z "niewłaściwą kobietą poznaną na ulicy".
Pożegnałyśmy się ze znajomymi, a po skończonych lekcjach udałyśmy się autobusem do Clare, wymyślając wymówkę dla Natt, która za nic w świecie nie chciała tam pojechać. W domu byłyśmy wyjątkowo szybko, ustaliłyśmy z rodzicami, że moja siostra nie pojedzie bo musi się uczyć na sprawdzian z geografii. Oczywiście wiedzieli, że to tylko pretekst, ale i tak jej pozwolili. Po rozmowie z Natt dowiedziałam się, że ma zamiar zrobić porządek w swoich papierach: wierszach i opowiadaniach. Chciała przypomnieć swoje dawne myśli. W pełni ją w tym popierałam, bo wiedziałam, że potrzebuje takich chwil. W przeciwieństwie do mnie - ja wolę nie wracać do przeszłości.
Beau's POV
Strasznie nudziłem się z chłopakami. Nawet nie chciało mi się grać z nimi na konsoli. Dostałem sms'a od Natt, więc po chwili nie było mnie już w domu. Sam nie wiem, dlaczego chciałem się z nią spotkać, ale coś ciągnęło mnie w jej stronę. Często o niej myślałem. Znacznie częściej niż o Alice czy Julie. Może chłopaki mieli rację? Chociaż wtedy na pomoście nie czułem do niej przecież nic. Sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Zanim pomyślałem co robię, stałem już na ganku państwa Mocitoe i pukałem do drzwi. Po 2 sekundach dostałem sms'a: otwarte! Chwyciłem za klamkę. Wszedłem do środku i krzyknąłem:
- Tak ciężko było zejść na dół i otworzyć? Skąd mogłaś wiedzieć, że to ja? - zacząłem wchodzić po schodach na górę.
- A kto inny mógłby chcieć spotkać się ze mną, gdy jestem sama w domu? - odpowiedziała mi pytaniem, gdy znalazłem się w jej pokoju.
- Sam nie wiem, może ktoś kto chciałby cię... - Natalie zwróciła na mnie wzrok znad licznych papierów i zafalowała brwiami. - ...napaść - dokończyłem. - Właśnie to miałem na myśli.
- Jasne, jasne. - rzuciła w odpowiedzi.
- Co tam masz? - spytałem wskazując na jej biurko.
- Wiesz, jakby ktoś pytał, to uczę się na geografię. Ale tak naprawdę to przeglądam moje wiersze. Pewnie Jai mówił ci, że zaczynamy współpracę.
- Tak, wspominał mi, że piszesz. - zacząłem przeglądać kartki na stoliku. Pełno wierszy, pojedynczych zwrotek, opowiadań. Jedna z nich przykuła moją uwagę. Kilkukrotnie złożona kartka, lekko zniszczona, co świadczyło o częstym przekładaniu jej. Na niej - wiersz zatytuowany "Blizny". Zacząłem go czytać i z każdym wersem przestawałem wierzyć, że to Natt go napisała. Szczególnie, gdy zobaczyłem ostatnie linijki:
"Może mieć uśmiech na twarzy,
ale ma blizny na nadgarstkach."
Miałem złe przeczucia. Spojrzałem na dziewczynę. Nawet nie zauważyła, że coś czytam, zbyt zajęta przeglądaniem prac. Musiałem rozwjać moje obawy. Musiałem.
Odłożyłem kartkę tuż obok niej i złapałem ją za nadgarstek. Zanim zdążyła o cokolwiek zapytać, badałem wzrokiem jej rękę. Zaskoczona omiotła wzrokiem kartkę, którą właśnie przeczytałem i zrozumiała, co sprawdzam.
Wystraszona gwałtownie uwolniła swoją dłoń i cofnęła się parę kroków. W jej oczach widziałem strach, obawę przez czymś, co właśnie się stało, a czego tak bardzo próbowała uniknąć.
- Natty... - zacząłem, aby ją uspokoić.
- Nie... nie... - wyszeptała tylko drżącym głosem i zbiegła po schodach. Zanim się obejrzałem wybiegła z mieszkania prosto w ciemną noc.
Bez zastanowienia podążyłem za nią, ale gdy znalazłem się na chodniku nie widziałem już nikogo w przygasającym blasku lamp ulicznych. Serce waliło mi szybciej. Rozejrzałem się dookoła, lecz nie było po niej śladu. Rzuciłem się w jedną stronę, kiedy akurat pierwsze grzmoty zapowiedziały burzę, a z nieba spadł deszcz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W tym rozdziale trochę rozwinęłyśmy akcję. Mamy nadzieję, że spodobały wam się nowe wątki i dziękujemy za czytanie. :)
Ten rozdział wyszedł nam dłuższy niz planowałyśmy, więc 14 możecie się spodziewać za trochę więcej niż 5 dni.
Niedługo zaktualizujemy bohaterów, a co najważniejsze:
LICZYMY NA
KOMENTARZE!