środa, 26 marca 2014

Rozdział 3

 Alice's POV
   Luke wprowadził nas do środka. Rozglądałyśmy się po korytarzu. Wisiało tam mnóstwo zdjęć piątki szczęśliwych chłopców, na których byli uśmiechnięci lub wyglądali jakby chcieli się wyrzygać. Czasami jedno i drugie naraz.
  Gdy znalazłyśmy się w salonie nasz wzrok przykuła jedna ze ścian. Był na niej namalowany wielki szczekający pies. Znałam go skądś. Spytałam o to Natalie, a ona wykrzyknęła:
- PRZECIEŻ TO TEN PIESEK Z REKLAMY CZEGOŚ O ROTAWIRUSACH. CO ON ROBI NA WASZEJ ŚCIANIE? - Luke rzucił na nią krótkie, znaczące spojrzenie mówiące: "Ty tak na serio?". Nie zdążyłyśmy zapytać się o nic więcej na ten temat, bo do salonu wpadł brunet bez koszulki. W ręce trzymał coś małego i różowego, na jego widok Natalie uszczypnęła mnie z zachwytu.
- JAI WŁAŚNIE SZUKAŁEM U CIEBIE KOSZULKI, ALE ZNALAZŁEM COŚ LEPSZEGO! - powiedział opalony i niebezpiecznie przystojny osobnik płci męskiej, rzucając różowy przedmiot za koszulkę rzekomego "Jai'a".
- AAAA TO ŁASKOCZE AAAAAAAAA!!!!! WEŹCIE TO ODE MNIE! - krzyczał zwijający się ze śmiechu na podłodze Jai.
- Co to jest? - spytałam, wskazując na przedmiot, którym chłopcy zaczęli się rzucać.
- To mini wibrator Jai'a.  - krzyknęli równocześnie. Odusnęli się z prędkością światła od leżacego i teraz włączonego różowego wibratora .
- Yyyyy... Luke, jak długo te dziewczyny się na nas patrzą?! - spytał jeden z chłopaków siedzący teraz na plecach Jai'a i duszący go ładowarką od laptopa. Wygląda na to, że właśnie zdali sobie sprawę z naszej obecności.
- Wystarczająco długo, by stwierdzić, że jesteście absolutnie pojebanymi debilami.
- Hm.. chyba prędziej czy później i tak by się wydało. - wtrącił James Yammouni, który właśnie zaszczycił nas swoją obecnością. Wow. Teraz ja i Natt wyglądałyśmy jak porażone prądem. Otworzyłyśmy oczy i usta szeroko ze zdziwienia.
- JAMES?! - wykrzyknęłyśmy nie zwracając uwagi na pozostałych domowników.
- DWIE OBCE MI DZIEWCZYNY?!
- BOŻEJEZUJEZUUUUPRZECIEZTOONZROBIŁNASZKOCHANYMEGAMIXAAAAAAAAANSAJFNIDCHJIHDSNCVIUVHNASDIVBDSVBDSUVBUIDB! NATTCZUJESZTOJAPIERDOLEJAKAFAZAJEZUCOONTUWOGÓLEROBI?
- Luke'u Anthony Mark'u Brooks, czy chcesz nam może wytłumaczyć to wszystko? - zapytał Jai, odzyskując oddech.
- Panowie, przedstawiam wam nasze sąsiadki. - odpowiedział L.A.M.B. - Chciałem je przyprowadzić i was pokazać z dobrej strony, ale zapomniałem, że jej nie macie. Przywitajcie się z Natalie i Alice.
   Chłopcy wstali z podłogi i podeszli bliżej. Jai szybko poprawił włosy i ubranie. Następnie przygryzł wargę i pochwycił moją dłoń.
- Całuję rączki pięknym paniom. - powtórzył gest przy mojej przyjaciółce, a ona krzywo na niego spojrzała i odpowiedziała:
- Co robiłeś z tą ręką?
- Ooo... zabawna! Lubię takie. A tak w ogóle to jestem Beau. - przedstawił się drugi z chłopaków i podszedł do niej.
- A ja Natt. - brązowowłosa uśmiechnęła się promiennie do nowego kolegi.
- A ja sądzę, że wypadałoby wreszcie iść do swojego pokoju. Człowieku, nie witaj się z nowymi sąsiadkami półnagi! Idź lepiej się ubierz! - wtrącił Luke.
- Myślę, że nie wypadłem w ich oczach aż tak tragicznie, prawda? - Beau puścił do nas oczko i pobiegł po schodach. Oczywiście na twarz Natalie wstąpił rumieniec, a ja się roześmiałam. Następnie zwróciłam się do osoby, która najbardziej mnie zaciekawiła.
- To ty jesteś James? James Yammouni?
- Tak, ale skąd mnie właściwie znacie?
- Jak to skąd?! Człowieku, jesteś autorem naszego ulubionego Mash-up'u! Kocham twój Megamix!!!
- Naprawdę? No to strasznie mi miło. Ale nie kojarzycie mnie może z czegoś... hm... innego?
   Wymieniłyśmy z siostrą krótkie spojrzenia. O co mu właściwie chodzi?
- A powinnyśmy? - zwróciłam na niego pytający wzrok. DJ wzniósł ręce ku górze w geście kapitulacji. - Więc, Luke i Jai, jesteście braćmi, jak sądzę? - zmieniłam temat.
- Dokładnie bliźniakami. - odparli. - A tamten nagi przygłup to nasz starszy brat.
- Skąd jesteście?
- Wszyscy z Australii, Melbourne.
- To co robicie w Clare? Na tym zadupiu jest tak zimno...
- Trochę, ale mamy tu parę spraw do załatwienia, między innymi szkoła. Właśnie! Ile macie lat? Może będziemy razem w klasie?
- Obydwie 17, a wy?
- Ja 17, bliźniacy 18, Daniel 19, a Beau 20. - powiedział James wskazując na każdego po kolei.
- Kim jest Daniel?
- Jednym z nas oczywiście, tylko nie wiem gdzie polazł.
- "Jednym z nas"? Co masz na myśli? - powiedział nastolatek w stroju pandy, który wchodząc do pokoju jadł banana. Okay, robiło się coraz dziwniej. - Cześć! Jesteście naszymi fankami? - Daniel zwrócił się do nas.
- Niee... - Natalie odparła nieco zakłopotana.
- A podoba wam się chociaż nasze logo? - człowiek-panda wydawał się zbity z tropu.
- No właśnie! Czy ktoś nam w końcu wytłumaczy dlaczego waszym logo jest piesek z rotawirusów?! Jesteście na medycynie?
- Ehh... Nie, jesteśmy vlogerami i... - zaczęli tłumaczyć, ale ja w tym przeszkodziłam.
- Vlogerzy reklamujący akcję o rotawirusach?! Serio?! Ludzie to kupują?!
- EGH! CZY WY NIE ROZUMIECIE?! JESTEŚMY JANOSKIANS! ROBIMY ŚMIESZNE FILMIKI NA YOUTUBA!
- TO DLACZEGO WASZE LOGO TO PIESEK Z ROTAWIRUSÓW?! - nie dawałam za wygraną.
   Beau w odpowiedzi podsunął nam pod nos Mac'a z włączonym filmikiem naszych nowych sąsiadów. Nie zauważyłyśmy gdy się skończył, bo zwijałyśmy się ze śmiechu. Przecież kogo nie śmieszy piątka przyjaciół, którzy robią kawały przypadkowym przechodniom? No KOGO?!
   W końcu wytłumaczli nam, że piesek w reklamie rotawirusów to zwykły przypadek. Szybko zrobiło się późno i musiałyśmy już iść do domu. Umówiliśmy się na jutrzejsze oprowadzanie po Clare. Uwaga, będzie ciekawie!
- I jak wrażenia? - spytałam siostrę, gdy leżałyśmy już w naszym pokoju.
- Chodzi ci o Jonoskins?
- Janoskians!
- No tak, jedno i to samo!
- Tak, o nich się pytam.
- No więc... nie wierzę jakoś, że są aż takimi fejmami, ale kto wie?
- Przyznaj, że tamten filmik był zabawny. Baby Daniel rozwalił system!
- Taak! Albo to, że nikt nie zauważył podobieństwa między bliźniakami! - roześmiałyśmy się na to wspomnienie.
- Dziwni są. - przyznałam. - Ale jest w nich coś... pozytywnego.
- Ich klaty? - Natt podparła się na łokciu i poruszyła brwiami.
- Hahahahah, to też! Ale chodzi mi o ich potencjał. Nie zauważyłaś go?
- Nom, w sumie... Myślę, że mogą okazać się fajnymi kumplami z ostro zrytą psychiką.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach, siostro.
- Dobra, zmęczona jestem! Dobranoc, kochana.
- Branoc...
   Po chwili odpłynełyśmy w objęcia Morfeusza...
Powietrze było gęste od dymu papierosów. Światło z lampy było słabe i z trudem widziałam cyfry w podręczniku od matematyki. Starałam skupić się na zadaniu, ale niewygodna sofa i duszność w pokoju przeszkadzała mi w tym z powodzeniem.
- Gdzie leziesz? - usłyszałam pijany głos mojego ojca. Jak zawsze wrzeszczał do matki, gdy próbowała się od niego uwolnić - Masz taki delikatny nadgarstek, co jeśli go wykręcę? - zagroził. Miałam go dość. Winiłam go za wszystko co złe na świecie. Maltretował moją matke i... mnie. Przychodził do domu pijany i wystarczyło danie, na które nie miał ochoty by go rozwścieczyć.
Bałam się jednej rzeczy.
Ludzi, którzy nie są sobą.
Ludzi pijanych,
Ludzi pod wpływem narkotyków,
I wszystkiego co zmienia ich w potwory.
- Gdzie Angie? Czy jak jej tam. - powiedział ojciec. Taki już był, nie pamiętał nawet mojego imienia.- aA tu się schowała! 
  Miałam zamiar wyjść. Wstałam z kanapy i odwróciłam się do niego plecami. To był błąd. W mgnieniu oka złapał mnie za ramię i siłą kazał wrócić na miejsce. Kopnął mnie w bok, przewracając. Podniósł butelkę po alkoholu. Zamachnął się i rzucił. Celował w moją głowe. zdążyłam się uchylić od śmiertelnego ciosu. Szkło rozbiło się o ściane, kawałki szkła poraniły moją szyję. Ciepła krew spływała mi po ramionach, ale ja czułam tylko głębokie rany w środku - w moim sercu. Chciałam krzyczeć, ale głos utknął mi w gardle. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

CZEŚĆ! TO JUŻ 3 ROZDZIAŁ!
Mamy nadzieję, że się wam spodobał i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza!
Kolejny rozdział powinien się pojawić w weekend.
Jeżeli termin się opóźni, damy znać, bo wszystko zależy od weny i nie chcemy dawać wam byle czego.
Tak więc życzymy miłego komentowania!
Z góry dziękujemy za wyświetlenia, kochani!
Zapraszamy na naszego ulubionego bloga 
Pozdro <3







sobota, 22 marca 2014

Rozdział 2

Natalie's POV
- MAMOOO! WYCHODZIMY! - krzyknęłam zakładając kurtkę.
- OKAY, TYLKO WRÓĆCIE PRZED JEDENASTĄ - odkrzyknęła Cassandra.
   Wybiegłyśmy na dwór, włączając utwór Paramore "Now" i poszłyśmy w stronę parku, pamiętając by trzymać się blisko okna chłopaka.
- Alice teraz! No dalej, przewróć się! - szepnęłam do siostry, która jak pies na komendę przewróciła się robiąc przy tym wiele hałasu. - Nic ci nie jest?! - zagrałam. Musiałyśmy jakoś zwrócić na siebie ich uwagę, co nie?
- Żyję, więc raczej nic. - powiedziała dźwigając się na nogi.
  W parku znalazłyśmy się po kilku minutach. Podjechałyśmy na mostek łączący dwa końce uroczego jeziora. Przewiesiłyśmy nogi przez barierkę i zaczęłyśmy karmić kaczki kawałkami chleba. W końcu z naszego głośniczka podłączonego do iPoda popłynęła piosenka Imagine Dragons "Demons". Już po chwili zaczęłyśmy śpiewać wzajemnie się uzupełniając.
- No matter what we breed 
- We still are made of green,
- This is my kingdom come, this is my kingdom come
-When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide  
   Refren zaśpiewałyśmy wspólnie do ostatniej literki. Nawet udało nam się wyciągnąć końcówkę na dwa głosy. To była jedna z "naszych piosenek". Po prostu tekst, rytm lub choćby jeden instrument ma dla nas wyjątkowe znaczenie. Gdy ją wspólnie śpiewałyśmy, zwyczajnie przenosiłyśmy się do innego świata. Naszego świata. Tak było również tym razem. Musiałyśmy na serio daleko odpłynąć, bo nie zauważyłyśmy, że ktoś do nas podszedł. Dopiero gdy usłyszałyśmy oklaski wróciłyśmy na ziemię i zaskoczone odwróciłyśmy się.
- Brawo, brawo! Dałyście niezły pokaz.
- O KURCZAKI! ALI PRZECIEŻ TO TEN PRZYSTO... - na szczęście urwałam, bo przyjaciółka rzuciła we mnie chlebem (Tak, całym bochenkiem chleba. W głowę. Bolało.).
- ZAMKNIJ SIĘ, CIEMNA MASO. - spiorunowała mnie wzrokiem. Cóż, należało mi się. Następnie zwróciła się do nieziemskiego bruneta na longboardzie. - Hej, dzięki. Przepraszamy, ale nie zauważyłyśmy cię. Inaczej pewnie wyłybyśmy nieco ciszej...
- Nie masz za co przepraszać, wolę słuchać was niż nieustannych krzyków i wycia moich braci. - uśmiechnął się, ukazując szereg białych zębów.
- Tak w ogóle to ja jestem Natalie, a to Alice - ale możesz nam mówić Natt i Ali. - przedstawiłam nas
- Mam na imię Luke. Mogę się dosiąść? - spytał, podchodząc bliżej.
- Jasne, siadaj. - odpowiedziałam. Gdy usiadł po środku, niemal słyszałam łomot serca Alice. Miałam ochotę się roześmiać, ale przecież dobrze widziałam, że od razu jej się spodobał. Co tu się dziwić? Mógłby być modelem z jego doskonałym profilem, sylwetką, fryzurą...
- Długo tu mieszkacie? Nie widziałem was wcześniej.
- Dokładnie to samo pytanie mogłybyśmy zadać tobie.
- Wprowadziłem się tu z chłopakami około tydzień temu. - tak, dobrze usłyszałam: z chłopakami. Wcześniej wspominał chyba coś o braciach. Czyli jest ich kilku. Ciekawe, kiedy ich poznamy? - A wy?
- Clare jest naszym domem od 10 lat, ale ostatnio wynajmujemy wspólnie mieszkanie w Londynie. Mamy dzięki temu bliżej do szkoły.
- Aha. Chodzicie może do LO na Royal Street?
- Tak! Skąd wiedziałeś?
- Zgadywałem! Od następnego semestru się tam uczę. Na jakich jesteście profilach?
- Ja na artystycznym, a moja siostra - biol-chem. - Ali włączyła się do rozmowy.
- Jesteście siostrami? Nie wyglądacie szczególnie podobnie.
- Taki urok przyrodniego rodzeństwa.
- Czyli Natalie może wyjść za twojego kuzyna i to będzie normalne?
- Tak, ale nie do końca.
- Aaaaaaa.... Ogarniam. - powiedział, co do końca nie było prawdą. - Wiecie co? Mieszkam tu od tygodnia, ale nie wiedziałem o istnieniu tego parku. Mogłybyście mi pokazać więcej fajnych miejsc?
- Jasne, ale dzisiaj chyba jest za późno. Może jutro? Mamy całą wolną sobotę.
- Z miłą chęcią. - Luke uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów. Dostrzegłam znaczący błysk w oku blondynki. - Mogę zabrać resztę?
- "Resztę"?
- Tak, chodzi o moich braci i przyjaciół. Jest nas w sumie piątka. To nie będzie problem?
- Jasne, że nie! Im więcej tym weselej!
- Okay, to skoro nie przejdziemy się dzisiaj nigdzie, to może chcecie do mnie wpaść?
Wymieniłyśmy szybkie spojrzenie. Decyzja została podjęta.
- Okay, jeśli możemy...
   Wstaliśmy z mostku i ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Twierdzisz, że nie przeszkadza ci nasz śpiew? - spytałam.
- Czy to groźba? - zaśmiał się chłopak.
- Coś w tym rodzaju... - odpowiedziała uśmiechnięta Alice.
   Włączyłyśmy nasz ulubiony "DJ JAMES YAMMOUNI MEGAMIX". Śpiewałyśmy na zmianę piosenki Katy Perry, Austina Mahone'a, itd. Luke po chwili wybuchnął tak silnym śmiechem, że sprawiał wrażenie
wielkiego czerwonego pomidora z nogami. Gdy go śco się z nim dzieje, on tylko pokręcil glową i miał jeszcze większy napad śmiechu. W końcu doszliśmy do domu Luke'a.
- Zapraszam do środka. - powiedział Luke otwierając drzwi i robiąc przy tym gest odpowiedni do tej czynności.
- I JAK LUKE, OGARNĄŁES TE LASKI?! HAHAHAAHAH I TAK NIE PORUCHASZ! - już od progu usłyszałyśmy głos. No trzeba przyznać, trochę nas to zszokowało.
- EM.. JAMES? MAMY GOOOŚCI! - odkrzyknął nasz nowy kolega i roześmiał się ponownie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Więc to już drugi rozdział!
Mamy nadzieję, że ZOSTAWISZ KOMENTARZ I POWIESZ O TYM ZNAJOMYM.
Kolejny ukaże się w środę  (26.03).
Przypominamy o liście Informowanych!
Prosimy o twoją opinię, bo to naprawdę motywuje do pisania!
Pozdrawiamy w drugi dzień wiosny <3

http://two-calculates-of-the-face.blogspot.com/ ---> blog przyjaciółki, zapraszamy! 





















poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 1

Alice's POV
   Punktualnie o 14.35 stałam przed szkolą, czekając na Natalie. Po 10 minutach zobaczyłam Natt i naszą sąsiadke Julie, które szły w tempie wolniejszym od Explorer'a przez korytarz.
- NARESZCIE! Dlaczego tak długo? - krzyknęłam do mojej siostry.
- No wiesz, korytarz krótki a spraw do obgadania tak dużo! - Natalie odpowiedziała żegnając się z Julie, która spieszyła się do domu.
   Wsiadłyśmy do prawie zapełnionego autobusu jadącego na północ. Miałyśmy przed sobą około 1,5 godziny jazdy. Usiadłyśmy obok siebie i włączyłyśmy muzykę. Podałam jedną słuchawkę tej sierocie, której oczywiście rozładował się telefon. Nasze ulubione piosenki leciały na zmianę. Natt może słuchać dosłownie każdego rodzaju muzyki, więc nawet gdy puściłam kompletnie jej nieznaną piosenkę Arctic Monkeys kołysała się do rytmu i nuciła. Przypomniałam sobie, jak dzisiaj rano rzucała się przez sen. Wiem, że często miewa najróżniejsze koszmary, ale nigdy jej nie budzę. Ona twierdzi, że dzięki nim dostaje weny twórczej na kolejne wiersze lub opowiadania. Nie wnikam. W jej głowie siedzi tyle pomysłów. Dziwię się, że jeszcze jej nie wybuchła.
- O co chodzi? - spytała z uśmiechem. Nie zorientowałam się, że cały czas się na nią gapię.
- Nie, nic. Zastanawiam się... pamiętasz jak mama mówiła nam, że ktoś wprowadził się do naszej dzielnicy?
- Też o tym myślę. Zżera mnie ciekawość.
- Mnie też! Wiesz chociaż, kim oni są?
- To jakaś "młodzież", ale nawet nie wiem, czy chłopaki czy dziewczyny.
- Nie pozostaje nam chyba nic oprócz domysłów.
- Taaa... okaże się na miejscu! - na tym zakończyłyśmy rozmowę. Gapiłam się przez okno na domy i lasy, które mijałyśmy po drodze. Co właściwie będziemy robić u rodziców przez ten weekend? Na pewno jeść kolejne eksperymenty kulinarne mamy. Może pójdziemy z siostrą na jakąś sesję? Dawno nie dodawałam nic na Instagrama.
   Z rozmyślań wyrwał mnie koniec piosenki. Właśnie dojeżdżaliśmy, więc schowałam iPod'a do plecaka. Od przystanku do naszego białego domu szłyśmy około 10 minut. Nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa przez całą drogę. Czym my się tak przejmowałyśmy? Nie mam pojęcia. Chyba wyczuwałyśmy nadchodzące wydarzenia.
   Od pięciu minut pobytu w domu zostałyśmy porządnie wyściskane i zaprowadzone do jadalni przez babcię, która wpadła niezapowiedzianie.
- Opowiadajcie, jak tam w szkole? - spytała nas krzątająca się w kuchni mama. - Ali?
- Wszystko po staremu - odpowiedziałam szukając na talerzu niespalonych warzyw.
- Wcale nie! - oburzyła się moja siostra. - Alice dostała się na kurs fotograficzny.
- Tak, to prawda. Będę próbowała fotografować modelki. Wolałabym robić zdjęcia przyrodzie, no ale... Ważne, że coś się dzieje. - powiedziałam beznamiętnie. - No właśnie! Przecież Natt w tym tygodniu sprzedała swoje nowe opowiadanie!
- Trochę kasy zawsze się przyda, ale następnym razem muszę kogoś znaleźć do zrobienia ilustracji, bo wtedy więcej zapłacą. - z ekscytacją potwierdziła Natalie.
   Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Dziewczynki idźcie otworzyć! To pewni nasi nowi sąsiedzi. - powiedział tata i posłał mamie charakterystyczne spojrzenie, falując brwiami.
   Zerwałyśmy się z krzeseł i pobiegłyśmy ślizgając się po podłodze w stronę drzwi. Wyhamowałyśmy pięć centymetrów od judasznika i zaczerpnęłyśmy głęboki oddech.
- Na trzy.
- 1,2,3 - powiedziałyśmy równocześnie i drzwi się otworzyły.
- Proszę o podpis pod potwierdzeniem odbioru. - powiedział znudzonym głosem listonosz, podając nam paczkę. - Pani Cassandra Moscitoe?
- Już wołam - powiedziałam zdezorientowana. - MAAAAAAAMOO! LISTONOSZ DO CIEBIE!
  Zaraz po tym poszłyśmy do naszego pokoju by w spokoju ponabijać się z całej tej sytuacji.
- Widziałaś swoją minę? HAHAHAHAAHHAHAAHHAHA! - krzyknela Natt rzucając się na łóżko. - Wyglądałaś jakbyś kupiła sobie bilet na rejs jachtem, a przypłynęła po ciebie tratwa z tłustym murzynem za sterem!
- A ty tylko wybuchnęłaś mu w twarz śmiechem! Nie jesteś wcale lepsza ode mnie!
- Taa... Dobrze, że wpadłaś na to, żeby zawołać mamę, bo ja bym chyba tam straciła oddech! Boże, co to była w ogóle za akcja?!
   Roześmiane trzymałyśmy się mebli, aby nie upaść na podłogę. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się wnętrzu naszego pokoju. Był dość duży, by pomieścić dwa łóżka, wielką szafę, stolik nocny i kilka półek. Na niebieskich ścianach wisiały nasze wspólne zdjęcia z dzieciństwa i kilka plakatów. Lubiłam to miejsce. Wiązało się z nim wiele wspomnień.
   Natalie zaczęła wyciągać swoje podręczniki, ustawiając je na półkach. Odwróciła się do mnie:
- Chyba się dzisiaj gdzieś...- urwała lekko zaskoczona, lecz po chwili przybrała obojętną minę. - Dobra, teraz uważaj. Nie reaguj na to, co ci zaraz powiem. Nie odwracaj się ani nie okazuj emocji głosem.
- O czym ty... Zaraz... PAJĄK? ZA MNĄ? NA MOJEJ GŁOWIE? NA RAMIENIU? - wystraszyłam się, lecz nie poruszyłam żadną częścią ciała, tak jak nakazała mi siostra.
- Nie, spokojnie. Po prostu widzę coś za oknem. - oświadczyła, udając, że szuka czegoś w plecaku. - A raczej kogoś.
- No mówże kto to!
- Nie okazuj emocji. Udawaj, że gadamy o czymś zupełnie normalnym. - moje serce waliło jak młotem. Niech ona mi wreszcie powie, o co jej chodzi!!!
- Okay, przecież jesteśmy dobrymi aktorkami.
- Dokładnie! No więc tak: w budynku obok widzę przystojniaka. Ma ciemne włosy, dość wysoki. Koszulka moro i chyba jakieś kolczyki. Nie dostrzegłam z tej odległości.
- W budynku obok? Które piętro? Gapi się przez okno? - zapytałam tonem, jakbym pytała się o durne zadanie z matmy.
- Jest w pokoju na naszej wysokości. Mają większe okna od nas, więc lepiej widać. Siedzi na łóżku z laptopem na kolanach, bokiem do nas. Nie patrzył w naszą stronę. - brązowowłosa zaczęła wertować jakąś powieść.
- Okay, to teraz powiedz coś, że mam ci pomóc, wtedy podejdę do ciebie. Zamienimy się jakoś miejscami, żebym mogła go zobaczyć.
   Natt w mig pojęła sytuację. Wymyśliła, że nie może otworzyć jednej z szuflad. Podeszłam do niej, aby jej "pomóc z rozpakowywaniem się". Usiadłam na krześle obrotowym, naprzeciwko mojej przyjaciółki i co ważniejsze - okna.
- O kurde, ale ciacho. Nie no po prostu nie wyrobię. Musimy ich poznać, nie ma bata. Tak łatwo się nie poddamy. Zaczniemy od zaraz. - zapowiedziałam bez cieniu uśmiechu, zaskoczenia, czy jakiegokolwiek innego akcentu w głosie.
- Z ust mi to wyjęłaś, kochana. - poznałam tą minę i jej błysk w oku. - Zapnij pasy i lepiej się przygotuj. Mam niezbyt nachalny, ale skuteczny plan w zanadrzu.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


CZEŚĆ! Więc to nasz pierwszy rozdział na tym blogu!
Mamy wieeeeelką nadzieję, że się spodoba i będziecie go chętnie czytali :)
Prosimy o zostawianie komentarzy, bo to nas bardzo motywuje.
Czyli: KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ
Pamiętajcie o wpisywaniu się do listy informowanych ;) Zostawcie nam swoje twittery <3


sobota, 15 marca 2014

Prolog

Natalie's POV
Idę ulicą. Tłum ludzi mija mnie, jakbym była cieniem. Spieszę się, ale nie wiem dokąd. Biegnę. Ktoś do mnie mówi. Woła mnie po imieniu. Nagle moja bosa stopa ląduje w lodowatej kałuży krwi. Chłód przeszywa całe moje ciało, począwszy od nogi aż po ramiona. Krzyczę.
- No wstawaj wreszcie, za 17 minut mamy autobus! - nad moim łóżkiem stała Alice, wkładając moje nogi do wiadra pełnego zimnej wody. To był jej stary sposób na budzenie mnie. - HELOŁ! Mamy dzisiaj szkołę!
- Aha... no ... jasne, już idę. Zrób nam śniadanie, zaraz przyjdę! - Zirytowana dziewczyna zarzuciła włosami i zniknęła za drzwiami. Nie spieszyłam się specjalnie z poranną toaletą, ale potem przypomniałam sobie, że dzisiaj piątek. Pierwsza lekcja - matma. Ta babka mnie zabije za spóźnienie.
Po około trzech minutach jadłam spalone tosty z dżemem. Jeszcze nigdy tak szybko się nie ubrałam, uczesałam i zrobiłam codzienny makijaż. Moja przyrodnia siostra też była zaskoczona moim tempem.
- Pamiętasz, że dzisiaj jedziemy do rodziców? - zagadała do mnie Ala w autobusie.
- Taa, jasne. Jak mogłabym o tym zapomnieć?! - Oczywiście, ze zapomniałam!. Niestety zdradził mnie troche za wysoki ton.
- Yhm... Autobus mamy zaraz po twoich zajęciach. Będę na ciebie czekać przy szkole.
- Okej. - Powiedziałam rozmarzonym glosem. Uwielbiałam przyjezdżać do domu w Clare. Nasi rodzice (czyli mama Ali i mój tata) zawsze informowali nas co się dzieje w mieście. W tym tygodniu podobno w sąsiedztwie wprowadziła się bardzo kulturalna I MEGA SEXOWNA NO ŻE PO PROSTU NIC TYLKO BRAĆ młodzież (jak to określiła nasza mama). Ale ja i moja siostra to ocenimy. Nie odstąpimy od naszej zasady: być wszędzie i znać wszystkich. 

Bohaterowie

Alice Moscitoe

Lat: 17, przyrodnia siostra Natalie, pochodzi z Clare, podczas roku szkolnego wynajmuje mieszkanie w Londynie. LO na kierunku artystycznym, interesuje się fotografią.

Natalie Moscitoe

Lat: 17, przyrodnia siostra Alice, pochodzi z Clare, podczas roku szkolnego mieszka razem z siostrą. LO na kierunku biol-chem, pasjonuje się literaturą, pisze opowiadania.

Luke Brooks

Lat: 18, pochodzi z Melbourne, przeprowadził się do UK. Zaintersowania: sport, fotografia.

Jai Brooks

Lat: 18, brat bliźniak Luke'a, pochodzi z Melbourne, przeprowadził się do UK.
Zainteresowania: sport, rysunek.

Beau Brooks

Lat: 20, pochodzi z Melbourne, przeprowadził się do UK. Zainteresowania: sport, kręcenie filmików z Janoskians, "szef grupy"

Daniel Sahyounie

Lat: 19, pochodzi z Melbourne, przeprowadził się do UK. Zainteresowania: sport, sport i jeszcze raz sport.

James Yammouni

Lat: 20, pochodzi z Melbourne, przeprowadził się do UK. Zainteresowania: sport, muzyka, DJ'owanie.

Cassandra Moscitoe
Matka Alice, żona Peter'a od 10 lat. Mieszka w przytulnym domu w Clare razem z mężem. Zainteresowania: gotowanie "na spontana".

Peter Moscitoe
Ojciec Natalie, mąż Cassandry. Zainteresowania: dokumentowanie "najważniejszych" chwil.

Pozostali bohaterowie będą dodawani podczas pisania rozdziałów.