wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 9

Alice's POV

   Stałam w kuchni, opierając się o stół. Myślałam o rozmowie z Danielem. Wciąż miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam mówiąc o całej sytuacji? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że sprawiał wrażenie przejętego. Gdy czajnik zaczął gwizdać, zaparzyłam herbatę i zaniosłam do sypialni. Julie i Natt wciąż tam siedziały. 
- Jedna łyżeczka cukru? - Natt spytała, podnosząc kubek z podobizną Dracona Malfoy'a.
- Mieszkam z tobą od 10 lat - wiem, że słodzisz. - odpowiedziałam.
- Fuuj! Ali! Przecież wiesz, że ja nie słodzę. - wrzasnęła Julie.
- Sorry, o tobie zapominam. Przyniosę ci drugą. 
- Spoko, sama sobie zrobię. - Koleżanka podnosiła się z miejsca, ale dzwoniący dzwonek do drzwi sprawił, że się zatrzymała. Natt nagle się podniosła, a jej wzrok zaczął wędrować po naszych twarzach.
- To ja pójdę otworzyć. - Odparłam. Gdy otworzyłam drzwi na progu zobaczyłam całą piątkę przejętych, zmokniętych chłopców.

James's POV

 *W tym samym czasie*

- Nie, nie, nie. NIE! - wrzasnął Beau. - Zgasł! - Staliśmy na skrzyżowaniu w Londynie. Od dziewczyn dzieliło nas 5 minut drogi, ale mieliśmy problemy z samochodem. Na dworze szalała wichura i padał deszcz.
- Pięknie, czyli idziemy na piechotę! - odparł Luke.
- A co z autem? - spytałem.
- Jak chcesz możesz je wziąć ze sobą. - wtrącił zirytowany Daniel. Na te słowa wszyscy wysiedliśmy z auta i zaczęliśmy pchać je w stronę parkingu przy markecie. Pod drzwiami dziewczyn byliśmy w przeciągu 30 minut. Jai nacisnął dzwonek do drzwi. Otworzyła nam zaskoczona Ali, mierząc nas wzrokiem od stóp do głów.
- Hej...
- Cześć. - przywitaliśmy się.
- Mogę wiedzieć co tu robicie?
- Mokniemy, a co? Mamy tutaj tak stać czy wpuścisz nas do środka? - zasugerował Daniel.
- Och... Jasne wchodźcie. Tam jest kuchnia. - wskazała ręką na dębowe drzwi po lewej stronie.
    Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, Ali zebrała od nas mokre czapki i rozwiesiła je na kaloryferze. Niestety byliśmy przemoknięci do suchej nitki, więc nawet ubrania były ciężkie od wody. Dziewczyna oparła się o blat stołu i zwróciła się do nas ze zmęczeniem w głosie:
- Czemu tu przyjechaliście?
- Powiedziałaś mi przez telefon, że coś się stało. Chodzi o Natt, tak? Ktoś ją skrzywdził?
- W sumie... Tysiące ludzi? Ale to nie oznacza, że zaraz macie jechać w taką pogodę ponad 70 mil!
- Czego się nie robi dla przyjaciół. - wtrąciłem z lekkim uśmiechem.
- Dobra, zaraz wracam. Zostańcie tutaj. - oczywiście nie zostaliśmy. Poszliśmy za nią przez korytarz i zatrzymaliśmy się pod drzwiami. Alice weszła do pokoju i usłyszałem kawałek rozmowy:
- Hej Natt, masz gości. Mogą wejść? - spytała.
- Jeśli muszą... - odpowiedziała.
- Droga wolna. - zwróciła się do nas, otwierając drzwi. Wchodząc do pokoju ujrzeliśmy zawiniętą w kołdrę Natalie. Po jej twarzy zorientowałem się, że płakała. Obok niej na krześle siedziała Julie. Usiedliśmy na fotelach i łóżkach w sypialni dziewczyn. Zapanowała niezręczna cisza, którą po około minucie przerwał Luke.
- To co się tak naprawdę stało?
- Otóż wasze fanki... - zaczęła Julie, ale szybko dokończyła za nią Natt:
- Kompletnie zjechały mnie w internecie. I to dziewczyny z całego świata! - powiedziała i zakryła twarz dłońmi.
- Co? Ale jak to...? - spytał Beau, siadając obok niej na łóżku. Jednak odpowiedź otrzymał od Julie.
- Przejrzyjcie twitter'a. Trendy światowe.
Po chwili znad telefonu odezwał się Luke.
- Nic tu nie widzę.
- Poczekaj... odśwież kilka razy, bo cały czas spada z pierwszej dziesiątki.
   Po kilku odświeżeniach strony zrozumiałem, o czym mówi nasza nowa znajoma. Na pozycji nr 9 widniał hashtag: #JanoskianatorsDontWantYouHereNatt. Nie wierzyłem własnym oczom. Po minach pozostałych wywnioskowałem, że widzą to samo co ja. Jak ktoś mógł coś takiego zrobić? I dlaczego wybili się tak wysoko? Na telefonie wirowały zdjęcia z imprezy z Natt i Ali w roli głównej. Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś zachował się tak podle.
- Natt... - zaczął Beau, obejmując dziewczynę ramieniem.
- Daj spokój. Próbowałam ją pocieszyć już chyba na wszystkie sposoby. - przerwała mu zrezygnowana Ali, po czym zapadła cisza w pokoju. Jedynym dźwiękiem było ciche łkanie blondynki.
- Natalie, przepraszamy... Gdybyśmy wiedzieli, że to wszystko się tak potoczy, gdybyśmy - Natalie gwałtownie podniosła na nas wzrok i wybuchnęła jeszcze większym płaczem, po czym zwróciła się do siostry:
- Widzisz? Dlatego nie chciałam, żeby ktokolwiek się dowiedział! Ktokolwiek tu przychodził! Teraz oprócz mnie jeszcze oni będą przybici, a ponadto będą mieli wyrzuty sumienia, a to wszystko przeze mnie! Jaka ja byłam - nie dokończyła, bo Beau mocno ją do siebie przytulił. On zawsze wiedział jak uspokoić dziewczynę.
- Spokojnie... cicho... Już, wszystko będzie dobrze, okay? - gdy ostatnia łza spłynęła po jej policzku, lekko otarł ją kciukiem. Ali na ten widok uśmiechnęła się pod nosem.
- Okay. - odparła - Ale jak to odkręcić? Przecież ci wszyscy ludzie...
- Czasem w życiu ważna jest opinia tylko jednej osoby. Bo gdy nawet wszyscy ludzie twierdzą inaczej, to ta jedna osoba wie, jak jest naprawdę. I to się liczy. - Luke idealnie podsumował sytuację, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na niego z podziwem i lekkim zaskoczeniem.
- Wow... stary, to było niezłe. - przyznał drugi bliźniak.
- Dzięki, czasem się zdarza.
- Przepraszamy. - Janoskians po chwili spojrzeli na Natt wzrokiem szczeniaczków.
- To nie wasza wina! Ja nie radzę sobie w takich sytuacjach, bo... kiedyś miałam z tego powodu problemy...
- Nie musisz tego mówić. - oznajmiła Julie, przerywając celowo.
- Ale ja chcę. - siedemnastolatka wzięła głęboki oddech.
- Jaki problem? Co się stało? - przerwał wstrząśnięty Beau.
- Och, Beau! Może pomożesz mi zrobić dla wszystkich herbatę na rozgrzanie? - wtrąciła Alice.
- Ale... - Beau ciągnął.
- No chodź! - lekko podniosła głos. Dzięki temu Beau od razu zrozumiał, że z nią nie ma żartów. Niechętnie opuścił pokój, a głos zabrała Natt.
   Opowiedziała nam o swojej przeszłości, relacjach z innymi, szkole - streściła nam swoje najskrytsze problemy, a niektórych nie znała nawet Julie. Wysłuchaliśmy w milczeniu, a gdy wyrzuciła z siebie wszystko, uspokoiła się. Chyba tego właśnie potrzebowała - zrzucenia z siebie ciężaru, zwierzenia się komuś. Cieszę się, że to nas wybrała.
- Muszę się juz zbierać. Paa! - powiedziała po chwili Julie i wyszła z pokoju. Rzuciła nam jeszcze krótkie podziękowanie, że pomogliśmy w tej przykrej sprawie. Myśleliśmy, że już nie wróci, ale i tym razem nas mile zaskoczyła.
- Ej! Przed drzwiami stoi jakiś wietnamczyk i mówi, że ktoś zamawiał chińszczyznę.
- Nikt nic nie zamawiał. - spojrzeliśmy po sobie.
- A chce pieniądze? - wtrącił Daniel.
- Nie, twierdzi, że rachunek został uregulowany w restauracji.
- To bierz! Troche nieuczciwie postępujemy, ale coś nam się od życia przecież należy. - koleżanka poszła odebrać nie nasze jedzenie.
- Okey, to ja już idę. Nie lubię zachodnich potraw. - Oznajmiła i zamknęła za sobą drzwi, zmierzając do swojego mieszkania. - Widzimy się jutro!
   Akurat Ali i Beau przynieśli tacę z herbatami, gdy usiedliśmy do jedzenia. Wszyscy byliśmy strasznie głodni, więc szybko wszystko zniknęło z kartoników. W pokoju zapanowała luźniejsza atmosfera. Natalie też się rozchmurzyła. Nagle, gdy gadaliśmy właśnie o tym, kto mógł nam zafundować jedzenie, zmieniła temat:
- Czekajcie! Właśnie mnie olśniło... - uciszyła wszystkich krótkim gestem. - Jai, Luke - jakim cudem wy macie obydwie brwi? - na tą uwagę wszyscy spojrzeli z zaciekawieniem na bliźniaków.
- Myśleliśmy, że może zapomnieliście i nic nie zauważycie, no ale...
- Kupiliśmy sobie brwi! - dokończył rozentuzjazmowany Jai. - Poszliśmy do takiego sklepu dla aktorów, no wiecie - najróżniejsze kostiumy, sprzęty do charakteryzacji. Tam razem z profesjonalistą dobieraliśmy...
- Zaraz. Czyli poszliście tam razem? Tak z jedną ogoloną brwią? Ten facet się nie zdziwił?
- Był trochę zaskoczony, ale dobrze nam doradził.
- Co tu doradzać? Bierzesz obojętnie co, żebyś mógł sobie przykleić do czoła...
- Obojętnie co?! - odkrzyknął zbulwersowany Luke. - Dziewczyno, czy ty wiesz o czym my rozmawiamy? Tu chodzi o odpowiednią gęstość, długość i pasujący kolor! Siedzieliśmy tam ponad godzinę, a ty śmiesz twierdzić, że to "nic takiego"?! - Luke z powagą wypowiedział ostatnie słowa.
- No dobrze, dobrze. - odparła Alice. Luke spróbował ją dyskretnie objąć ramieniem, jednak po drodze przewrócił wazon. Sierota z niego. Zwykle nie denerwuje się przy dziewczynach. Spojrzałem na Natalie i Beau'a. Ujrzałem szczęśliwą i roześmianą dziewczynę. Jej głowa opierała się o obojczyk Beau'a, on obejmował ją ramieniem. To właśnie przy nim czuła się bezpieczna, zapominała o problemach. Była naprawdę niesamowitą dziewczyną i od początku miałem nadzieję, że my, jako Janoskians będziemy dla niej  i Ali kimś więcej. Jednak wybór należał do niej.
   W tym momencie zrozumiałem. Ona już wybrała.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Na początek chcemy Wam podziękować za rekord w komentarzach i ponad 3,5K wyświetleń! Mamy nadzieję, że dobijemy naszej wymarzonej 18 w komentarzach już niedługo! 

Czekamy na wasze opinie. 
Następny rozdział pojawi się w przeciągu tygodnia. Zapraszamy do zaktualizowanej zakładki 'Bohaterowie' 
Kochamy Was, Autorki
PS. Założyłyśmy oddzielne konta na tt, liczymy na follow! 
@Luke_my_pizza - Ali
@luvmylahme - Natt











czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 8

*przeczytajcie notkę pod rozdziałem*

Alice's POV

   Już w autobusie Natalie zachowywała się niespokojnie przez ten nieoczekiwany telefon od Julie. Jednak wolałyśmy nie załatwiać takich spraw w komunikacji miejskiej. 
   Gdy wreszcie wspięłyśmy się po schodach do naszego mieszkania, postanowiłyśmy troszkę się ogarnąć. Zmyłyśmy makijaże, przebrałyśmy się w luźniejsze ciuchy, spięłyśmy włosy. Usiadłyśmy po dwóch stronach mojego łóżka i wykręciłyśmy numer sąsiadki. 
- Hej, dobrze że dzwonisz. - usłyszałam głos.
- Hej, tu Natt i Ali. Jesteś na głośniku. Co to za ważna sprawa? 
- Zaraz... Jesteście w Londynie? 
- Tak, siedzimy w naszej sypialni.
- To za 5 minut do was przyjdę i opowiem co się stało. 
- Okay, czekamy.
   Julie wparowała do naszego domu bez pukania, jak to miała w zwyczaju i nawet zakluczyła za sobą drzwi. Zawiesiła torebkę na klamce i usiadła na krześle.
- No więc... - zaczęła niepewnie. - Do internetu dostały się zdjęcia z ostatniej imprezy.
- To nic takiego! Już to przerabiałam. - Natt odrazu się wyluzowała.
- Chodzi o to, że to nie są zdjęcia tylko z wieczoru.
- No i co z tego?
- To, że są zdjęcia mokrej Alice, ciebie przy, a raczej NA Beau... - nie dokończyła, bo Natalie odrazu jej przerwała.
- To oznacza, że...
- Ludzie nas krytykują? - włączyłam się do rozmowy.
- Nawet gorzej. Jesteście wyzywane od dziwek, suk itp. Głównie chodziło o Natt. - Julia mówiąc to spojrzała na niespokojną Natalie. Moja siostra nie cierpi być oceniana. Nie jest w stanie się tym nie przejmować. W przeszłości... Miała z tego powodu nie miłe przeżycia. Od razu jej oczy zaszły łzami, a ona opadła na łóżko. Wiedziałam, że tak będzie. Od początku miałam złe przeczucia. Takie rzeczy nie uspokajają się z dnia na dzień!
- Julie, czy musiałaś mi to mówić? Ten weekend mógł się skończyć spokojnie! Może w ogóle bym tego nie zauważyła!
- Nie chciałam ukrywać przed tobą prawdy. Na moim miejscu zrobiłabyś dla mnie to samo, prawda? - Oczywiście, że to była prawda, ale Natt w tej chwili nie panowała nad sobą. Szybko wyciągnęła z kieszeni telefon i sprawdziła twitter'a. Interakcje zawalone spamem ze zdjęciami, wielkimi napisami: WE DON'T WANT YOU HERE, a także zwykłymi obraźliwymi postami. Nawet jej znajomi ze szkoły pisali coś w stylu: "Wow. No to jest sławna. Ciekawe, jak się z tym czuje..." Po policzkach mojej siostry kapały łzy. Mi też było przykro i czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy, ale starałam się tego nie okazywać. Jeśli zobaczy, że też się przejmuję, będzie już na samym dnie. Zakryła twarz dłońmi i przewróciła się na bok. Usiadłyśmy obok niej i spojrzałyśmy na siebie. Julie lekko się do mnie uśmiechnęła, co miało znaczyć : Dobrze, że chociaż ty się nie przejęłaś. W odpowiedzi pokręciłam głową. Ja też nie daję rady. Ale powiedziałam sobie: nie. Muszę być silna. Dla Natt.
- Natt, nie denerwuj się... to umilknie... - Julie próbowała pocieszyć przyjaciółkę.
- Jak mam się nie denerwować? Cały twitter o mnie huczy, a ja przecież tylko bawiłam się na imprezie jak każdy! Jaka ja byłam głupia....
- Nie mów tak, słońce. Zobaczysz. Jak tylko Janoskians się dowiedzą na pewno coś...
- NIE. Nie, nie, nie. Nie chcę, żeby próbowali to odkręcić. Będą mieli poczucie winy, a przecież to nie tak...
   W tym momencie zadzwonił telefon. Natalie tylko przekręciła się na drugą stronę, dając mi do zrozumienia że to ja mam odebrać. Spojrzałam na komórkę i pokazałam Julie. To był Daniel. Wyszłam z pokoju, żeby spokojnie porozmawiać.
- No hejka. - zaczęłam lekko zachrypniętym głosem.




Jai's POV


   Właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi, więc wyszedłem po pizzę. Nie zrobiliśmy dzisiaj obiadu, bo cały dzień sprzątaliśmy po imprezie. Było już trochę za późno na obiad, ale umieraliśmy z głodu. Gdy wróciłem chłopcy czekali już przy stole. Kiedy ciepłe pudełko dotknęło blatu zamiast całej pizzy zostały kilka kawałków. Przeżuwaliśmy w milczeniu, skupiając sie na nieziemskim smaku każdego kęsa.
- O czym tak myślicie? - zagaiłem
- Myślę o tym, że nikt nie może zabrac mi tego kawałka, bo własnie go zaklepałem. - powiedział James.
- Ja próbuję sobie przypomnieć jaki był nasz pierwszy filmik w parku w Melbourne. - stwierdził Beau.
- Chyba Q&A.
- Tak! Dawno nie odpowiadaliśmy na pytania od fanów.
- To może zrobimy kolejne Q&A? Nakręćmy to razem z dziewczynami!
- Tak, to byłby dobry pomysł, bo tak w sumie to nie wiemy o nich zbyt wiele... - rzeczywiście. Właściwie nie znamy ich przeszłości... ani nawet ulubionego koloru. Chyba czas najwyższy, żeby poznać je lepiej. Jak my się tak szybko zaprzyjaźniliśmy, nie wiedząc o sobie praktycznie nic?
- Zadzwonię do nich, kiedy mają czas. - zarządził Daniel. Wybrał numer do dziewczyn i przyłożył telefon do ucha czekając na sygnał. Reszta z nas usiadła w salonie, a Skip nieustannie wędrował po pokoju - jak zawsze, gdy rozmawia przez telefon.
- Hej! - usłyszeliśmy jak rozmawia przez telefon. - Razem z chłopakami wpadliśmy na pomysł nakręcenia Q&A, chcecie razem z nami? - zapytał. - COOO?! - wrzasnął.
- Co? Ali coś się stało?! - Luke zareagował od razu. - Widziała co jest pod moim łóżkiem? - wszyscy spojrzeliśmy na bliźniaka.
- Co ty masz pod łóżkiem?
- Kapcie...yyy... Tylko kapcie. - chcieliśmy o coś spytać, ale naszą uwagę przykuł Daniel.
- Jedziemy do Londynu. Dziewczyny nas potrzebują. - oznajmił łapiąc kurtkę i rzucając kluczyki od samochodu Beau'owi.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

WAŻNE. 
Chciałyśmy Wam powiedzieć, że jest nam przykro. Podsumowując, mamy ponad 10 stałych czytelników, a pod każdym rozdziałem jest max 7 komentarzy. To i tak dużo, ale chcemy wiedzieć, czy po prostu kogoś straciłyśmy? 
Do osób, które piszą z anonima:
Podpisujcie się! Twitterem, imieniem, przezwiskiem, jedną literką. Bylebyśmy wiedziały, kto komentuje. 
Wytrwałym komentatorom dziękujemy,
a reszcie mam nadzieję podziękujemy też w przyszłości. 
PS. Dzisiejszy rozdzial jest krótszy. Jeszcze nie wiemy kiedy dodamy nexta. 
Pozdrawiamy, 
Autorki xx





sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 7

Alice's POV

  Ten tydzień minął wyjątkowo szybko. W szkole nic ciekawego się nie działo, a popołudniami jak zwykle wychodziłyśmy na spacery albo siedziałyśmy w mieszkaniu. Nie tęskniłyśmy za weekend'em z Janoskians, bo nie dawali nam do tego powodu. Cały czas snapowaliśmy i sms'owaliśmy (przez co już 2 razy pan z historii zabrał mi telefon na lekcji - dzięki Luke), a czasami nawet dzwonili do nas wieczorami.
   W końcu nadeszła wyczekana sobota. Miałyśmy jeszcze kilka dobrych godzin do imprezy (łącznie z dojazdem), ale już zaczęłyśmy się szykować. Natt jako pierwsza. Po niecałej godzinie zaczęło mnie to nudzić.
- BOŻE! Mamy tylko jedną łazienkę, pogódź się z tym i wyłaź! - waląc w drzwi wymyślałam coraz to nowsze skargi na siedzącą w niej Natalie. - Co ty tam robisz?
- Zamknij się i patrz! - łaskawie wychodząc z łazienki podsunęła mi pod nos telefon.
- No i co? To tylko Daniel przytulający się z jakąś laską... CZY TO TY?!
- TAK! - Ktoś musiał nas sfotografować! To był tylko przytulas na pożegnanie, ale patrz na odpowiedzi na tego tweeta. Ja serio nie wiem co o tym myśleć. - Miała rację, jedni ludzie pisali, że są słodką parą, inni od razu ją znienawidzili. Była też mała grupa osób, które pisały coś w stylu: "Dajcie na luz to tylko jego koleżanka". - Oni mnie kochają czy nie?!
- Spokojnie, to nie jest na jego profilu, tak? Nikt nic nie...
- Czyżby? - przerwała mi. - Odpowiedział na to. Czyli wyświetliło się na jego profilu...
- A jak ON to skomentował? I czy ludzie wiedzą, że to ty?
- "Dajcie spokój, to moja koleżanka nie róbcie z tego dramy" - przeczytała. - I tak, kilka osób mnie w jakiś magiczny sposób poznało PO TOREBCE i zaczęli mnie oznaczać....
- Spokojnie, to minie.
- ŁATWO CI MÓWIĆ. - Natt była coraz bardziej zestresowana.
- Posłuchaj. Nie myśl na razie o tym, tylko o imprezie. Tam będą Janoskians, możemy z nimi pogadać. Rozerwiemy się dzisiaj, jasne? A teraz przepraszam, ale też muszę się wyszykować.
   Po pewnym czasie udałam się do salonu. Ustawiłyśmy się obie przed lustrem.
- I jak? - spytałam.
- Cudnie. - westchnęła Natalie. Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Wyglądałyśmy naprawdę dobrze. Byłam ubrana w obcisłe dżinsy, koszulę zawiązaną tak, by odkrywała brzuch i czarne szpilki, a Natalie - krótkie, ciemne, dżinsowe szorty i cytrynową koszulę z długim rękawem, a pod spodem czarny top. Oczywiście nie zapomniała o swoim ulubionym, białym kolczyku w nosie. Obie zrobiłyśmy sobie pasujące makijaże.
- Nie sądzisz, że zbytnio się odstawiłyśmy?
- Posłuchaj mnie, Ali, i to uważnie. Nie idziemy na urodziny jakiegoś Bob'a z klasy 3G, tylko na imprezę do nieźle rąbniętych, ale jednak sławnych YouTube'erów. Wiesz mi, będziemy tam pasować.
- Oby było tak jak mówisz. - Westchnęłam i skończyłam ten temat. - Masz bilety na autobus?
- Spoko, o wszystko zadbałam. Daniel wysłał mi smsa z godziną i w ogóle. - Rzuciłam mojej siostrze płaszczyk, zakładając swój. Stojąc przed drzwiami spojrzałam na zegarek i oznajmiłam:
- Jeżeli wyjdziemy za 10, 9, 8... będziemy spóźnione, ale tak by nie przekraczało to reguły savoir vivre'u. 65, 4  i będziemy miały wielkie wejście. Uwaga za 3, 2, 1. Już!
   Udałyśmy się na przystanek. O godzinie 20 stałyśmy na ganku Janoskians wraz ze śmieciowym żarciem. Po chwili drzwi otworzył Jai.
- Witam moje ulubione Brytyjki. - przywitał nas z uśmiechem.
- Hej Jai! - odpowiedziałyśmy chórem.
   W środku już od progu było słychać muzykę. W salonie zastałyśmy grupę ludzi. Usiadłyśmy przy barku obok James'a, Luke'a, Jai'a, Beau'a i kilku osób. Zanim James przedstawił nam nieznajomych byłam już pewna kogo spotkałyśmy. Dziewczynę rozpoznałam po wielkim uśmiechu i perfekcyjnym makijażu. Jednego ciemnoskórego chłopaka po jasnym znamieniu pod dolną wargą, drugiego po nieogarniętych blond wlosach.
- To Alice i Natalie. Alice, Natalie poznajcie Zoe, Mazza i Caspara. - powiedział James.
- Cześć! Kojarzę was z Youtube'a. - przywitałam się.
- Ojej, serio? - Zoe odpowiedziała pytaniem.
- Dobra dziewczyny, nie chcemy wam przerywać, więc idziemy na parkiet!
- Tak, tak... idźcie... - oznajmiła skoncentrowana na rozmowie o ciuchach z Natt, Zoe. W tym samym czasie mój telefon zadzwonił.
- Przepraszam muszę odebrać. - poszłam na taras, by spokojnie porozmawiać. Niestety to były tylko jakieś dzieciaki, które robiły sobie żarty i chciały sprzedać mi kilogram ziemniaków. Ta gimbaza czasami mnie dobija. Nie chciało mi się wracać do dusznego salonu, więc postanowiłam zostać i się przewietrzyć. Jednak przeszkodziło mi w tym kilka obściskujących się par, które mimo wczesnej pory były całkowicie pijane. Wychodząc natknęłam się na Natt rozmawiającą z Danielem o dzisiejszej akcjji ze zdjęciem.
- Spokojnie, to nic takiego. Za dwa dni niczego nie będą pamiętać.
- Chyba masz rację.
- Dobra, ja lecę po mopa, bo tamten gościu się zrzygał. - Daniel stwierdził z niesmakiem wskazując na pochylonego nastolatka.
- Idziemy potańczyć? - spytałam Natt, gdy wróciłyśmy do salonu.
- Idź już, za chwilę do ciebie dołączę. - odpowiedziała i ruszyła w stronę siedzących na kanapie James'a i Beau. Reszta YouTube'erów bawiła się już na parkiecie.
   Bawiłam się z nimi jakiś czas, a gdy zerknęłam w stronę Natalie właśnie robiła sobie selfie z bliźniakami. Napotkałam wzrok Luke'a. Szepnął coś do Jai'a i poszedł w moją stronę. Z głośników właśnie poleciała piosenka moja ulubionego zespołu Paramore Daydreaming. Był to jeden z wolniejszych utworów.
- Zatańczysz? - spytał mnie Luke podając mi rękę. Uśmiechnęłam się i przyjęłam propozycję. Brooks objął mnie w pasie i lekko przyciągnął do siebie. Splotłam swoje dłonie na jego karku. Zaczęliśmy kołysać się w rytmie muzyki. Spojrzałam w jego brązowe oczy i zapomniałam o wszystkim wokół. Nie przejmowałam się chłopakami i Natt przyglądającym się nam z kanapy. Ani resztą osób tańczących obok nas. Ani roześmianą Zoe robiącą akurat pamiętkowe foty (po raz kolejny tego wieczoru). Nic w tym momencie mnie nie obchodziło. Byliśmy tylko my. Luke i ja. I nic więcej.
   Piosenka mijała, a my bez przerwy patrzyliśmy sobie w oczy. Na koniec przytuliłam się do niego. Leciał już kolejny kawałek, a my staliśmy bez ruchu. Zetknęliśmy się czołami, a on wyszeptał:
- Nawet nie wiesz jak długo czekałem na kogoś takiego jak ty. - Powoli się od niego oderwałam.
- Jak ja? Co we mnie takiego wyjątkowego? - nastolatek złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia na balkon. Oparł się o barierkę i wbił wzrok w rozgwieżdżone niebo.
- Nie wiem, czy powinienem ci to mówić... W końcu znamy się dopiero kilka dni i dużo o sobie nie wiemy, ale... - widać było, że nie może dobrać odpowiednich słów.
- Nie musisz mi nic mówić. Nie teraz, nie dziś. - po tym podniósł na mnie niepewnie wzrok.
- Jesteś... inna. Większość dziewczyn chciałaby już znać najmniejszy szczegół.
- Nie widzę sensu w wyciąganiu od ciebie tych informacji, jeśli nie wiesz jak to określić. Po prostu poczekam... - nie zdążyłam dokończyć zdania, bo Lukey mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Dobrze czułam się w jego ramionach, dotykając mięśni i czując zapach perfum. Wyszeptał krótkie "dziękuję" i pocałował mnie w policzek.
   Wróciliśmy do środka i chciałam już biec do mojej siostry, ale zobaczyłam, że siedzi przy barku razem z Casparem, popijając drinka.  Usiadłam więc obok Jai'a na fotelu.
- I jak podoba ci się impreza? - spytał.
- Jest super. - zapewniłam. - Wiesz, nie często chodzę na imprezy "fejmów z YouTube'a".
- Zacznij się przyzwyczajać, bo znając nas, takie atrakcje to codzienność. - uśmiechnęłam się do niego. Zauważyłam, że moja siostra niepewnie podnosi się z miejsca. Chciałam do niej podejść, ale wtem ujrzałam, że blondyn prosi ją do tańca. Mimo tego, że była lekko wstawiona stąpała z gracją. Natalie kiedy chce może zatańczyć wszystko, od hip-hopu do walca. Do ostatniego wystarczy jej tylko doświadczony tancerz. Mazz widząc kto wkracza na parkiet puścił wolną muzykę. Tancerze patrzyli sobie w oczy. Wydawało się, że nic w tej chwili nie może im przeszkodzić w tej chwili. Byli całkowicie pochłonięci muzyką. Cas prowadził Natalie niezwykle płynnie. Goście nie zwracali na nich uwagi, bo nie byli już do tego zdolni. Jedynie siedzący na kanapie James, Beau i Jai śledzili każdy ich ruch z płonącą zazdrością w oczach. Gdy piosenka się skończyła Natt ukłoniła się z gracją i podziękowała oddalając się do mnie.
- Natt, musimy pogadać.
- Jasne, o czym? - zapytała z zaskoczoną miną, bo właśnie pochwyciła zirytowane spojrzenia trzech członków Janoskians.
- O mnie... i Luke'u.
- Coś się między wami wydarzyło?
- Tak, ale nie wiem, czy to...
- Gadałaś z nim?
- Tak, ale dalej nie wiem co o mnie sądzi.
- Słuchaj, widzę jak na ciebie patrzy i widzę też różnicę między jego stosunkiem do mnie czy Zoe a do ciebie. Naprawdę jesteś dla niego ważna. Nie zepsuj tego. - zaskoczyły mnie jej słowa. Sądziłam, że będą mniej trzeźwe. Z resztą nie ważne. Postanowiłam pogadać z nią o tym kiedy indziej.
   Tańczyłyśmy razem z Casparem, Zoe, Danielem, James'em i Jai'em. Mazz bawił się w DJ'a, a Beau poszedł uzupełnić zapasy napoi do kuchni. Było coraz później, a co za tym idzie - wszyscy byli bardziej wstawieni. Niektórzy sprawiali wrażenie kogoś z zupełnie innego świata. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Następnie ten "ktoś" objął mnie od tyłu i oparł na mnie głowę tak, że podbródkiem wpasował się w miejsce przy obojczyku.
- Luke? - odpowiedziało mi ciche mruczenie. - Brałeś coś? - jednak nie mogłam przestać się uśmiechać. Czemu ci idioci są jednocześnie irytujący i tacy zabawni? W tej chwili usłyszałam szept tuż przy uchu:
- Ali... Jak się bawisz dzisiaj? Tutaj? Teraz? - byłam pewna, że troszkę wypił po lekkim seplenieniu. - Bo widzisz... dla mnie jest cudownie... ale wiesz, co byłoby idealne? - wiedziałam, że nie będzie trzymał mnie w niepewności. - Ty... i ja... razem. Co ty na to? - teraz stałam odwrócona twarzą do niego. Nie schlał się aż tak strasznie, ale pomyślałam, że w sumie pewnie i tak nie będzie nic z tego pamiętał.
   Rzucił mi wyzywające, ale jednak nadal trzeźwe spojrzenie. Postawiłam mu kołnierzyk koszuli w kratę i złapałam za niego, przyciągając go do siebie bliżej. Gdy tylko zetknęliśmy się czołami, przeszył mnie przyjemny dreszcz. Luke ostrożnie mnie pocałował, a ja wpiłam się w jego usta, dając mu do zrozumienia jedną rzecz: Tak, ja też ciebie chcę. Wplotłam palce w jego kręcone włosy. Chłopak delikatnie popchnął mnie do tyłu, a gdy wpadłam na ścianę oparł się na niej, nie dając mi możliwości ucieczki. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oddychałam głęboko, żeby zaczerpnąć odddechu. Luke uśmiechnął się do mnie, a ja wybuchłam śmiechem i wtuliłam się w niego. Ten objął mnie ramieniem i wróciliśmy do naszych znajomych, którzy z każdą minutą szaleli coraz bardziej. Natalie tańczyła jak dzika razem z Zoe, Casparem i Jai'em do piosenki #Selfie.
   Reszta imprezy minęła szybko, bo wszyscy byli nieźle podpici. 


Natalie's POV

- AAAAAAAAAAAAAAAA!! - Obudził mnie głośny krzyk i plusk wody. Bez otwierania oczu stwierdziłam, że leżę na czymś ciepłym. Spróbowałam zasnąć, ale przeszkodziło mi w tym pragnienie i tępy ból głowy. Moja poduszka nagle się poruszyła. Zobaczyłam nic innego jak śpiącego Beau'a. Wszystko było by w miarę normalne, gdybym spała OBOK niego, a nie NA JEGO TORSIE. W dodatku miał do połowy rozpiętą koszulę, a ja rozczochrane włosy. Z myśli o kacu wyrwało mnie jedno niepokojące pytanie, które nie chcący powiedziałam zbyt głośno.
- CZY MY ZE SOBĄ SPALIŚMY?! - Mój krzyk od razu obudził Beau'a, który nie zdążył nic powiedzieć, bo do rozmowy dołączył James.
- Co u was tak głośno?
- Natt po prostu trochę zaskoczyła cała sytuacja. - oznajmił zaspany Beau, przecierając oczy. - Trochę nam się zapomniało ostatniego wieczoru, co nie? - gwałtownie przeturlałam się na wolną część kanapy.
- O czym my teraz rozmawiamy?! Beau, czy my... Zaraz, ale ja nic...
- Nie pamiętasz? - dokończył za mnie. - No brawo, przecież ja też nie! - to była całkiem poważna sprawa, ale gdy szukaliśmy odpowiedzi śledząc wzrokiem pomieszczenie, usłyszałam cichy śmiech James'a. W końcu cała nasza trójka się roześmiała.
- Taka sytuacja. - podsumował Yammouni uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Dobra, idę poszukać Alice. - właśnie się podnosiłam...
- Nie tak prędko! - Beau złapał mnie za szlufkę przy szortach i pociągnął z powrotem na łóżko. Wylądowałam zdecydowanie za blisko niego, żeby uznać to za przypadek. - Spieszy ci się gdzieś?
   Spojrzałam na niego z góry. Dosłownie, bo akurat leżałam, opierając się na rękach przy jego głowie i prawie stykaliśmy się nosami. Na moje usta wpełzł nieproszony cień uśmiechu. Nie zdążyłam nic mu odpowiedzieć, bo akurat do pokoju wpadła moja siostra.
- JA SIĘ PYTAM: JAK JA TO ZROBIŁAM? - przywitała nas krzykiem. - Zaraz... co wy tu...
- To nie tak jak myślisz! - szybko niczym ninja odepchnęłam od siebie chłopaka, ale niestety wylądowałam na podłodze. Ten tylko się roześmiał i pomógł mi wstać.
- Spokojnie, Natt, przecież nic między nami jeszcze nie zaszło. - przypomniał mi ze spokojem w głosie.
- Jeszcze! - podkreślili chórem James i Ali, po czym przybili sobię piątkę. Jednak coś mi tu nie grało...
- Ali, czemu jesteś cała przemoczona? - spytałam z ciekawości.
- Obudziłam się trochę zbyt gwałtownie, gdy byłam na środku basenu na dmuchanym materacu, więc wpadłam do wody. - wyjaśniła. - Krzyczałam o pomoc! Nic nie słyszeliście?
- A więc to mnie obudziło...
- Nie ma za co. - zakończyła sarkastycznie. - O nie! Na materacu chyba został mój telefon! - Powiedziała po czym wybiegła z domu. Znów usłyszeliśmy  dźwięk charakterystyczny dla skaczącej do wody Ali.
- Dobra chodźmy poszukać reszty. - odparłam. Nie musiliśmy się wysilać bo wchodząc do łazienki James krzyknął.
- PRAWIE JAK TĘCZA! - To określenie wzięło się z tego, że od pasa w dół Daniel był w wannie. No ale... głowa w muszli toaletowej. Było widać, że miał ciężką noc. Nie chciałam go widzieć w takim stanie, więc poszłam szukać Jai'a i Luke'a. Nie musiałam fatygować się dwa razy, bo leżeli na łóżku przytuleni do siebie. Jai obejmował Luke'a jak misia i ssał kciuka. Starszy bliźniak miał minę jakby bardzo mu to odpowiadało. Na ten widok zwijałam się po podłodze ze śmiechu.
- HAHAHAHAHAHAHAHAHHAOBOŻENIEWIERZEAHAHAHAHAHAH! EJ, CHŁOPAKI CHODŹCIE!! AHAHAHHAHHAAHHAHA.
- Co jest?! - wpadli do pokoju. Widząc cała scenkę nie śmiali się tak jak ja. Zamiast tego wyciągnęli telefony i zaczęli robić zdjęcia oraz kręcić keeki. Mimo całego hałasu bliźniaki nawet się nie ruszyły. Po dłuższym czasie Daniel stwierdził, że trzeba zrobić im jakiś odjazdowy kawał. Po namyśle stwierdziliśmy, że pomożemy fanom lepiej ich rozpoznawać, dając im kolejną różnicę.
- Dobra... James podaj mi golarkę i piankę do golenia. - powiedział pochylający się nad bliźniakami Beau. Po chwili przyznał: - Okey... Luke jest załatwiony. Czas na Jai'a. - Po kilku minutach Beau odsunął się ukazując swoje dzieło. Pozbawił ich po jednej brwi. Starszy brat nie miał lewej, a młodszy prawej. - Spróbujmy się wycofać po cichu. - Zaczęliśmy wychodzić, ale przeszkodził nam w tym kolejny plusk i krzyk Ali. Chyba znalazła telefon. Nasze ofiary losu obudziły się i spojrzały po sobie.
- Ekhm... Jai... no wiesz coś jest nie tak z twoją prawą brwią. - Zauważył Luke.
- Twoja lewa też nie czuje się najlepiej.
- Czy coś mnie ominęło? - W drzwiach stała cała mokra i tym razem z telefonem Ali.- Sory, że tak długo mnie nie było, ale nawet nie wiecie jak trudno jest nie utopić telefonu. - Chciała jescze coś dodać lecz przeszkodził jej w tym Luke.
- Uśmiech! - krzyknął z aparatem w ręku. Oczywiście ja i mój refleks na widok flesza zdążyliśmy zapozować. Reszcie nie poszło najlepiej, ale i tak nikt nie przebije Alice, która wygrała to zdjęcie pokazując środkowy palec do obiektywu. Dołączcie jeszcze do tego na pół rozmazany makijaż, mokre włosy i ciuchy. Tak - Ali jak zawsze ponętna.
   W kuchni znaleźliśmy karteczkę oznajmującą pochyłym pismem, że Caspar, Mazz i Zoe pojechali taksówką do domu już wcześnie rano. Reszta gości po prostu zmyła się bez zapowiedzi. Czyli całe sprzątanie padło na nas.
   Po długiej pracy wszystko było ogarnięte. Właśnie miałyśmy wychodzić, gdy zabrzęczał mi telefon. Zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od Julie. Gdy do niej oddzwoniłam, miała trochę inny głos niż zwykle.
- Musimy pogadać. I to poważnie.
- Wiesz, nie mam teraz za bardzo czasu, może potem...
- Zadzwoń najszybciej jak będziesz mogła. - słyszałam lekkie napięcie w jej głosie.
- Okay, oddzwonię.
   Pożegnałyśmy się z chłopakami i udałyśmy w drogę powrotną. Nie mogłam przestać myśleć o tej "ważnej sprawie", więc jak tylko wróciłyśmy do Londynu zadzwoniłam do Julie. To była zła decyzja. Nie myślałam, że to będzie coś aż tak złego. No ale cóż, niektórych rzeczy w życiu nie można przewidzieć. Ale to mnie przerosło. Nie wytrzymałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
DAM DADADAM DADADAM DADAM!
Z radością oznajmiamy, że właśnie przeczytaliście nasz nowy rozdział!
Dlaczego z radością? Bo teraz możecie go skomentować.
Dziękujemy za ponad 2600 wyświetleń, a co najważniejsze życzymy wam: 
Wesołych Świąt! 








piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 6

Natalie's POV
- Fuck! - krzyknął zirytowany Jai.
- Nie mów, że spaliłeś drugi popcorn? - podbiegłam do niego, był w kuchni pełnej dymu i spalenizny.
- Twoja mikrofalówka jest jakaś dziwna! - najlepiej zwalić na biedny sprzęt domowy. Nikogo nie było u nas w domu, więc zaprosiłyśmy chłopaków do siebie. Pomyślałam, że to dobry pomysł - mikrofalówka raczej jest odmiennego zdania.
- No chodźcie już! - wrzasnął Beau. - Bo nigdy wam nie pokażemy naszego konta!
- Co się drzesz?! - weszłam do pokoju z torebką chipsów. - Już jesteśmy.
   Rozsiadłam się na kanapie między chłopakami i Ali. Janoskians włączyli nam Youtube i pokazali ich wszystkie konta. Było ich kilka.
- Ej, co ty robisz? - zobaczyłam jak James zabiera komputer i lajkuje wszystkie swoje filmiki z naszego konta. - Serio?
- To tylko parę sekund, daj spokój. - uśmiechnął się niewinnie. Nie mogłam się na niego dłużej gniewać.
   Podłączyliśmy laptopa do telewizora, "aby był lepszy efekt" - jak to przyznał Skip. Najpierw zobaczyłyśmy materiały z ich trasy koncertowej 2013. Wszyscy śmiali się i tarzali po podłodze. Przez niektóre momenty Ali wypluła swoje picie prosto na Jai'a. Biedny chłopiec, miał całą bluzę od Fanty. O dziwo w ogóle się tym nie przejął. Po obejrzeniu kilku filmików z Dare Sundays zrozumiałam dlaczego. Oni robili, jedli i wciągali takie rzeczy, że chyba życie już ich nie kopnie w dupę.
   Po jakichś dwóch godzinach śmiania się, gadania, jedzenia chipsów i spalonego popcornu stwierdziliśmy, że czas wyłączyć youtube. W ostatniej chwili Ali i ja równocześnie zauważyłyśmy coś niezwykle interesującego.
- STOP. James, nie wyłączaj nic! Zostaw! - rozkazała Ali i przeczytała na głos: - "Drunk Luke wants his mom"? - spojrzałyśmy po sobie. Ciekawy tytuł filmiku. Nasz wzrok napotkał Luke. Zaczęła się walka o myszkę.
- ALI ŁAP! - wylądowałam w żelaznym uścisku Lukey'a. - EHHHHHHHHH - głęboko zaczerpnęłam oddech, czując jak James przechwytuje bliźniaka.
- MAM TO! - Ali wrzasnęła włączając filmik. Zobaczyłyśmy zdruzgotanego i wrzeszczącego "PICK UP!" do połączenia ze swoją mamą Luke'a. Jego ręka wylądowała w dość dziwnym miejscu. Przy wszystkich tych czynnościach na dodatek kiwał się w przód i tył.  Jednym słowem - sikałyśmy ze śmiechu po kątach. Z resztą nie tylko my. Chłopaki mieli równy ubaw jak my.
- No dobra, dajcie już spokój. - powiedział Luke, zatrzymując powtarzający się już piąty raz filmik. Następnie sam się głośno roześmiał i dołączył do nas - wszyscy leżeliśmy teraz jedno przy drugim na kanapie, trzęsąc się w ostatnich napadach śmiechu. Brooks rzucił się na nas, przygniatając nam nogi.
   Po chwili uspokoiliśmy się całkowicie, jednak nikt nie ruszył się z miejsca. Pierwszy odezwał się Skip:
- Może już będziemy wracać? Późno jest.
- Aha... Nasi rodzice wrócą z jakieś pół godziny. - odpowiedziałam
- A co? Wstydzicie się nas? Nie chcecie nas przedstawić rodzicom? Bo co? Bo jesteśmy sławni? Bo ludzie nas kochają? Bo jemy dziwne rzeczy? Bo pijemy dziwne rzeczy? Bo dziwnie się zachowujemy w miejscach publicznych? - Beau zaczął nawijać jak katarynka.
- Bo co? Bo spełniam marzenia? Bo noszę rurki? Bo mam ładną grzywkę? Bo lubię w dupę? - dokończył Jai, na co wszyscy głośno się roześmiali. Znowu.
- Idioci! - skomentowała uśmiechnięta od ucha do ucha Alice.
- Ale i tak nas kochacie! - stwierdził James powoli stając na nogi. - Chodźcie, posprzątamy tu trochę i się wynosimy.
   Po około 15 minutach sprzątania po naszym "oglądaniu filmów" chłopcy szykowali się do wyjścia.
- Właśnie! Przecież nie mamy ze sobą żadnego kontaktu! - przypomniał sobie Jai.
- Mieszkamy obok siebie. Wystarczy, że wychylisz się przez okno. - zauważyłam.
- Ale potem wracacie na tydzień do Londynu, więc musimy być w kontakcie. Macie twitter'a?
- Jasne. - podałyśmy wszystkim nasze username'y, po czym sprawdziłyśmy komórki. 5 nowych followersów. Gdy chciałam dać im follow back, zatkało mnie.
- Czy wy macie zweryfikowane konta?! - na to pytanie chłopcy uśmiechnęli się w odpowiedzi.
- Przecież widziałyście, ile mamy widzów.
- No tak, ale mi raczej chodzi o te przeszło milion fanów! Wow... nie sądziłam, że jesteście aż tak wysoko.
- A chcesz się przekonać? - Luke zaczął szybko pisać coś na telefonie. Sprawdziłam jego twitter'a. Przed chwilą dodał zdjęcie, jak śmiejemy się z ich filmików i... oznaczył nas. Mój telefon nigdy nie widział tylu interakcji, jak teraz. Ludzie zaczęli mnie obserwować, tweet'ować do mnie, dawać RT - jednym słowem powiadomienia szalały.
- Uwaga uwaga. Oficjalnie stwierdzam, że jestem prawdziwym twitterowym fejmem. - ogłosiłam z powagą.
- MY jesteśmy. - poprawiła mnie siostra.
   Wymieniliśmy się jeszcze Snapchatami i numerami telefonów. Nasi sąsiedzi musieli już wracać, więc przytuliliśmy się na pożegnanie. Gdy tylko Ali zamknęła za nimi drzwi, oparła się o nie i zwróciła do mnie:
- O. Mój. Boże.
- Taa... Lepiej nic nie mów. Pierwsza zajmuję łazienkę!
   Gdy leżałyśmy już w naszym pokoju rodzice nadal nie wrócili. Sprawdziłam telefon.
- Wiesz co, chyba wyłączę powiadomienia z twitter'a.
- Ja już to zrobiłam... - odpowiedziała Ali. - Jakie to fajne uczucie, gdy ludzie błagają cię o follow.
- Miłe, co nie?
- A tak poważnie... zaczynam się trochę obawiać.
- Czego?
- Oni mają fanki, które już o nas piszą. Co, jeśli nas nie polubią? Będziemy tak hejtowane... - znowu zaczyna. Czemu ona tak boi się odrzucenia? W dodatku od osób, które mieszkają na drugim końcu świata i ich nie znamy.
- Daj spokój. Nie martw się na zapas. Chyba, że zrobiłaś coś, za co mogłyby cię nie lubić.
- Hm... nie, ale...
- Żadnych "ale". Żyj swoim życiem i nie przejmuj się tak opinią innych. Dobranoc.
   I kto to mówi, pomyślałam. Sama przejmowałam się jeszcze nie tak dawno opinią innych. Byłam wręcz nie do zniesienia. Przeszło mi już... chyba. Mam nadzieję, że to już nie wróci. Nie chcę rozpamiętywać. Muszę żyć do przodu - powtarzam sobie. Ale czy potrafię?
   Potarłam niespokojnie nadgarstki. Jedna blizna nadal była wyczuwalna. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, więc próbowałam zasnąć. Udało się.

   Następnego dnia obudziłam się około 10:00. Ali jeszcze spała, więc poszłam na dół do kuchni. Spotkałam tam rodziców. Mama zrobiła nam śniadanie, a ja opowiedziałam im wczorajszy dzień. Oczywiście nie wspomniałam o każdym szczególe, ale kto normalny tak robi? Na pewno nie przyjaciele kogoś takiego jak Janoskians.
   Po chwili Ali także zbiegła na dół, a ja poszłam się ubierać. Zajęło mi to jakieś 10 minut. Moja siostra poszła w moje ślady i akurat, gdy zeszła na dół, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam uśmiechniętego Beau'a. No i za nim resztę chłopaków.
- Sorki, że tak nachalnie, ale musicie zrozumieć, że jesteście naszymi jedynymi znajomymi w okolicy. Co dzisiaj robicie?
- Aktualnie dopiero wstałyśmy...
- Wow. To wy tak wyglądacie po wstaniu? - wymieniliśmy się miłym spojrzeniem.
- Wejdźcie do środka. - zaprowadziłyśmy chłopaków do naszego pokoju. Rodzice musieli wrócić do miasta, bo kontynuowali wczorajszą "sprawę" czymkolwiek to było. Wyjechali jakieś 5 minut wcześniej, więc zdążyłyśmy się z nimi pożegnać.
- Jakie macie plany na dziś? - zapytał Yammouni.
- Narazie chyba żadne. Musieliście nas serio polubić, skoro chcecie znowu spotkać się z takimi niesławnymi dziewczynami jak my. - zauważyłam.
- Wiesz, nie obracamy się tylko w towarzystwie modelek, aktorek i piosenkarek. Poza tym, gdybym miał wybierać między nimi a wami, to wybrałbym na ten piękny, słoneczny dzień was. - przyznał Luke.
- Och, bo się zarumienię! - padłam na fotel w moim pokoju, wzdychając teatralnie.
   Nagle uslyszałam pukanie do drzwi, podbiegłam do wejścia i ujrzałam zdenerwowaną przyjaciółkę. Julie wparowała do naszego domu zirytowana.
- Szybciej! Zaraz jedziemy! - zapomniałam, że wracając od rodziców miała nas podwieść do Londynu.
- Już idziemy! Daj nam chwilke na zabranie rzeczy.
- Dobra, czekam w samochodzie. - odparła wychodząc z domu. Ja i Ali pobiegłyśmy na górę, by zabrać rzeczy i pożegnać się z chłopakami.
- Słuchajcie, przyjechała do nas koleżanka, która ma nas podwieść do Londynu. Dlatego musicie już pójść do domu. Przykro nam, nie chcemy was wyganiać, po prostu zapomniałyśmy wam o tym powiedzieć i ... - zaczęłyśmy wszystko im tłumaczyć, ale ktoś nam w tym przeszkodził.
- Cholera, samochód nie chce zapalić! Co za kupa złomu! Nienawidzę tego! - Po schodach do pokoju wbiegła Julie klnąc. - Jak ja mam nim jeździć!? Macie jakiś śrubokręt czy coś podobnego?! Czekaj... czy to... - Nagle z rozwścieczonej przyjaciółki zmieniła się w słup soli, nie mogąc nic powiedzieć. - Co wy tu... że wy tak tutaj... i Janoskians... w jednym pokoju... se stoicie... cooooooooooo?!
- Julie, zaraz ci wszystko wyj... - nie dokończyłam, bo dziewczyna już rzuciła się na chłopaków i przytuliła do Jai'a. - Chłopcy to Julie, Julie to... nasi nowi sąsiedzi.
- Yhmm... Cześć? - powiedział niepewnie Jai do nowej znajomej. - Czy mogłabyś... no wiesz... tak troche mnie nie dusić?
- Tak. Jasne. Już się ograniam. - jak poparzona odskoczyła od bliźniaka.
- To ty ich znasz?!
- No raczej! Ja was uwielbiam! - zwróciła się do chłopaków. - Zawsze komentuję i oglądam wasze filmiki na youtube! - zawzięcie zaczęła gestykulować i opowiadać o jej miłości do ich humoru i nich samych. - A moglibyście.... Nie, już nic. To za bardzo psycho.
- Ale co? - spytali jednocześnie. - Chcesz zdjęcie? Autograf? Follow?
- No... Właściwie to wszystko! - Nagle nasz pokój zamienił się w studio fotograficzne. Alice złapała za aparat i zaczęła wszystkich ustawiać.
- Ok, mam trochę naprawdę fajnych ujęć. - powiedziała podekscytowana.
- Pokaż! - Luke od razu zareagował i zaczęli rozmawiać o świetle, ostrości i innych takich...
- Przepraszam, że to mówię, ale trzeba się zbierać. - wszyscy ze smutkiem stwierdzili, że mam rację.
   Odprowadziłyśmy chłopców do domu, a same wsiadłyśmy do samochodu. Julia nawijała o wszystkim jak najęta. Nie dziwiło mnie jej zachowanie. Przecież przed chwilą spotkała swoich idoli w tak niespodziewanym miejscu. Włożyła kluczyki do stacyjki i spróbowała odpalić samochód. Nic się nie stało. Jeszcze raz. Siedziałyśmy wkurzone na starego rzęcha. Julie zaczęła wybierać numer do mechanika, ale ja ją powstrzymałam.
- Wiem do kogo zadzwonić - wzięłam od niej telefon. Gdy usłyszałam dźwięk odbieranego połączenia zaczęłam mówić do słuchawki. - Przyszedłbyś i zrobił coś z tym samochodem? Tak? Dzięki, czekamy! - po chwili przed domem pojawił się Jai niosący narzędzia.
- O mój dobry Boże... Ali, Natt - czemu Jai Brooks niesie w naszą stronę narzędzia?
- Bo naprawi ci auto?
- Ja chyba się zaraz powieszę ze szczęścia...
- Dobra, idę mu powiedzieć, co nie tak. - Alice już otwierała drzwi od samochodu.
- Nie! Ja to zrobię! - nie zdążyłyśmy tego skomentować, bo Julie już wyskoczyła z auta i podbiegła do chłopaka. Jednak w porę się opanowała i rozmawiała z nim normalnie. Po chwili otworzyli maskę samochodu.
- Nie sądziłam, że znam kogoś, kto ich zna. - zagadnęłam.
- Tak, głupio wyszło. W końcu chyba powinnyśmy znać idoli Julie?
- No tak, ale teraz znamy, i to osobiście.
- Ok, możemy ruszać. - powiedziała Julie wsiadając do samochodu. Odpalając wóz opuściła szybę i uśmiechnęła się flirciarsko do Jai'a - Wielkie dzięki za naprawieie auta, jeszcze się zobaczymy! - Julie odjechała z widocznym triumfem na twarzy. Przez całą drogę odpowiadałyśmy jej na pytania o Janoskians. W między czasie przyszedł do mnie sms od Jai'a: "Czy ona mnie podrywała?"  Odpowiedziałam od razu : "Tak ciemna maso" . Po drodze pojechalyśmy do galerii odebrać sukienkę Julie. W maju wybierała się na ślub i chciała wyglądać wyjątkowo.
- HEJ! - podbiegła do nas jakaś nastolatka. - To ty byłaś u Janoskians?!
- Yyy... Nie wiemy o czym mówisz - Ali odpowiedziała i pociągnęła mnie za sobą. - Ona nas rozpoznała! - dodała szeptem. - Chodźmy stąd, błagam!
- Dobra. - powiedziałam - Julie! Możemy już jechać? - koleżanka od razu zareagowała i po godzinie ja i Ali siedziałyśmy w naszym pokoju.
- O której jutro kończysz? Bo ja o 13:30 - spytałam siostrę.
- Po 14:00, więc ty jutro kombinujesz obiad.
- Jeżeli muszę...

   W poniedzialek po szkole udałam się w stronę sklepu spożywczego po składniki na posiłek. Siła wyższa sprawiła, że wylądowałam w knajpie z chińszczyzną na wynos.
- Poproszę 12 spring rolli. - powiedzialam do gościa za ladą.
- Natt? - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Daniela. - Hej, dobrze, że cię widzę.
- Hej! Co tam?
- Niniejszym mam przyjemność zaprosić ciebie i twoją siostrę na imprezę w naszym domu, która odbędzie się w sobotę. Szczegóły wyślę ci w smsie. To jak, idziecie?
- Hhmm... Muszę sprawdzić czy mam wtedy czas. - zażartowałam.
- I jak?
- No jasne, że będziemy! Zaraz lecę o tym powiedzieć Alice.
- No to będziemy w kontakcie, pa!
- Pa! - przytulilliśmy się na pożegnanie i poszliśmy w dwie strony.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 DZIĘKUJEMY NA PRZESZŁO 2000 WYŚWIETLEŃ
Jesteście cudowni, naprawdę! 
Liczę na komentarze, bo chcemy wiedzieć, komu powinnyśmy podziękować za czytanie <3
Postanowiłyśmy dodawać rozdziały co tydzień, ale będą dosyć długie. 
Tak więc następny w sobotę lub (jeśli się wyrobimy) w piątek. 
Kochamy was i dziękujemy za opinie!
Zapraszamy na bloga przyjaciółki *.*










poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 5

Alice's POV

- Umieram! BOŻE, ILE JESZCZE?! - wrzeszczał Skip. - Nie czuję moich nóg!
- Uspokój się, to już ostatnie miejsce. - powiedziała Natalie schodząc z roweru przy wejściu do parku.
- Och, to tu się poznaliśmy! - zauważył z entuzjazmem Luke, po czym zaczął iść w kierunku wody. - Chodźmy na pomost.
   Gdy dotarliśmy na miejsce zaczęliśmy podsumowywać nasz dzień. Pokazałyśmy im prawie całe miasto. Najbardziej podobał im się bar, który znają wszyscy miejscowi. Za dnia podają tam jedzenie, a nocą grają mniej znane zespoły. W tym miejscu możesz się dowiedzieć, zjeść i posłuchać wszystkiego. Chłopcy bardzo dobrze się tam czuli, więc pewnie jeszcze tam kiedyś zajdziemy.
   Usiedliśmy na skraju mostku nad naszym lokalnym, skromnym jeziorkiem. Byłam zapatrzona w malowniczy, pomarańczowo-różowy zachód słońca, gdy poczułam czyjś wzrok na sobie.
- A ty? - spytał Luke, wbijając magnetyczne spojrzenie swoich brązowych oczu prosto we mnie.
- Słucham? - oczywiście byłam wyrwana z tematu i nie miałam pojęcia, o czym rozmawiała reszta przez ostatnie 10 minut.
- Czym się interesujesz? Co robisz w wolnym czasie? - podpowiedział mi Daniel.
- Ja... uwielbiam... sama nie wiem. Wiele rzeczy sprawia mi radość. Jazda na desce, zakupy z Natt, spędzanie czasu z przyjaciółmi. Ale chyba najbardziej intersuje mnie fotografia. - dodałam po namyśle.
- Fotografia, mówisz? Świetnie się składa. - bliźniak Jai'a przysunął się do mnie nieco bliżej, okazując zainteresowanie. Co tu dużo mówić: spodobało mi się to!
- Też lubisz czasem polatać po mieście z aparatem? - starałam się rozwinąć temat.
- Nawet nie czasem. Fotografuję prawie wszystko. Najczęściej wspólne chwile z chłopakami, bo zwykle są warte zapamiętania. - dostrzegłam drobny błysk w jego oku. Wiedział, o czym mówi, bo to go fascynuje, pociąga. Uwielbiam ludzi, którzy mają swoją pasję i dzielą się nią z innymi.
- Aha. Czyli Alice i Luke znaleźli już wspólny język. Chyba kolej na nas? - spytał James. - Jeśli chodzi o mnie to jest to oczywiście muzyka i wszystko co z nią związane.
- Jaki ty nieoryginalny. - przerwał mu Beau. - Kto nie lubi muzyki!
- A ty nie jesteś lepszy! Sport, serio? - odgryzł się Yammouni.
- Nie tylko sport!
- Jak to? - dalej nie słuchałam, bo Luke nagle powstał i chwycił deskę. Co on w ogóle wyrabia?
- Em... Luke? Co ty właściwie robisz? - jednak Brooks mnie już nie słuchał, bo stanął przed resztą Janoskians, wskazując na nich.
- Ja, Luke Anthony Mark Brooks, wyzywam was na pojedynek na triki na desce. - spojrzałam na moją siostrę, która miała właśnie minę pod tytułem: "albo jestem jakaś zacofana i nie rozumiem o czym ty człowieku w ogóle rozmawiasz, albo jesteś ostro rypnięty i nadal nie wiem o co chodzi". Chciałam już coś powiedzieć, ale wszyscy pozostali równocześnie zerwali się na nogi i odpowiedzieli chórem:
- Przyjmujemy wyzwanie!
- Czy tylko ja nie łapię tej sytuacji? - włączyła się Natalie. Następnie została uciszona szybkim ruchem ręki.
- Ta sprawa musi być rozwiązana między nami. - oświadczył z najwyższą powagą najstarszy z Brooks'ów.
Chłopcy zrobili miejsce na mostku i skierowali wzrok na nas. Pojęłyśmy aluzję. Mamy się przesunąć i "nie przeszkadzać mistrzom przy pracy".
   Przeszłyśmy na drugi koniec pomostu i stanęłyśmy niedaleko grupy kaczek. Chyba trochę je spłoszyliśmy.
   Piątka nastolatków naradziła się, wskazując palcem na siebie i pomost, zamaszyście przy tym gestykulując. Pewnie rzucali sobie wyzwania, ale mówili tak cicho, że nic z tego nie zrozumiałam.
- Dobra, Luke. Rzuciłeś nam wyzwanie, więc prezentujesz się jako pierwszy. - powiedział, tym razem głośniej, Jai.
   Chłopak podszedł do linii startu, która jak się okazało była przy nas i zaczął przygotowywać się do jazdy. Właśnie poprawiał sobie włosy (po raz 1362549262 tego dnia) i kładł deskę na ziemii, gdy zauważyłam, że jedna z kaczek podrywa się do lotu. Osiemnastolatek wystartował. Niestety, przejechał zaledwie połowę mostku i właśnie miał podskoczyć na desce, gdy ptak, który niespodziewanie postanowił odlecieć, uderzył prostu na niego. Brooks zdążył zaledwie krzyknąć, bo dziób wbił mu się w brzuch. Zaskoczony stracił równowagę, popchnął deskę daleko przed siebie i upadł tak niefortunnie, że tylko prawa noga miała szansę pozostać na mostku. Oczywiście prawa fizyki zrobiły swoje. Pchnięty ciężarem własnego ciała wpadł do wody bez żadnego ostrzeżenia. Równie zaskoczona przebiegiem akcji kaczka zatoczyła się i spadła na drewniane deski. Po chwili otrząsnęła się i otrzepała skrzydła, po czym odleciała daleko stąd.
   Stanęliśmy jak wryci. Ptak, po zderzeniu, odlatywał z najwidoczniej lekko uszkodzonym skrzydłem. Luke dalej leżał oszołomiony w zimnej wodzie. Deska powoli dryfowała po powierzchni  jakieś 25 metrów od nas. Spojrzeliśmy po sobie.
   W tym momencie wybuchnęliśmy tak gwałtownym, niepohamowanym śmiechem, jakiego nigdy nie zapomnę. Wszystkie ptaki podążyły za swoim kolegą, wystraszone hałasem. Natt musiała oprzeć się o Beau, żeby nie upaść ze śmiechu. Chłopcy już leżeli na wilgotnym drewnie, trzęsąc się nieustannie. Po jakichś 10 minutach wpadliśmy w fazę braku oddechu i bólu brzucha.
- Może ktoś by mi pomógł? - spytał trzęsący się z zimna brunet. Zlitowałam się nad nim i podałam mu dłoń, którą on pociągnął. W sekundę znalazlam się pod wodą
- Apffff - Zaczęlam pluć i chlapać woda Luke'a.
- Kąpiemy się! - wrzasnęli chłopcy.
   Janoskians wskoczyli za nami do wody. Ochlapali wszystko w okół. Tylko Natt została na pomoście.
- Zawołajcie mnie kiedy skończycie - odparła zakładając słuchawki i zamykając oczy.

Natalie's POV

- Napewno nie chcesz wejść do wody? - rzucił do mnie mokry James.
- Wolę nie być mokra.
- Nie wiesz co tracisz! - powiedział, po czym krzyknął: - Ten kto najkrócej wytrzyma pod wodą stawia wszystkim slushe!
   Leżałam wsłuchana w piosenke 5 Seconds Of Summer. Było mi tak wygodnie. Promienie słońca padały na moją twarz. Czułam ciepło i lekki wiaterek wprawiający moje włosy w taniec.  Razem z głosem Calum'a usłyszałam brzęczenie. Otworzyłam oczy. Definitywnie obok mojego ucha latała osa. Poruszyłam się niespokojnie. Panicznie boję się os, bąków i pszczół. Wstałam. Zbliżyłam się do barierki dzielącej mnie od wody. Przed moją twarzą ukazała się osa, niestety zaczęła latać wokoło mnie. Spanikowałam. Moją jedyną drogą ucieczki okazało się jeziorko. Zbliżyłam się do barierki i ześlizgnęłam, skacząc. Cicho krzyknęłam i czekałam na spotkanie z wodą. Mijały minuty. Jakimś cudem zawisłam w powietrzu. Powoli otworzyłam oczy. Myślałam, że wpatruję się w morsko-zieloną głębię wody, ale to były oczy. Oczy o odcieniu każdej zieleni. Oczy Beau'a. Zorientowałam się, że właśnie kulę się w jego ramionach. No to pięknie.
- Podobno nie chciałaś być mokra. - Beau czarująco się do mnie uśmiechnął. - Odstawić cię z powrotem na brzeg?
- Em... - zająkałam się. Odstawienie mnie na brzeg oznaczało wypuszczenie mnie z objęć, czego nie chciałam. Tylko co powinnam odpowiedzieć mu w takiej sytuacji? Zamrugać oczami jak idiotka i wyszczebiotać " Nie musisz mnie odstawiać, tak mi dobrze"? To raczej nie w moim stylu. W końcu nie musiałam mówić nic, bo Brooks przejął inicjatywę.
- No dobra. Nie to nie, nie muszę cię wypuszczać, jak nie chcesz. Ale wiedz, że ja dalej będę się bawił. - powiedział i ruszył w kierunku przyjaciół. - James! Twoja kolej! - krzyknął podrzucając mnie lekko, przez co musiałam złapać się jego koszulki.
- Nieeeeeeee! - wrzasnęłam, ale było za późno. Z rąk Beau'a powędrowałam do James'a. Z DJ'a do Jai'a. Potem do Daniel'a i Luke'a, który chciał przekazać mnie do Al.
- Ali, łaap!
- Nie, nie, nie i NIE! - Ali zaczęła uciekać. Byłam jej za to wdzięczna, bo wątpię, że mogła mnie utrzymać.
- Jak mnie puścicie, pojadę wam po ręczniki do domu! - obiecałam. Podziałało. Luke poszedł ze mną na mostek. Zebrałam rzeczy i wyruszyłam.

Luke's POV

   Ali szybko się wysuszyła i pobiegła do sklepu po obiecane slushe. Wyszedłem z wody i usiadłem razem z chłopakami na piasku. Rozmowa gładko zeszła na temat dziewczyn. 
- To jak wam się podobają nasze nowe znajome? - spytał prosto z mostu Skip. 
- Powiedzmy to sobie głośno: Luke już zaklepał Alice, więc pogadajmy raczej o Natalie. - James jak zwykle piorunuje szczerością. Wszyscy spojrzeli na mnie. Chyba mieli rację, w końcu dogadywałem się z nią najlepiej i byłbym wkurzony gdyby ktoś inny do niej zarywał. 
- To co z Natt? Beau? - James zafalował brwiami, zwracając się do mojego brata.
- Umm... Ale o co ci chodzi? - Beau odchrząknał zdezorientowany.
- Przecież widzę jak ona na ciebie patrzy, i ta scena z osą... - chyba jednak źle zrozumieliśmy naszego przjaciela. 
- To był wypadek, a ona jest tylko przyjaciółką! A teraz przepraszam, idę pomóc Alice. - wstał, po czym rzucił na odchodne: - Serio? Między nami są 3 lata różnicy, w dodatku znamy się tylko 2 dni. Czemu wy wszystko wyolbrzymiacie?!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękujemy za ponad 1700 wyświetleń! 
Co do rozdziału: miał być dłuższy, ale dorzuciłyśmy parę scen, więc ciąg dalszy nastapi ;)
Rozdział powinien ukazać się od razu, jak tylko go napiszemy. Postaramy się zdążyć na sobotę. 
Bardzo prosimy o wasze opinie w komentarzach! 
Polecajcie naszego bloga, bo mamy mało stałych czytelników :(
Podawajcie swoje tt. 
Kochamy was : *




  
   

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 4

Natalie POV
-Mmmmm? - Wydałam z siebie gardłowy dzwięk, odpowiadając na hałas. Otworzyłam oczy i odnalazłam jego źródło. Zobaczyłam mamroczącą i wykonującą gwałtowne ruchy głową Alice. Starałam się ponownie zasnąć, ale siostra nie chciała się uspokoić. Byłam za bardzo nieprzytomna, by zrobić jej jakikolwiek kawał. Owinęłam się kołdrą i podpełzłam do jej łóżka. 
- Ej, wstawaj cioto. - Nie zareagowała - CIOTO, WSTAWAJ! - Słysząc mój krzyk gwałtownie drgnęła i spadła z łóżka. Nie przejmując się siostrą wróciłam i padłam na materac. Niestety mój spokój nie trwał 5 minut, bo usłyszałam łkanie Ali. W sekundę byłam przy niej i obejmowałam ją ramieniem w pełni rozbudzona. 
- Ćśśśśś ... Jesteś bezpieczna, wszystko w porządku - uciszałam ją jak małe dziecko, głaszcząc po głowie i uspokajając słowami. Reagowała w ten sposób tylko na wspomnienia swojego dawnego życia. Tak, to prawda ... Ali miała patologicznego ojca, który znęcał sie nad jej mamą oraz nią, fizycznie i psychicznie.
- Ppppprzepraszszam - powiedziała odzyskując oddech - ale to zzznowu onn.
- Ciii, rozumiem. - wtuliła się we mnie. - Nic nie mów. 
- Mam nadzieję, że w przyszłości na twoim miejscu będzie jakiś przystojny facet. - zwróciła sie do mnie Ali w pełni spokojna.
- Co?
- No wiesz, będzie mnie przytulał i martwił sie moimi koszmarami jak ty! 
- Haahhahaahaahhaaa! Mam nadzieję! Może taki Luke by się nadał? - ostatnie słowa podkreśliłam kuksańcem w bok. Udało mi się. Ali uśmiechnęła się przez łzy.
- Dobra, nie moge się tak nad sobą użalać. Sny snami, ale życie toczy się dalej. - Wstała z łóżka i wydmuchała nos.
   W kuchni byłyśmy jako pierwsze. Złapałam za patelnię i zaczęłyśmy smażyć omlety. Po chwili do kuchni wkroczyli rodzice.
- Co wy tak wcześnie przy robocie? - spytał tata.
- Daj spokój, pewnie nie mogły spać pół nocy po wczorajszych wrażeniach! - odpowiedziała nasza kochana mama. - Opowiadajcie dziewczynki, jak było?
- Całkiem fajnie. Poszłyśmy na deskę, i spotkałyśmy Luke'a. Zaprosił nas do domu i poznałyśmy jeszcze czwórkę chłopaków.
- I JAK?
- Normalnie? Mamo, to jeszcze nie są randki! - oburzyła się Ali.
- JESZCZE, córciu! Jeszcze! - wszyscy sie roześmialiśmy i atmosfera się rozluźniła. Na mojej patelni przypalał sie właśnie omlet, pozostając niezauważonym.
- Tak się składa, że dzisiaj idziemy pokazać im miasto. Właśnie! Wiedziałaś, że oni są sławni? Może to sobie wymyślili, ale na pewno są YouTube'rami.
- Czyli kapucha sie zgadza. - Tata powiedział. - Tak to się mówi?
- Hajs, tato. Hajs. Jasne, mają fajny dom, ale nie przesadzajmy.
   Po śniadaniu poszłyśmy sie wyszykować. Ubrałyśmy krótkie spodenki, T-shirty i nasze ulubione zdarte vansy. Zbiegłam po schodach, by zadać mamie pytanie  na wagę złota.
- Mamooo gdzie tusz do rz ... - przerwałam w połowie, bo usłyszałam rozmowę.
- One zaraz zejdą, ale muszą się najpierw no wiecie: zrobić na bóstwo i te sprawy. - Moja mama wychylała sie przez okno i bezczelnie z kimś rozmawiała. Zaczynałam sie domyślać z kim.
- Ej! Mamo co ty robisz? - Cassandra z trudem wróciła do pomieszczenia. - I gdzie tusz do rzęs?
- Od kiedy nie mogę porozmawiać z naszymi sąsiadami? Tusz w mojej kosmetyczce.
   Odeszłam lekko podirytowana, zmierzając w strone łazienki, gdzie czekała na mnie moja siostra. Opowiedziałam jej całą historię i wreszcie udałyśmy sie na dół gotowe do wyjścia.
- Hejka! Przepraszamy, że musieliście tak długo na nas czekać.
- Nie szkodzi, pogadaliśmy sobie trochę z waszą mamą. - powiedział Daniel, uśmiechając sie do nas.
- Za to też przepraszamy. - dopowiedziałam. - Macie może rowery? Przez całe Clare biegnie ścieżka. Jeśli nią pojedziemy, uda nam sie zobaczyć prawie wszystko.
   Gdy Janoskians wrócili z deskami i rowerami, wystartowaliśmy. Oczywiście jako przewodniczki ja i Ali jechałyśmy pierwsze. Za nami Jai i Beau na rowerach i James na desce. Na samym końcu jechali Luke i Daniel.
   Nasza wycieczka zaczęła sie od pokazania parku, w którym wczoraj spotkałyśmy bliźniaka. W drodze do centrum zatrzymaliśmy się przy budce z lodami i goframi.
- Dzień dobry! - zawołał na nasz widok pan Ralph, sprzedawca w budce i dobry znajomy rodziców. - Jak tam u was?
- Wszystko dobrze, przyprowadziłyśmy do pana naszych nowych sąsiadów.
- Więc na co macie ochotę? - zwrócił sie do Janoskians. - Moją specjalnością są lody czekoladowe.
- W takim razie poprosimy siedem razy pana specjalność.
   Po zapłaceniu Daniel zrobił zaledwie trzy kroki i już cała czekolada wylądowała na jego koszulce. Pan Ralph od razu zareagował i wymienił jego zamówienie na nowe. Lubię go, jest naprawdę miłym gościem. Daniel stwierdził, że jest "zbyt rozpoznawalny, by chodzić po ulicy z wielką plamą na koszulce", więc zebraliśmy sie w najdłuższą z możliwych (ale chłopcy o tym nie wiedzieli) drogę powrotną.
- Naprawdę jesteście aż tacy sławni? - zaczęłam rozmowę.
- Zależy, co masz na myśli, mówiąc "sławni".
- Jesteście Vlogerami, tak? Ale nie robicie zwykłych Video-blogów. Komicy?
- Można by tak określić, chociaż według mnie jesteśmy zwykłą grupą przyjaciół, którzy lubią sprawiać, że inni sie uśmiechają. - wyjaśnił Jai.
- Miłe. Musimy obejrzeć więcej waszych filmików.
- Możemy wam pokazać materiały z naszej trasy, co wy na to?
- Trasy? Koncertowej? To wy śpiewacie? Pieprzysz! Boże, czyli jesteście też BOYBANDEM?
- NOT A BOY BAND! - Wykrzyknęli równocześnie.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- To nazwa naszej trasy: Not a boyband. Nie jesteśmy artystami, mamy tylko 2 piosenki + kilka parodii.
- Przecież znacie Mój Megamix. Jak mogłyście przez niego się o nas nie dowiedzieć? - James wydawał się równie zaskoczony.
- Nie wnikałam we wszystkie piosenki. Sprawdziłam tylko kilka zespołów, w tym The Vamps. Dzięki temu jestem teraz ich fanką.
- Nie ma za co. Wpadnijcie dzisiaj do nas, pokażemy wam z czego żyjemy.
- Jasne, czemu nie? Jedźmy trochę szybciej, zdążymy wam jeszcze pokazać jedyny urok naszego miasteczka.
- Jedyny? Ja już mogę wymienić przynajmniej DWA! A raczej dwie. - powiedział Jai, puszczając do nas oczko. Poczułam rumieńce wpełzające na moje poliki. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
CZEŚĆ! 
BARDZO PRZEPRASZAMY ZA OPÓŹNIENIE ALE SIŁA WYŻSZA (SZKOŁA)
Mamy nadzieję,że rozdział Wam się spodoba i napiszecie komentarz, który będzie dopingiem do dalszej pracy :D
Kolejny będzie w poniedziałek (najprawdopodobniej)
Zapisujcie się do informowanych i pamiętajcie: 
komentarz - szybciej dodany rozdział 
Dziękujemy za czytanie!