wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 14

Beau's POV

   Biegłem po ulicy pogrążonej w półmroku, a burza właśnie osiągała swój szczyt. Rozglądałem się na boki w poszukiwaniu Natalie, niestety bez skutku. Mokre włosy opadały mi irytująco na czoło, ale nie zatrzymałem się. Po jeszcze kilku minutach zwolniłem i rozejrzałem się dookoła. Nie wiedziałem, gdzie jestem. To miejsce nie przypominało mi żadnego z tych, które kiedyś pokazały nam dziewczyny. Resztkami powietrza w płucach wykrzyknąłem jej imię. Odpowiedziało mi jedynie głuche echo.
   Usiadłem bezradnie na krawężniku i wyciągnąłem telefon. Musiałem zawiadomić chłopaków. Alice pojechała z rodzicami na urodziny cioci, więc nikogo nie było teraz w domu. W domu. Dom! Przecież zostawiłem otwarte drzwi! Szybko wykręciłem numer zmarzniętą ręką. Już po jednym sygnale usłyszałem głos jednego z bliźniaków.
- Halo?
- Jai, idź do domu Alice i Natalie. Musisz go przypilnować. Został otwarty i ktoś może się bez problemu tam dostać. Szybko!
- Co? Czemu? Beau, odbiło ci? Mówiłeś, że idziesz do Natt. Gdzie ty do cholery jesteś?
- Długa historia. Tak czy inaczej szukam jej po całym Clare.
- Szukasz jej... zaraz, co?!
- Po prostu pilnuj jej domu! - rozłączyłem się i schowałem komórkę. Wstałem z chodnika i już chciałem iść dalej, ale wiedziałem, że to bez sensu. Nie miałem pojęcia, gdzie uciekła Natt. W dodatku miałem straszne poczucie winy, bo przypomniałem sobie w jaki sposób na mnie patrzyła chwilę przed ucieczką. Co ja właściwie zrobiłem?
   Przed oczami stanęła mi scena z pokoju sióstr Moscitoe. Spokojna Natalie przeglądająca wiersze. Nie sprawiała wrażenia, jakby moja obecność była dla niej czymś krępującym, a co dopiero strasznym czy niepożądanym. Zobaczyłem wiersz "Blizny". Teraz, stojąc na środku opustoszałej, nocnej ulicy z kompletnym bałaganem w głowie, gdzieś w mojej podświadomości usłyszałem głos, szepcący mi pamiętne ostatnie linijki:
"Może mieć uśmiech na twarzy,
ale ma blizny na nadgarstkach."
- Blizny na nadgarstkach - kobiecy głos recytował cicho te słowa.
- Blizny na nadgarstkach - zamienił się w ciche łkanie, które przyprawiło mnie o dreszcze.
- Blizny na nadgarstkach. - powtarzało echo w mojej głowie.
- Blizny na nadgarstkach - głośny krzyk rozpaczy sprawił, że włosy zjeżyły mi się na karku.
   Rzuciłem się przed siebie, pędząc w dół ulicy. W moich myślach dalej kołatały słowa. Deszcz lekko ustał, ale to nie zmieniło faktu, że ociekałem wodą, a moje ubranie było ciężkie jak cholera. Skręciłem i wypadłem na główną drogę.
   Na lepiej oświetlonej ulicy łatwiej zdołałem ocenić sytuację. Zauważyłem zapalone światła w jednym domu, a jacyś ludzie wracali grupą z imprezy. Niedaleko stał przystanek autobusowy, a za półprzezroczystą ścianą budki rysował się jakiś ciemny kształt. W miarę jak zbliżałem się ku niemu przypominał mi człowieka. Świetnie. Jeśli to nie okaże się zapluty pijak albo włóczęga, to zapytam czy widział w pobliżu dziewczynę. Z każdym krokiem przechodziła mnie fala energii. Po sylwetce i długich włosach poznałem, że jest to zdecydowanie kobieta. Serce zabiło mi szybciej.
   Dobiegłem go przystanku i zobaczyłem skuloną z zimna siedemnastolatkę, z mokrymi brązowymi włosami opadającymi na zaczerwienioną od płaczu twarz. Zwróciła na mnie wzrok, a w jej zielono-szarych oczach odmalowało się zaskoczenie pomieszane z obawą. Poczułem niesamowitą ulgę, jakby ktoś zabrał mi z ramion cały ciężar. A właściwie jego część, bo w ciężkim worku moich obaw znajdowało się jeszcze wiele pytań pozbawionych odpowiedzi. Skryłem się pod lekko dziurawym dachem i stanąłem obok Natalie, łapiąc oddech po długim biegu. Cały czas skupiałem się na tym, aby ją znaleźć, a nawet nie pomyślałem, co jej właściwie powiem. O czym rozmawiać z kimś w takim stanie? Czy to nie ja jestem winny całej sytuacji? Mimo pustki w głowie nie mogłem po prostu stać obok niej obojętnie, chociaż to w tej chwili robiłem.
- Natt... - wymówiłem cicho jej imię z ulgą w głosie. Brązowowłosa usiadła na obskurnym siedzeniu i odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o tył budki. - Ja... Przepraszam. Nie wiedziałem, że... - urwałem, widząć jak kręci głową.
- Nie przepraszaj. - odchrząknęła, aby odpędzić chrypkę w głosie. - To nie twoja wina. Mogłam pomyśleć o tym, jak możesz zareagować na niektóre z moich utworów. Powinnam była nie trzymać ich na widoku.
- I dalej ukrywać przede mną prawdę o tobie i twojej przeszłości? - w jednej chwili cały żal, współczucie uleciały ze mnie jak powietrze z balonika. - Jak długo chciałaś to jeszcze ciągnąć? Te wszystkie kłamstwa, niedomówienia. - Nawet mnie zdziwiła gwałtowność tej wypowiedzi, ale musiałem dać upust emocjom.
- Nie sądziłam, że to dla ciebie takie ważne. Poza tym zanim powiedziałam chłopakom...
- Oh, czyli wszyscy Janoskians już wiedzą? Jestem ostatni? Dobrze wiedzieć, że jest się tym mniej ważnym. - Natalie bolały moje słowa, ale nie mogłem ich powstrzymać. Potok oskarżeń mimo mojej woli wylewał się ze mnie jak wodospad, uderzając w dotąd spokojną taflę wody - uczuć Natt.
- Nie przerywaj mi. - rzuciła ostro dalej lekko łamiącym się głosem. - Kiedy mówiłam chłopakom o tamtych zdarzeniach, liczyło się tylko to, aby poznali prawdę. W twoim przypadku jest inaczej. Boje się tego, jak na mnie zareagujesz, czy nie stwierdzisz, że jestem jedynie problemem i zostawisz mnie. Odejdziesz i zapomnisz. Wcale nie jesteś mniej ważnym, Beau. - dodała szeptem. Kiwnęła na mnie głową, dając znak że mam usiąść obok niej. Z szeroko otwartymi oczami z zaskoczenia opadłem na plastikowe siedzenie. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Miałem teraz idealną okazję, aby przyjrzeć jej się bliżej.
   Na jej policzkach pojawiły się resztki makijażu, który spłynął razem ze łzami. Najwyraźniej wcześniej sporo płakała, ale teraz widziałem tylko samotną łzę na jej policzku. Jej oczy były z lekka zapuchnięte, ale przeszywały mnie na wylot pokazując jednocześnie jej skrajne uczucia. Mokre, delikatnie kręcone od wilgoci włosy dodawały jej jakiegoś tajemniczego uroku. Ubrana lekko jak na taką pogodę, ociekała wodą.
- Chciałabym, żebyś mnie zrozumiał, ale...
- Ale co? Natalie, musisz się w końcu przede mną otworzyć.
- Ale jednocześnie nie wiem jak ci to przekazać. - dokończyła. Złapałem ją za rękę, aby ją ośmielić. W pierwszym odruchu wzdrygnęła się przed moim dotykiem w okolicach jej blizn, ale po chwili uległa i obróciła nadgarstek, odsłaniając je.
- Po prostu opowiedz dokładnie to samo, co mówiłaś chłopakom. - podpowiedziałem jej, chociaż widocznie było to dla niej trudne. Ale musiałem się dowiedzieć. Zachowywałem się w tym momencie jak dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki. I co z tego? Alice i Natalie to dwie dziewczyny, które z pozoru nam bliskie są wielką zagadką. Pod wpływem widoku nadgarstka Natt, pokrytego licznymi bliznami po całej długości nie myślałem normalnie.
   Dziewczyna wzięła głęboki oddech, przymknęła powieki i zaczęła opowiadać mi swoją historię.
- To było całkiem niedawno. Gdy byłam w gimnazjum miałam chłopaka. Był jednym z tych popularnych, ale różnił się od nich. Miał na imię Connor. Był świetnym chłopakiem i byłam z nim szczęśliwa. Aż do pewnej imprezy, gdy przejrzałam na oczy. On... po prostu powiedział mi, że jest ze mną tylko po to, aby mnie przelecieć. Oczywiście odmówiłam mu, a on był zaskoczony moją odpowiedzią. Na szczęście nie naćpał się wtedy tak bardzo, bo pewnie zmusiłby mnie do tego siłą. Zamiast tego krzyczał na mnie, a ja byłam zbyt w szoku, aby zareagować. Nie chciałam wierzyć w to wszystko. Connor był niezwykły, zawsze dawał mi powody aby z każdym dniem zakochiwać się w nim od nowa. Nigdy nie wierzyłam, że może zrobić coś takiego. Dalej nie wierzę. W każdym razie nazwał mnie "szmatą, która i tak nie daje". Rozumiesz to? Mój Connor - chłopak, z którym byłam szczęśliwa przez długi czas. Nigdy nie czułam się tak oszukana. Oczywiście zerwał ze mną i wmówił wszystkim w szkole, że... Po prostu zamydlił innym oczy i opowiedział, że zrobiłam mu loda i chciałam go zaciągnąć do łóżka. Podsłuchałam jego rozmowę z kolegami, jak stwierdził coś w stylu "Jasne, że jej odmówiłem! Kto by chciał pływać po takich falach?". Wybiegłam z szatni i nigdy nie spojrzałam w lustro w ten sam sposób. Przedtem nie zwracałam zbyt dużo uwagi na moją sylwetkę, ale od tamtej pory... Dobra, nie byłam najchudsza, a nawet w niektórych miejscach delikatnie mówiąc za mocno zaokrąglona. Gdy wróciłam tamtego dnia do domu zauważyłam, jak gruba tak naprawdę byłam. Czułam się potwornie, a w dodatku przygnębiona po rozstaniu z Connor'em. Tamtego wieczoru wszystko się zaczęło. - wzięła głęboki wdech i zamrugała, aby odpędzić łzy. - Pierwszy raz chwyciłam za żyletkę. Znajomi się ode mnie odwrócili, ludzie ze szkoły patrzyli jak na idiotkę. Zostały mi tylko Alice i Julie. Wspierały mnie na każdym kroku, ale ja nie byłam z nimi nawet szczera. Z każdym dniem ran było więcej i były głębsze. Zaczęłam się momentami głodzić. Byłam niemal wrakiem człowieka. Wtedy - w najmniej oczekiwanym momencie - poznałam Alex'a. On nienawidził Connor'a od dawna, nawet nie wiem z jakiego powodu. Byli wrogami od dzieciństwa i właściwie to nas do siebie zbliżyło. Pomógł mi poradzić sobie z tęsknotą i chyba nigdy nie będę miała szansy mu się odwdzięczyć. Od tamtej pory jesteśmy niemal nierozłączną paczką. Nie mam pojęcia, co bym bez nich zrobiła. Pewnego dnia nawet wylądowałam w szpitalu. Connor znów zaczepił mnie na korytarzu i coś do mnie krzyknął, nie chcę przypominać sobie co to było. Żyletka zrobiła swoje, a ja ledwo co wyszłam z tego cało. To był ten dzień, kiedy dziewczyny, Alex, mój tata i mama Alice dowiedzieli się o moich ranach. Ale wtedy było już za późno. Nałóg pożerał mnie w całości, wysysając chęć do życia. Wyleczyłam się z niego mniej więcej na 2 miesiące przed poznaniem was. To świeża sprawa, więc czasem powraca niczym nowotwór, ale wy wszyscy jesteście dla mnie jak nieodkryty przez naukowców, bezcenny lek. Dziekuję.  – zakończyła. – Tak bardzo dziękuję… - spojrzała jeszcze raz na swoje obnażone ręce, jako symbol tamtych wydarzeń. Chwyciłem ją za drżącą dłoń i podniosłem ku górze. Złożyłem delikatny pocałunek na każdej pojedynczej szramie szpecącej jej ręce. Usłyszałem tylko jej cichy szloch i zarazem zaskoczenie z jakim zareagowała na mój gest. Gdy tylko oderwałem wargi od jej nadgarstka rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła pokonując niewielką przestrzeń dzielącą nas od siebie.
- Już dobrze, spokojnie. Jestem tu z tobą, okay? – Natt wypuściła mnie z objęć, ale nie odsunęła się daleko.
- Wiesz, co jeszcze mnie poruszyło dziś wieczorem? To co powiedziałeś zanim uciekłam. Pamiętasz to? – oczywiście, że pamiętałem, ale nie rozumiałem w jaki sposób to wpłynęło na jej zachowanie. Chyba wyczytała to z mojej miny, bo po chwili dodała:
- Chodzi mi dokładnie o to, co wtedy powiedziałeś. Nazwałeś mnie Natty. – uśmiechnęła się mimo bólu, jaki odczuwała w tym momencie przez przywołane wspomnienia. – Nikt nie nazywał mnie tak oprócz mojej mamy. Zmarła kiedy miałam 6 lat. Od tamtej pory nikt się tak do mnie nie zwrócił, nawet Alice. – Byłem oszołomiony jej wyznaniem i nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Natalie tylko spojrzała na mnie, jakby chciała wyczytać coś ze mnie jak w otwartej księgi. Spletliśmy ze sobą ręce. Chwyciłem delikatnie jej podbródek i przysunąłem się bliżej. Nasze wargi złączyły się w delikatnym geście. Oparłem jej czoło o swoje i zamknąłem oczy. Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie za kołnierz przy kurtce. Ponownie poczułem ciepło jej warg, tym razem w zachłannym, namiętnym pocałunku. Wplotłem ręce w jej wilgotne, lekko pofalowane włosy. Jej usta smakowały solą, jak deszcz połączony ze łzami. Dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie bliżej, chwytając za mokrą koszulkę. Lekko przygryzłem jej wargę, a ona tylko wtuliła się we mnie mocniej. Wszystkie skrywane emocje, cały ból i żal przelaliśmy w ten niepohamowany pocałunek.
   Nagle oślepiło mnie jaskrawe światło reflektorów. Oderwaliśmy się od siebie gwałtownie. Za kierownicą zobaczyłem Daniel’a, który lekko zniesmaczony na nasz widok zatrzymał się przy przystanku. Wsiedliśmy na tylne siedzenie auta. Przed nami siedział już Luke, który odwrócił się do nas i omiótł nas wzrokiem, ale nic nie powiedział. Pomyślałem, że nie będę musiał długo wyjaśniać, bo przecież znają przeszłość Natalie.




Alice's POV

   Wlokłam się po całym mieszkaniu mojej ciotki. Nuda zżerała mnie od środka. Na przyjęciu znałam tylko jakieś 10% ludzi. Widząc, że jakaś babcia do mnie podchodzi, przystanęłam i przywołałam na twarz sztuczny uśmiech. 
- Natalie?! Jak ty wyrosłaś! - takie sytuacje przytrafiały mi się przez całe spotkanie. Wszyscy oczekiwali Natt przy swoim ojcu, a nie "córki tej innej". Chciałam wyprowadzić ją z błędu, ale nawijała jak najęta. - Pamiętasz mnie? To, ja! Ciocia Casie. Byłaś taka mała gdy ostatni raz cię widziałam. 
- Przepraszam, ale ja nie...
- Och, przestań! No to jak w szkole? Dobrze się uczysz? - zadawała mi tysiące pytań w sekundę. - Masz chłopaka? - po tym pytaniu lekko zwolniła, co ja wykorzystałam.
- Nie jestem Natalie. Natt została w domu. Nazywam się Alice i bardzi mi miło panią poznać. - wypaliłam i wyciągnęłam ręke w stronę Casie.  
- Och... Bardzo przepraszam! Więc to ty jesteś drugą córką Petera? 
- Tak. - ta wiadomość jakby nie zrobiła na niej wrażenia. Wciąż się do mnie uśmiechała i nie czuła się dziwnie w mojej obecności. Część cioci, które dowiedziały się, kto jest moją mamą posyłały mi pełne obrzydzienia spojrzenia i odchodziły bez słowa. - Jak podoba się pani przyjęcie?
- Szczerze? Bardzo! A tobie?
- Mi też. - oczywiście musiałam skłamać.
- Czy zwróciłaś uwagę na kapelusz babci Jennifer? - spojrzałam w stronę mamy mojego ojca. A raczej na ozdoby przysłaniające jej małą osobę. 
- Tak, jest... Nadzwyczjany. - Gdy wymyślałam odpowiednie słowo mój telefon zadzwonił ogłaszając SMS. Zamiast zgorszonego spojrzenia cioci usłyszałam : - Idź zobacz kto to. Może to twój chłopak! - Lekko zdziwiona spojrzałam na monitor. " Problemy z Natt. POWAŻNE. Przyjedź jak najszybciej! ~Beau " Bez namysłu podbiegłam do taty stojącego przed drzwiami.
- Są jakieś problemy z Natt! Wychodzę! - wydyszałam.
- Jedź! - rzucił w moją stronę plaszcz i podał portfel. - Idź do sklepu i kup "zestaw PPNZ". Jasne? - "zestaw PPNZ" to skrót od " Pierwsza Pomoc Na Załamkę ". Wymyśliliśmy go wspólnie, gdy moja siostra miała ciężkie dni. Czasem pomagał a czasem nie, ale zawsze przynosił ulgę.  
- Jasne! - rzuciłam wybiegając prosto w deszcz. Skierowałam się w stronę przystanku autobusowego. Spojrzałam na grafik i stwierdziłam, że za 5 minut będę miała dojazd do Clare. W oszołomieniu wykręciłam numer do pana Ralpha. Odebrał po pierwszym sygnale.
- Halo?
- Dzień dobry. Czy ma pan jeszcze trochę tych świetnych czekoladowych lodów i bitej śmietany?
- Tak, Co się dzieje?
- Nie mogę powiedzieć, bo sama nie wiem. Ale na pewno coś złego. Czy mogłabym podejść do pana po nie za 20 minut?
- Jasne. Czekam. - odparł i zakończył rozmowę idealnie z nadjeżdżającym autobusem. 
   Do domu wpadłam cała przemoknięta. Zestaw PPNZ rzuciłam na pierwszy lepszy stolik i pobiegłam do salonu. Ujrzałam śpiącą i całkowicie BEZPIECZNĄ Natt. Opierała się o ramię Beau'a. Poczułam zlość. Po co się staram, biegam po deszczu, wpadam w panikę, kiedy okazuje się, że nic się nie stało?! Dlaczego denerwuję rodziców, gdy ona śpi zawinięta w kocyk, a Beau głaszcze ją po głowie?! Zawsze byłam, jestem i będę wybuchową osobą. W takich momentach moje emocje mnie przerastają i bomba się uruchamia. Tak było i tym razem.
- Co to do cholery ma być?! - "krzyczałam szeptem" by nie obudzić siostry. - Dlaczego musisz do mnie pisać o byle co? - chłopak spojrzał na mnie i bez słowa podał kartkę, którą wyrwałam. Zaczęłam śledzić oczami tekst. - To przecież tylko wiersz!
- Spójrz na ostatni wers. - odparł spokojnie. Znów skierowałam oszołomione oczy na kartkę. Wtedy przecztałam: "Może mieć uśmiech na twarzy, ale ma blizny na nadgarstkach." . Od razu wyobraziłam sobie co musiało się stać. Zapewne Beau to przeczytał i skojarzył z Natalie. Dziewczyna musiała się rozpłakać, może nawet uciec. On za to ją znalazł i uspokoił. Zrozumiałam, że chłopak miał rację napisać do mnie, że coś się stało.
- Czyli już wiesz? - zapytałam odzyskując normalny ton głosu. - O tym przez co przeszła?
- Tak.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Na początek chcemy wam podziękować za 6K wyświetleń! 
+ wyobraźcie sobie minę Ali, która nie wchodziła przez kilka dni na bloga i zobaczyła ten sukces!
Kochamy Was.
Co do rozdziału, to Natalia pracowała nad nim bardzo długo (jest to chyba jej ulubiony), więc mamy nadzieję, że Wam też się spodobał.
PISZCIE WASZE REAKCJE, ODCZUCIA, OPINIE W KOMENTARZACH
Następny rozdział pojawi się, kiedy wena nam dopisze :)








środa, 21 maja 2014

Rozdział 13

Alice's POV

   Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i przeniosłam zaskoczony wzrok na Julie, z którą akurat siedziałam w kuchni. Nie minęła minuta jak wparowała Natalie, zanosząc się śmiechem. Opowiedziała nam historię z klatki, a my rzuciłyśmy się do okien. 
- Patrz, wychodzą! 
- To oni? Gdzie mają auto?
- Nie wiem, ale patrz na nich! Wyglądają jakby dostali ode mnie policzek!
- Chyba korona im z głowy spadła!
   Śmiałyśmy się z Janoskians jeszcze długi czas. Zrobiłam nam herbatę, a Julie i Natt poszły rozstawiać dodatkowe łóżko w naszej sypialni. Usiadłyśmy na swoich miejscach i zaczęłyśmy rozmowę:
- Julie, jak samopoczucie?
- Hę?
- Jak się z tym wszystkim czujesz. No wiesz, spotkałaś idoli i tak jakby oglądaliśmy z nimi film... Byli w twoim mieszkaniu, co nie?
- No dobra, skoro naprawdę chcecie znać moją opinię... - odłożyła kubek i odsunęła wszystkie przedmioty, które mogłyby w jakiś sposób spaść lub się potłuc. - TO NIGDY NIE CZUŁAM SIĘ LEPIEJ!
   Julie zaczęła biegać po pokoju jak opętana, skakać po łóżku, krzyczeć jakie to jej życie jest cudowne, tarzać się po podłodze, biegać po całym mieszkaniu, śmiać się i wiwatować. W końcu upadła na nasze łóżko i mocno nas obie uściskała, ledwo mówiąc, bo była cała zdyszana:
- Nigdy wam tego nie zapomnę, serio. Dziewczyny, ja ich kocham od 2 lat! Serio, zaskoczyłyście mnie tym, że ich znacie i jednocześnie spełniłyście moje marzenie! - łzy zbierały się w jej oczach. - Nawet nie wiecie, ile to dla mnie wszystko znaczy. Miliony dziewczyn chciałyby być teraz na moim, a co dopiero waszym miejscu.
   Spojrzałyśmy na nią z szerokim uśmiechem. Jeszcze nigdy nie miałąm okazji widzieć, jak czyjeś marzenie się spełnia. W dodatku się do tego przyczyniając. Przytuliłyśmy się wszystkie chyba najmocniej w historii i siedziałyśmy dalej tuż obok siebie, ramię w ramię.
   Po około godzinie leżałyśmy razem na przysuniętych do siebie łóżkach, gapiąc się w sufit.
- Wiecie co, dawno nie robiłyśmy sobie takich nocek.
- Tak, rzeczywiście. Ale chyba musimy je robić częściej.
- No jasne, że tak! Pamiętacie nasze "piżama party", jak wylałyśmy sok pomarańczowy na ścianę?
- O boże, nie przypominaj. Czym my to wtedy wycierałyśmy? Papierem toaletowym?
- Chyba tak. A potem wzięłyśmy farbki i zaczęłyśmy mieszać kolory tak, żeby dopasować do ściany.
- I prawie się nam to udało!
- Yhm. Jeśli liczyć to, że cała ściana była do ponownego polamlowania jako sukces.
- Ale wiecie, co było najlepsze w tamtych imprezkach?
- Co?
- Nasze rozmowy. - Natalie zabłyszczały oczy na te wspomnienia. - Obrabiałyśmy dupę każdemu z naszej klasy po kolei, pamiętacie? Albo gadałyśmy o tym, jaka to ona jest głupia i samolubna, bo nie chciała mi dać batona na przerwie!
- I tak nic nie przebije rozmów o chłopakach! - wtrąciłam.
- O mój Boże! Nie przypominaj mi tego, błagam! - wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Ej, ale w sumie to nie było takie złe! Mogłyśmy z siebie wyrzucić te wszystkie emocje, wygadać się. - zauważyła moja siostra. - Warto by było to powtórzyć. To może zaczniemy od ciebie, Ali?
- Ale co dokładnie chcecie wiedzieć? Przecież nic ciekawego się u mnie nie dzieje.
- Uważaj bo ci uwierzymy. A teraz na poważnie. Cała relacja i to szczegółowa z dzisiaj. No wiesz, to jak zniknęłaś gdzieś z Luke'iem.
   Opowiedziałam im cały wieczór w altance, oczywiście niektóre rzeczy trochę skracając. Dziewczyny siedziały zapatrzone jak w obrazek, a gdy skończyłam moją opowieść westchnęłam tylko i powiedziałam:
- No i tak to mniej więcej wyglądało. Sama nie wiem co on we mnie takiego widzi, ale ja się mu chyba serio podobam.
- Oh, Alice. Nawet nie widzisz jak mu na tobie zależy.
- Ale co mam w związku z tym zrobić?
- Co chcesz. Jeśli go lubisz, to nie widzę problemu, aby coś miało nie wyjść. - miała rację. Teraz tylko musiałam zacząć działać. Kto wie? Może on już uważa, że jesteśmy w związku?

~*~
 
   Następnego dnia zrobiłyśmy sobie lekkie śniadanie i udałyśmy się na spacer do miasta. Jak zwykle obleciałyśmy wszystkie sklepy z ciuchami na Picaddily Circus. Słońce przyjemnie świeciło, a wiatr delikatnie owiewał nasze odkryte ramiona. Taką pogodę uwielbiam na wypady do Londynu. Zgodnie z tradycją poszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni i zamówiłyśmy mrożoną kawę. Popijając siedziałyśmy na ławce pod parasolem. W weekendy zawsze są tu tłumy, ale jesteśmy zaznajomione z każdym miłym miejscem w centrum. Podczas długiego spaceru spotkałyśmy kilku chłopców, bodajże z gimnazjum, którzy grali na instrumentach i zbierali pieniądze do pokrowca na gitarę. Przechodząc obok nich wrzuciłam im 2 funty, a chłopcy uśmiechnęłi się do mnie. Słabo im szło, chociaż grali naprawdę nieźle. Zmęczone wróciłyśmy do bloku autobusem, a Julie poszła do swojego mieszkania. Uwielbiam te nasze wspólne weekendy.
   W niedzielę nie miałyśmy na siebie żadnego pomysłu, dopóki nie zajrzałam do książek. Jak się okazało miałam w tym tygodniu kilka sprawdzianów i referatów do napisania. Usiadłam przy biurku i wzięłam się do roboty. Chciałyśmy zadzwonić po Janoskians, ale szkoła pokrzyżowała nam te plany.
- W 1683 roku była bitwa pod Wiedniem. 1683... 1683, 1-6-8-3. W 1683 była...
- Bitwa pod Wiedniem! - Natt niedbale powiedziała siedząc nad swoimi książkami w kuchni. Nie potrafiłyśmy się razem uczyć. Odparłam lekko zirytowana - Nie masz własnej nauki?
- Mam, i to dużo, ale patrz dostałam snapa od chłopców. - przyszła do pokoju, który był cały zawalony moimi książkami, podtykając mi pod nos telefon. - Pytają się o nasze plany. Co im odpisać?
- Prawdę, że jesteśmy do tyłu z nauką. Przez NICH! - powiedziałam pół żartem- pół serio.
- Dobra, więc wracam do moich szaleńczo interesujących równań z pierdyliardem niewiadomych!
- Idź, idź... W 1683 roku wydażyła się bitwa pod... Wiedniem! HA! Mam to! Jeszcze tylko jedna strona dat i mogę przechodzić do geografii!
- Nie podniecaj się tak, zapomniałaś o biologii. - Natt odebrała mi nadzieję na luźny wieczór. W odpowiedzi zatrzasnęłam drzwi.
   Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale tak czy inaczej obudziłam się wcześniej niż zamierzałam, więc nie miałam problemu z walką o toalete. Spakowane i nauczone wyszłyśmy z domu. W szkole byłyśmy przed dzwonkiem, więc poszłyśmy sprawdzić zastępstwa i ogłoszenia.
- Zgadnijcie kto to! - ktoś do nas podszedł i zasłonił nam oczy.
- Hmm... Julie? Nie ona nie ma męskiego głosu, więc pozostaje nam tylko... Alex! - Odpowiedziałam odwracając się i wymieniając przyjacielski uścisk z naszym przyjacielem.
- Dlaczego tak długo cię nie było?
- Pojechałem z rodzicami na wakacje do Hiszpanii. - odpowiedział i zaczął szukać czegoś w torbie. - Właśnie, mam coś dla was.
- Prezenty? - równocześnie znalazłyśmy się bliżej niego z niecierpliwością czekając na podarunki.
- To dla ciebie, a to dla ciebie. - powiedział wręczając nam pudełka. Nie czekając otworzyłam swoje. Był w nim aparat zwany Polaroidem. Za to Natt dostała piękne pióro i ozdobny papier do pisania wierszy.
- Juhu! Wiesz, że nie musiałes nam niczego kupować?
- Musiałem! Do tego wisiałem wam prezenty na wasze piętnaste urodziny.
- Wtedy się jeszcze nie znaliśmy! - przypomniałyśmy mu drastyczną prawdę.
- Och, dajcie spokój, to nic takiego. Przyjmijcie te prezenty i chodźmy na angielski. - stwierdził, na co my znowu przylepiłyśmy się do niego dziękując i powtarzając, ze teraz to my musimy dać mu zaległy prezent na piętnaste urodziny.
   Na lekcji pan jak zwykle objaśniał nam jakieś oczywiste rzeczy, przez co Natalie posyłała mu mordercze spojrzenia. Zawsze skarżyła mi się, jak to on źle prowadzi lekcję, ale tym razem chyba postanowił wprowadzić coś nowego. Kazał nam podzielić się na grupy i zrobić projekt o "Romeo i Julii". Po chwili siedziałyśmy przy stoliku z Alex'em i George'em. Obydwoje wysocy bruneci, jednak zupełnie od siebie różni. Alex był raczej odzwierciedleniem chaosu - cały w tatuażach, słuchał rock'a, grał na gitarze elektrycznej, nie specjalnie przejmował się szkołą i był nam raczej bliższy. Natomiast George był bardziej poukładany, lepiej się uczył, a jedynym nieładem były jego bujne loki, na które ciągle się skarżył. Jednak obydwoje byli dobrymi kumplami.
   Pracowaliśmy nad okolicznościami powstawania naszej lektury, rozmawiając przy tym o mniej ważnych sprawach.
- Widziałem, że macie nowe towarzystwo. - zagarnął Alex.
- Skąd?
- Też mam twitter'a. - przypomniał. - Wyjeżdżam na zaledwie 10 dni, a wy już nie wytrzymujecie bez towarzystwa jakichś przystojniaków? Chyba nie mogę was tak często opuszczać...
- Ty lepiej znajdź nam te lata powstawania, okay? - przerwałam mu, jednak nie mogłam się do niego nie uśmiechnąć.

*Następnego dnia*

   We wtorek po 4 lekcjach umówiliśmy się w naszej szkolnej stołówce. Było to jedno z największych pomieszczeń w budynku, nieźle urządzona. Naszym ulubionym miejscem było miejsce przy oknie z widokiem na boisko. Usiadłyśmy przy jasnoniebieskim stoliku razem z Alex'em i Julie. 
- Dobra, teraz opowiadajcie. Kim są ci nowi? - powiedział Alex, wyjmując pączka z torby.
- Uuu ktoś tu jest zazdrosny! - Zauważyła Julie.
- Nie jestem! Po prostu chcę wiedzieć z kim się zadają moje przyjaciółki podczas mojej nieobecności.
- Haha, tylko winny się tłumaczy! - powiedziałam. - Teraz już na serio. To piątka komików... - mniej więcej opowiedziałam o naszej znajomości z The Janoskians. 
- A kiedy ich poznam?
- Hmm... Damy ci znać jeśli będą gdzieś w pobliżu.
- No dobra, to teraz trochę o mnie. - jak zwykle temat musiał przejść na stronę chłopaka. - Razem z chłopakami myślimy nad nazwą zespołu. - Alex grał razem z 3 chłopakami w zespole. Byli całkiem nieźli, chociaż na razie słyszałyśmy tylko próbki piosenek nagrane komórką. Był gitarzystą i zajmował główny wokal.
- Macie już jakieś pomysły? 
- Nie, i w tym problem. 
- Ale pamiętajcie: jeśli będziecie tworzyć wasze logo to najpierw sprawdźcie, czy nie jest w reklamie jakiegoś leku na biegunkę. - słysząc to zaśmiał się popijając sok, który wylądował na twarzy Julie. W tym samym czasie mój telefon zawibrował. Przeczytałam SMS'a od mamy na głos.
- Dzisiaj do Clare, urodziny cioci Petunii na 18.00. - posłałam znaczące spojrzenie Natt. Nie cierpiała jej.
- Nie! Do tej jędzy?! - To była ciotka od strony Natt, siostra jej taty. Zawsze się z nim kłóciła o to, że ożenił się z "niewłaściwą kobietą poznaną na ulicy". 
   Pożegnałyśmy się ze znajomymi, a po skończonych lekcjach udałyśmy się autobusem do Clare, wymyślając wymówkę dla Natt, która za nic w świecie nie chciała tam pojechać. W domu byłyśmy wyjątkowo szybko, ustaliłyśmy z rodzicami, że moja siostra nie pojedzie bo musi się uczyć na sprawdzian z geografii. Oczywiście wiedzieli, że to tylko pretekst, ale i tak jej pozwolili. Po rozmowie z Natt dowiedziałam się, że ma zamiar zrobić porządek w swoich papierach: wierszach i opowiadaniach. Chciała przypomnieć swoje dawne myśli. W pełni ją w tym popierałam, bo wiedziałam, że potrzebuje takich chwil. W przeciwieństwie do mnie - ja wolę nie wracać do przeszłości.


Beau's POV

   Strasznie nudziłem się z chłopakami. Nawet nie chciało mi się grać z nimi na konsoli. Dostałem sms'a od Natt, więc po chwili nie było mnie już w domu. Sam nie wiem, dlaczego chciałem się z nią spotkać, ale coś ciągnęło mnie w jej stronę. Często o niej myślałem. Znacznie częściej niż o Alice czy Julie. Może chłopaki mieli rację? Chociaż wtedy na pomoście nie czułem do niej przecież nic. Sam nie wiem, co się ze mną dzieje. Zanim pomyślałem co robię, stałem już na ganku państwa Mocitoe i pukałem do drzwi. Po 2 sekundach dostałem sms'a: otwarte! Chwyciłem za klamkę. Wszedłem do środku i krzyknąłem: 
- Tak ciężko było zejść na dół i otworzyć? Skąd mogłaś wiedzieć, że to ja? - zacząłem wchodzić po schodach na górę. 
- A kto inny mógłby chcieć spotkać się ze mną, gdy jestem sama w domu? - odpowiedziała mi pytaniem, gdy znalazłem się w jej pokoju.
- Sam nie wiem, może ktoś kto chciałby cię... - Natalie zwróciła na mnie wzrok znad licznych papierów i zafalowała brwiami. - ...napaść - dokończyłem. - Właśnie to miałem na myśli.
- Jasne, jasne. - rzuciła w odpowiedzi.
- Co tam masz? - spytałem wskazując na jej biurko.
- Wiesz, jakby ktoś pytał, to uczę się na geografię. Ale tak naprawdę to przeglądam moje wiersze. Pewnie Jai mówił ci, że zaczynamy współpracę.
- Tak, wspominał mi, że piszesz. - zacząłem przeglądać kartki na stoliku. Pełno wierszy, pojedynczych zwrotek, opowiadań. Jedna z nich przykuła moją uwagę. Kilkukrotnie złożona kartka, lekko zniszczona, co świadczyło o częstym przekładaniu jej. Na niej - wiersz zatytuowany "Blizny". Zacząłem go czytać i z każdym wersem przestawałem wierzyć, że to Natt go napisała. Szczególnie, gdy zobaczyłem ostatnie linijki:
"Może mieć uśmiech na twarzy, 
ale ma blizny na nadgarstkach."
   Miałem złe przeczucia. Spojrzałem na dziewczynę. Nawet nie zauważyła, że coś czytam, zbyt zajęta przeglądaniem prac. Musiałem rozwjać moje obawy. Musiałem.
   Odłożyłem kartkę tuż obok niej i złapałem ją za nadgarstek. Zanim zdążyła o cokolwiek zapytać, badałem wzrokiem jej rękę. Zaskoczona omiotła wzrokiem kartkę, którą właśnie przeczytałem i zrozumiała, co sprawdzam. 
   Wystraszona gwałtownie uwolniła swoją dłoń i cofnęła się parę kroków. W jej oczach widziałem strach, obawę przez czymś, co właśnie się stało, a czego tak bardzo próbowała uniknąć. 
- Natty... - zacząłem, aby ją uspokoić.
- Nie... nie... - wyszeptała tylko drżącym głosem i zbiegła po schodach. Zanim się obejrzałem wybiegła z mieszkania prosto w ciemną noc.
   Bez zastanowienia podążyłem za nią, ale gdy znalazłem się na chodniku nie widziałem już nikogo w przygasającym blasku lamp ulicznych. Serce waliło mi szybciej. Rozejrzałem się dookoła, lecz nie było po niej śladu. Rzuciłem się w jedną stronę, kiedy akurat pierwsze grzmoty zapowiedziały burzę, a z nieba spadł deszcz.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W tym rozdziale trochę rozwinęłyśmy akcję. Mamy nadzieję, że spodobały wam się nowe wątki i dziękujemy za czytanie. :)
Ten rozdział wyszedł nam dłuższy niz planowałyśmy, więc 14 możecie się spodziewać za trochę więcej niż 5 dni.
Niedługo zaktualizujemy bohaterów, a co najważniejsze:
LICZYMY NA
KOMENTARZE!






czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 12

Alice's POV

   - Ali! Chce ci coś pokazać. - Luke podszedł do mnie i zaczął ciągnąć w przeciwną strone od naszej grupy. - Zamknij oczy!
- Nie będe nic widziała!
- Ufasz mi?
- No... Tak.
- To zrób to o co cię proszę. - powiedział, a ja pozwoliłam mu sie prowadzić. Po dłuższej chwili wreszcie chłopak się zatrzymał i pozwolił mi otworzyć oczy. Znajdowałam się w pięknie ozdobionej drewnianej altance. Wszędzie porozwieszane były lampki, które nadawały romantyczny nastrój. Było idealnie, ale nagle przypomniałam sobie kilka ważnych rzeczy.
- Luke, co my tu jeszcze robimy?! Oni już poszli do domu, a ja mam od niego klucze! Przecież Natt nie wie gdzie jestem! Będzie się o mnie bała i... - Nie dokończyłam bo Luke uciszył mnie pocałunkiem.
- Cicho, teraz ja mowię. - odparł. Lekko zdziwiona całą sytuacją spojrzałam na niego. Delikatnie objął mnie w pasie i posadził na szerokim płotku altanki słiużacym idealnie jako ławka bez oparcia. - Mam pytanie, czy pamiętasz cokolwiek co się stało po 23 na imprezie w Clare?
- Nie... Ten poncz okazał się za bardzo skuteczny. - faktycznie, pamiętałam tylko urywki zdań.
- Bo widzisz, ja pamiętam i to dużo. - przestraszona spojrzałam na niego. Zadałam sobie pytanie: Czy coś mu zrobiłam? Obraziłam? Najwyraźniej chłopak wyczuł moje zaniepokojenie, bo odrazu mnie uspokoił... No, nie do końca. - Tej nocy zaszło pomiędzy nami coś więcej. Nie, nie chodzi o TO. Wtedy wyznałem tobie uczucie. - kiedy to powiedział przypomniałam sobie całą sytuację na balkonie. - Nie wiedziałem jak je opisać i czym ono jest, ale teraz zrozumiałem. To miłość. Znamy się naprawdę krótko, lecz czuję, że to coś więcej niż przyjaźń. - oniemiałam z zaskoczenia. Jeszcze nie słyszałam chłopaka mówiącego takie rzeczy. I to do mnie. Co najdziwniejsze czułam... to samo. Od jakiegoś czasu kumulowały się we mnie uczucia, których nie potrafiłam określić. Teraz mogłam je nazwać. Bez zastanowienia wpiłam się w jego usta. Poczułam smak mięty i czekolady. Przyciągnął mnie do siebie, a ja całkowicie mu uległam. Nagle jego telefon zawibrował. Próbowaliśmy go zignorować, ale zamieszanie okazało się za duże. Szybko sprawdził wyświetlacz. - Dwie nieodebrane połączenia od "Jamzi". - przeczytał i zmarszczył czoło.
- Może powinieneś oddzownić? - spytałam lekko zrezygnowanym głosem.
- Nie. - odparł, wyłączając telefon. - To na czym skończyliśmy? - na te słowa nasze usta znów się połączyły.



Natalie's POV

   Zrobiliśmy sobie mały spacer po parku. Gdy spojrzałam w niebo, robiło się już dosyć ciemno. Chłopcy szli i rozmawiali o czymś, ale ja się kompletnie wyłączyłam i nawet nie słuchałam co mówią. Przypomniał mi się jeden z wierszy, które kiedyś napisałam. Ten był jednym z moich ulubionych i nosił tytuł "Oddech Nocy". Wpadłam na niego, gdy podobnie jak teraz spacerowałam w ciemności. Tylko dzisiaj było inaczej, bo miałam ze sobą przyjaciół. Miałam coś, czego zawsze mi brakowało. Tyle osób, na których mogę polegać. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Jai'a.
- O czym tak myślisz? Jeśli chodzi o Alice, to naprawdę nie musisz się o nią...
- Tak, wiem. Nie martwię się o Ali i Luke'a! Myślałam o jednym z moich wierszy.
- Piszesz wiersze? Wow, nie wiedziałem.
- Tak, trochę. Ostatnio jeden nawet udało mi się sprzedać.
- To chyba dobra wiadomość! Masz jakieś plany związane z pisaniem?
- Sama nie wiem. Jak narazie to tylko moja pasja, chociaż kiedyś - kto wie... Aktualnie szukam kogoś do rysunków. Pisałam do kilku wydawnictw i w najpopularniejszym z nich chcą pakiet wiersz+obrazek. Chodzi o książkę z pracami młodych talentów.
- Wiesz, znam jedną osobę, która nieźle szkicuje.
- Naprawdę? Kogo?
- Mnie!
- SERIO? To ty szkicujesz?!
- Tak, czasami. Aż tak cię to zaskoczyło?
- Tak! Nie spodziewałam się tego po tobie! Ale wracając, to nie chciałbyś ze mną współpracować?
- Jasne, czemu nie. - Jai uśmiechnął się do mnie, widocznie zadowolony moją propozycją. - Tylko najpierw musisz zobaczyć moje prace, bo nie jestem pewny czy to aż można nazwać talentem.
- Jasne. Większość moich notatek i wierszy mam w Clare, więc jak znajdę jakieś to ci podrzucę.
- Spoko. - uśmiechnął się.
   Dalej już szliśmy gadając o mniej ważnych rzeczach. Gdy dotarliśmy do samochodu spytałam:
- Odjedziemy? A co z Luke'iem i Alice?
- Ich randki - ich problemy. - stwierdził krótko Daniel i usiadł na siedzeniu obok kierowcy. Beau odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę mojego bloku. Chłopcy postanowili poczekać ze mną na naszych przyjaciół. Akurat dostałam sms'a od Julie:
Na którą mam być? Jesteście w domu?
Oczywiście. Na śmierć zapomniałam. Umówiłyśmy się z Julie dzisiaj na noc, bo ostatnio rzadko robiłyśmy coś razem. Tylko jest jeden problem. Nie mogę dostać się do domu. W odpowiedzi wysłałam jej snapa klatki schodowej, na której właśnie siedzieliśmy. Po chwili usłyszałąm brzęk zamka i kilka pięter wyżej ktoś wyszedł z mieszkania. Usłyszałam szybkie kroki po schodach.
- Jestem! Co wy tu wszyscy robicie? I czemu nie wejdziecie do środka? - przywitała nas nasza koleżanka.
Odpowiedzieliśmy jej nienawistnym spojrzeniem na zamknięte drzwi. - Oh, rozumiem. Może wtedy przyjdziecie do mnie?
- Tak! - z wielką chęcią zgodziliśmy się na jej propozycję. Gdy weszliśmy do mieszkania uderzył nas zapach kwiatów. Julie miała lekkiego bzika na ich punkcie. Na każdym stoliku stał bukiet świeżych tulipanów. Do tego dom wyglądał jak po wielkim czyszczeniu. Nigdzie nie walały się kubki czy ciuchy.
- Wow. Co ty tu zrobiłaś? - zapytałam
- W sensie?
- Masz tutaj tak czysto jak nigdy!
- No wiesz zdecydowałam się posprzątać raz a porządnie.
- Masz rację, też tak muszę zrobić z Ali. O ile postanowi wrócić do domu. - Gdy to mówiłam omijaliśmy właśnie sypialnię Julie. Dziewczyna niespostrzeżenie zamknęła od niej drzwi. Jednak ja zauważyłam ten ruch. Wtedy doszłam do wniosku, że przewidziała nasze przyjście i to właśnie tam rzucone na łóżko znajdowały się wszystkie rzeczy.
- Widzę, że nie ma z wami Ali.
- I Luke'a. - dokończył James.
- Dlaczego?
- Gdy szliśmy PO PARKU gdzie jest dużo KRZAKÓW i CIEMNYCH MIEJSC zgubiliśmy DWÓJKĘ przyjaciół RÓŻNYCH PŁCI którzy na jednej imprezie SIĘ CAŁOWALI... pewnie poszli do supermarketu. - odpowiedział Beau, na co wszyscy się zaśmiali.
   Usiedliśmy w salonie Julie i postanowiliśmy obejrzeć film, czekając na naszą parkę.
- To może jakiś horror? - zaproponował Yammouni.
- To może nie? - powiedziałam szybko.
- Czemu? Oh, chyba że nasza Natty się boi... - Jai uśmiechnął się irytująco.
- Wcale się nie boję! - zaprotestowałam.
- Yhm. Oczywiście, że nie.
- No naprawdę!
- Dobra, zostawmy ten temat. - uratowała mnie blondynka. - Co powiecie na "Szybcy i wściekli"?
Wszyscy się zgodzili, więc zaczęliśmy rozkładać sprzęt i podłączać wszystkie kable. Chłopcy rozlegli się na kanapie, a ja obok nich.
- Pójdę do kuchni po coś do jedzenia. - powiedział Julie. Nagle Skip delikatnie szturchnął Jai'a. Wymienili znaczące spojrzenia. Chyba byli przekonani, że nikt tego nie zauważył, ale mi to nie umknęło.
- Em... Pomogę ci! - zerwał się Brooks, co lekko zaskoczyło dziewczynę. Jednak tylko odwróciła się i zaprowadziła go do kuchni. Po drodze Jai potknął się jeszcze o wystający kabel od telewizora. Gdy tylko zniknął za drzwiami, zwróciłam się do Daniel'a.
- Zaraz, co to było?
- Nasz kochany przyjaciel właśnie popisał się umiejętnością spieprzenia wszystkiego co możliwe.
   Odpowiedziałam tylko lekkim uśmiechem. Niedługo reszta wróciła z popcornem i piciem, a Jai o dziwo nie wywalił się niosąc wszystkim szklanki.
   Oglądaliśmy film, który widziałam już 172763226171 razy. Dyskretnie rozejrzałam się po przyjaciołach. Jai ledwo widocznie przysuwał się do Julie, która oczywiście to zauważyła i tylko uśmiechnęła się pod nosem. Musiała wykazać się niezłą grą aktorską, bo przecież była fanką Janoskians od dłuższego czasu. Widząc całą tą scenę parsknęłam śmiechem, trochę głośniej niż planowałam. Siedzący obok mnie Beau spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko pokręciłam głową. Najstarszy z Brooks'ów przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. James zareagował na to lekkim szturchnięciem przyjaciela w bok. Siedziałam tak, z każdą sceną wtulona bardziej w Beau'a, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Julie krzyknęła "otwarte!" i do mieszkania wkroczyli Luke z Ali, trzymając się za ręce.
- No mam tego dość! - krzyknął, udający irytację James. - Jeszcze jedna parka?! Wiecie co? Wcale nie jestem gorszy! Chodź Daniel, idziemy się obściskiwać w łazience. - chłopcy wyszli z pokoju, udając dwóch zakochanych w sobie gejów, trzymając się nawzajem za pośladki. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a ja wymieniłam krótkie spojrzenia z moją siostrą, ale i tak nie dowiedziałam się, co zaszło między nią a brunetem. Julie szepnęła coś do bliźniaka, a on tylko pokiwał głową, przyznając jej rację. Ogarnęłam wzrokiem wszystkich w pokoju. Wyglądaliśmy jak 3 zakochane pary. Co bawiło mnie w tym najbardziej: każdy chyba tak myślał, ale nikt nie przyznałby się do tego głośno. Najzabawniejsze było to, że my - trzy przyjaciółki od wieków, siedziałyśmy akurat z trójką rodzonych braci.
   Gdy film się skończył, a Jamzi i Skip wrócili z "dzikiej przygody w łazience", opuściliśmy mieszkanie Julie. Dziewczyny otwierały drzwi do mojego i Ali mieszkania, a ja zamieniłam ostatnie słowa z chłopcami.
- I jak mamy teraz tak wracać do domu? Przecież jest ciemno...- Luke zrobił minę szczeniaczka i zamrugał oczami.
- A wy macie auto! - przypomniałam mu i wycofałam się do mieszkania.
- Tak, ale pamiętasz, jak było fajnie po tamtej imprezie? Może byśmy tak... - rozbawiona pokręciłam głową.
- Przykro mi, chłopcy, ale to będzie babska noc. Szerokiej drogi! - pożegnałam ich i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Roześmiana udałam się do przyjaciółek.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przedstawiamy wam 12 rozdział!
Dodajemy go w czwartek,
 gdyż chciałyśmy w ten sposób zrekompensować wam ostatnie opóźnienie.
Bardzo prosimy was o KOMENTARZE
i
Dziękujemy za ponad 5.100 wyświetleń!
Jesteście super!
Nom, to chyba tyle :)
ily all







niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 11

 Natalie's POV

   - Dobra zaczynamy od początku. Cześć! Jesteśmy Janoskians! Dzisiaj odpowiemy na wasze pytania. Towarzyszą nam Alice i Natalie, nasze nowe sąsiadki! - Po małym wstępie zaczęliśmy od najpopularniejszych pytań na twitterze. - A oto pierwsze pytanie! Od kiedy jestescie gejami? - powiedział i zrobił kwaśną mine.
- Od dziewiętnastu dni! - wypaliłam. Chłopcy dziwnie się na mnie spojrzeli, a Ali to potwierdziła.
- No cóż, jak wolicie. - powiedział James i przeczytał kolejne pytanie. - Czy jesteście singlami?
- TAK! - stwierdziliśmy równocześnie oprócz Luke'a, który z nieznanych powodów odpowiedział. - Nie!
- Luke to ty jestes w zwiazku? Nic mi nie powiedziałeś? - Jai zaczął świrować, a my tylko gapiliśmy się na niego z otwartymi ustami.
- No wiecie to zależy...
- Od czego?
- Od niej. - oznajmił i objął Alice ramieniem. W odpowiedzi napotkał jej rozciągniętą w grymasie zdziwienia twarz. Zmieszany probówał zatuszować incydent. Chociaż według mnie wcale tak źle mu nie poszło. - To jakie jest kolejne pytanie?
- Jaka rzecz z waszej szafy jest najbardziej obciachowa? - przeczytał Jai. - Uważam, że to pytanie jest napisane z myślą o Danielu. Więc?
- No wiecie tego jest dość dużo...
- Ale najbardziej obciachową rzeczą jest... - dokończyłam za niego.
- Różowy stanik w koronke. - wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Czekaj, po co ci on?
- Po nic, tak sobie jest w mojej szafie.
- Od kiedy go masz?!
- Od dawna. Jest już stary.
- To dlaczego go nie wyrzuciłeś?
- To pamiątka...- Daniel sprawiał wrażenie coraz bardziej zażenowanego.
- Po kim? - nie dawaliśmy mu spokoju.
- Po prababci. Tylko to mi po niej zostało! - gdy wytłumaczył nam wszystko na chwilę zapadła dziwna cisza.
   Na szczęście przerwał ją czytający kolejne pytanie James:
- Czy cieszycie się, że przeprowadziliście się do UK? Kto tym razem się wypowie? Może ty, Beau?
- Okay. Ja osobiście lubię to miejsce, jesteśmy bliżej starych znajomych i oczywiście zawieramy też nowe znajomości. - tu wyraźnie zwrócił wzrok na nas. - Gdybym mógł cofnąć naszą decyzję o przeprowadzce, napewno bym tego nie zrobił. - nie spuszczał z nas oczu, gdy to mówił, a ja poczułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy jeszcze przez chwilę, a potem zmienił wyraz twarzy i odwrócił wzrok.
- W jakiej relacji jesteście z dziewczynami, z którymi nagrywacie filmik? - przeczytałam i z zaciekawieniem spojrzałam na Janoskians. - Dobre pytanie.
- No więc, to są nasze przyjaciółki, chociaż nie znamy się za długo i nasze więzi nie są raczej aż tak mocne...
- Kto tak powiedział?! - obruszył się Luke, na co wszyscy zareagowali wymownym "facepalm".
- Ej, Lukaś, co ty dzisiaj taki napalony? Weź lepiej trochę ochłoń, bo się przegrzejesz. - zwrócił uwagę drugi bliźniak, na co reszta się głośno roześmiała. - To może jedziemy dalej...
- Gdybyście mieli zmienić jedną rzecz w waszym charakterze, co by to było? Wow, niezłe pytanie. - przejął temat Beau. - To może zaczniemy od lewej.
   Odpowiedzi padały zwykle po krótkim zastanowieniu. Daniel stwierdził, że jego irytującą wadą jest lenistwo. James przyznał się do nawyku chodzenia do lodówki i sprawdzania czy coś się pojawiło, Jai chciałby usunąć ze swojego charakteru częste wkurzanie innych, Luke - zazdrość, Ali - ciągłe wspominanie przeszłości, a Beau chciwość. Wreszcie przyszła moja kolej. Stwierdziłam, że chciałabym oddać komuś prznajmniej część mojej wrażliwości.
   Na tym skończyliśmy Q&A, a chłopaki jeszcze pozdrowili osoby zadające pytania i pożegnali się z fanami. A propos fanów, akurat niedaleko nas kręciło się kilka gimnazjalistek w koszulkach z logo z reklamy o rotawirusach. Pewnie wolontariuszki. To miłe, że są na świecie jeszcze ludzie, ktorzy potrafią zrobić coś z dobrego serca. Podbiegły do Janoskians i zaczęly ich oblegać.
- Hej, dziewczyny! Chcecie zdjęcie czy autograf? - Daniel zaczął z nimi rozmawiać.
- Tak! Najlepiej wszystko! - Po jakichś pół godziny dały im swoje usery na Twitterze i już miały odchodzić, ale chciałam im zadać jeszcze jedno pytanie.
- Macie moze jakieś ulotki?
- Co?
- No bo macie przecież wolontariat.
- Nie, dlaczego miałybyśmy?
- Jak to? Nosicie logo rotawirusów. To znaczy, że chcecie zachęcać do szczepienia. - powiedziałam, a cała reszta spojrzała na mnie z niedowierzaniem. W końcu Beau się odezwał.
- Ile razy mam ci mówić, że ten piesek to nasze logo?! Pojawił się w tej reklamie przez przypadek! - zrozumiałam swoją głupotę. Nawet Ali wiedziała o co chodzi, ale ja musiałam zrobić z siebie debila. Znowu. Fanki odeszły z dziwnymi minami. Beau poklepał mnie po ramieniu, dodając mi otuchy, ale widziałam że powstrzymuje śmiech.
- Nie martw się, każdemu się zdarza... - jego oczy już się śmiały. Strząsnęłam jego rękę z ramienia i ruszyłam w dół parku.
   Serio, Natt? - mówiłam do siebie w myślach. Musiałaś wyparować z kolejnym durnym tekstem? Te dziewczynki chyba wzięły mnie za idiotkę... Co jeśli mnie nagrały? Co jeśli trafię do internetu? Może Twitter znowu będzie się ze mnie nabijał? Dobra. Muszę ochłonąć, bo chyba popadam w lekką paranoję.
   Gdy szliśmy jedną z alejek rozmawiałam razem z Jai'em i Beau'em. Planowaliśmy pójść gdzieś na spacer, bo mimo gwiazd na niebie było naprawdę ciepło.
- Jasne, czemu nie? Hej, Ali! Dzisiaj wracamy do nas do mieszkania, prawda? - odwróciłam się, żeby zapytać siostrę, ale nie widziałam jej. - Ali? - rozejrzałam się po okolicy. Gdzie ona jest?!
- Coś się stało? - spytał Beau, który zatrzymał się i poczekał na mnie.
- Tak! Gdzie jest Ali?! Przecież dopiero co za nami szła... - po chwili coś do mnie dotarło. - Zaraz. Ona ma klucze do mieszkania! Muszę ją znaleźć! - Brooks tylko uśmiechnął się i objął mnie ramieniem, prowadząc do reszty.
- Nie masz się o co martwić. Nie zauważyłaś istotnego szczegółu. Luke też zniknął - puścił do mnie oczko, a ja grzecznie poszłam z nim w stronę chłopaków, nie martwiąc się już w ogóle.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejoł ludziska!
 Bardzo, ale to bardzo przepraszamy, że dodajemy rozdział dopiero dzisiaj. Niestety nie mogłyśmy wczoraj go opublikować, bo byłyśmy na zlocie twitterowiczów, potem kolacja z rodzicami i jeszcze goście
Nasza ankieta została niedawno zamknięta, z której wynika, że wolicie krótsze rozdziały co 5 dni.
Zapraszamy do komentowania :)

DZIĘKUJEMY ZA PONAD 4.700 WYŚWIETLEŃ!















poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział 10

Jai's POV

   Zbliżała się 23:00, a my dalej byliśmy pogrążeni w rozmowie. Fajnie nam się gadało, więc nic dziwnego że tak szybko zminął ten czas. W końcu James spojrzał na zegarek i powiedział: 
- Cholera! Ale już późno. Chodźcie chłopaki, zbieramy się.
- Nie! Zostańcie. - Ali spojrzała przez okno - przecież nie będziecie teraz jechać autem w taką ulewę.
- Ale gdzie niby mamy zostać?
- U nas w mieszkaniu, a gdzie? - ton dziewczyny świadczył o tym, że jest to oczywiste - Zrobimy tu trochę miejsca i nie widzę problemu.
- Ale jutro poniedziałek. Nie macie szkoły? - wtrącił Daniel.
- Jasne, że mamy. Fakt że będziecie u nas spać nie oznacza, że nie będziemy mogły wstać z rana.
- A chcesz się założyć? - powiedziałem tak, że tylko chłopaki mogli to usłyszeć i zareagowali krotkim śmiechem.
   Mieszkanie sióstr Moscitoe nie należy do największych, więc musieliśmy złączyć obydwa łóżka. Gdy tylko Natalie zapowiedziała, że będą tam spać trzy osoby, Luke wystrzelił jak z procy na ochotnika. Gdy położyliśmy się spać Ali zwróciła się w stronę Luke'a leżącego obok niej. - Pamiętaj, ty tylko tutaj sobie obok nas leżysz, jasne?
- Ależ oczywiście! - Brooks wyszczerzył zęby w uśmiechu, puszczając oczko do Ali, a następnie rozłożył się wygodnie na swojej części. - A cóż innego mogło mi wpaść do głowy, Alice?
   Gdy już leżeliśmy ze zgaszonym światłem, rozwaleni na licznych kocach i poduszkach na podłodze, Natt odezwała się:
- Jeszcze raz chciałam wam podziękować. Wam wszystkim. Julie też, ale ona tego nie słyszy. Naprawdę dziękuję, że mi pomogliście w tej chwili słabości. Co prawda w internecie prawie nic się nie zmieniło, ale nie to jest najważniejsze. Nie wiem, co bym bez was zrobiła.
- Od czego ma się przyjaciół. - odpowiedział zadowolony Skip.
   Po chwili wszyscy padli ze zmęczenia.

***

   Gdy otworzyłem oczy przez pierwsze pięć sekund nie wiedziałem gdzie jestem. Rozbudziłem się i zdałem sobie sprawę gdzie spałem słysząc głos wstających dziewczyn. 
- Natt, wstawaj już czas! Jest siódma rano. - Ali szeptała do Natalie. Obróciłem głowę i podziwiałem widok zaspanych dziewczyn, w piżamach, z potarganymi włosami i zapuchniętymi oczkami chomika. Hmm... Wyglądałem dokładnie tak samo. Właśnie! Szybko pomacałem dłońmi czoło. Okay, dalej mam brwi. Od tamtej imprezy często to sprawdzam. Dziewczyny z pewnością chciały wyjść niespostrzeżenie, nie budząc nas i do tego wziąć wszystkie potrzebne rzeczy do ogarnięcia się. Jednak pozy śpiących chłopców, przypominające rozrzucone ciała po bitwie, zajmowały każdy centymetr podłogi w małym pokoiku. Zdesperowane siostry zdecydowały się na drastyczne posunięcie. 
- Wstawać! Chcemy przejść! - nie czekając na jakąkolwiek reakcję staneły na Danielu i wyciągnęły ciuchy z szafy. Chłopak nawet tego nie zauważył.
- Auć! Złaź! - wrzasnął Beau gdy dostał nogą w głowe. Później słyszeliśmy tylko ich bieganie po mieszkaniu i kłócenie o łazienkę. Wreszcie stanęły przed drzwiami gotowe do wyjścia.
- To są klucze od domu. Gdy będziecie wychodzić zakluczcie mieszkanie i wrzućcie klucze do szafki w naszej szkole. - oznajmiły.
- Jaki macie numer?
- 532, żółta z naklejką " I hate sql".
- Jaka oryginalna!
- Przypomniałabym ci twoją koszulkę z tym samym napisem, ale nie mam na to czasu. Nauka czeka! - powiedziała Ali po czym wraz z Natt wyszły z mieszkania zatrzaskując drzwi. Obserwowałem Beau'a, który podążał wzrokiem za sylwetką Natt.
- Ekhm... O trzy lata za młoda... EKKHHMMMMMMM, to tylko przyjaźń. Ekh i w nie moim typie... Ekhmmm ta sytuacja z osą nic nie znaczyła ekhm, ekhm. - Luke'owi zdecydowanie zebrało się na kaszel, i to ze specjalnym przesłaniem do Beau'a. Zirytowany brat rzucił w niego poduszką w odpowiedzi, a reszta zaśmiała się pod nosem, zgadzając się z uwagami mojego bliźniaka.
   Po jakiejś godzinie zebraliśmy się i wyszliśmy z mieszkania dziewczyn. Muszą nam na serio ufać, skoro zostawiły nam klucze do domu. Oczywiście spod bloku udaliśmy się w stronę parkingu, na którym zostawiliśmy samochód. O dziwo nikt nie założył nam blokady, więc wyjechaliśmy spod marketu bez problemów. Z pomocą GPS'a dotarliśmy pod szkołę.
- Dobra, to kto wysiada? - spytał Beau, parkując tuż przy wejściu.
- Ja pójdę. Szafka 532?
- Tak. My tutaj czekamy.
   Po chwili byłem już w budynku. Myślałem, że ktoś się mnie spyta po co tu przyszedłem, albo chociaż zaintersuje się moją obecnością, ale jedyna siedząca na dyżurze sprzątaczka siedziałą pogrążona w jakimś kolorowym czasopiśmie. Dla mnie i lepiej. Bez problemu znalazłem szatnię z żółtymi szafkami i odszukałem właściwy numer. Po drodze spotkałem tylko kilka zaciekawionych spojrzeń dzieciaków z gimnazjum. Nagle zadzwonił dzwonek. Pospiesznie wrzuciłem klucze przez szparę w drzwiczkach i chciałem się odwrócić, aby jak najszybciej opuścić budynek - a co ważniejsze niepostrzeżenie. Jednak to wcale nie było takie proste.
- Jai? Jai Brooks? - obok mnie pojawiła się pierwszoklasistka gimnazjum. Słysząc jej uwagę walnąłem kilka razy głową w ścianę w reakcji na rozpoznanie mnie. Czemu to zdarza się w najgorszych momentach? Powoli odwróciłem się do niej.
- Hej. - rzuciłem i zacząłem się wycofywać czekając na odpowiedni moment.
- O-o-o m-mój B-Boże, to ty? Z J-Janoskians? - dziewczyna była w wielkim szoku.
- Tak, a teraz dam ci autograf i spokojnie wyjdę, a ty będziesz cicho. Jasne? C i c h o. - powiedziałem naciskając na ostatnie słowo.
- W SZKOLE JEST JAI BROOKS! Z JANOSKIANS! ŁAPCIE GO, AAAAAA! -  stwierdziłem, że w gimnazjum nie uczą znaczenia słowa "cicho" i zacząłem biec w stronę wyjścia. Nagle ze stołówki wybiegła cała chmara rozwrzeszczonych fanek. Biegłem ile sił w nogach omijając coraz to nowsze frakcje szafek. Miałem nadzieję, że ktoś mi pomoże uciec, ale przekonałem się, że widok szalonych nastolatek jest tu na porządku dziennym po niezmienionej twarzy woźnej.
   Przede mną wyrosła ściana. Pomyliłem drogę? Tak, zgubiłem się w głupiej budzie. No to proszę państwa jestem w ciemnej dupie. Około 20 dziewczyn oblepiło mnie niczym mrówki. Dodając do tego jeszcze tłum gapiów i pisk podniecenia, można wyobrazić sobie jakie piekło przechodziłem.
   Gdy myślałem, że oślepnę od blasku fleszy z komórek, drzwi po drugiej stronie korytarza otworzyły się szeroko i padło na mnie jaskrawe światło. Na jego tle ujrzałem postać. Wysokiego mężczyznę w berecie.
- Odsuńcie się dziewczęta, bo zrobię z wami porządek! - krzyknął. Poczułem ulgę i mogłem swobodnie się poruszać. Podniosłem wzrok szukając mojego wybawcy. Nie wierzyłem własnym oczom.
   Pan Ralph przepędzał właśnie na schody ostatnie grupki uczniów. Pomógł mi wstać z podłogi i zapytał:
- Skąd się tu wziąłeś, Luke?
- Jestem Jai. Luke to mój brat bliźniak. - sprostowałem. - Musiałem załatwić jedną sprawę dla Ali i Natt. Pytanie raczej brzmi: skąd PAN się tu wziął?
- Pracuję w tej szkole na pół etatu, a podczas ciepłych pór roku sprzedaję też lody w Clare.
- Jest pan nauczycielem?
- Uczę muzyki, głównie w gimnazjum.
- Aha. Dziękuję bardzo za pomoc, chłopaki na mnie czekają.
- Zaczekaj. Wyjaśnij mi coś. Dlaczego tyle uczennic tak na ciebie zareagowało? - nauczyciel podkręcał sobie wąsy.
- Razem z chłopakami jesteśmy YouTube'erami: Janoskians.
- No to wszystko jasne. Nie zatrzymuję cię dłużej. Ciao!
- Do widzenia.
   Wypadłem ze szkoly i gdyby nie refleks James'a, który otworzył drzwi od samochodu, wpadłbym na nie z prędkością światła pozostawiając po tym wgniecenie. Zamiast tego skoczyłem i wylądowalem na kolanach Daniela. Spieszyłem się nie bez powodu. Fanki najwyraźniej nie wzięły sobie rad pana Ralpha do serca, bo już podążały w stronę auta. Beau bez pytania wcisnął gaz do dechy i ruszyliśmy. Gdy mój oddech się wyrównał opowiedziałem im całą historię.
- No, to nieźle. Jesteś pewny, że pan Ralph od lodów cię uratował? TEN pan Ralph? - spytał Luke.
- Tak. Powiedział, że uczy muzyki. Nieźle, co?
   Na tym skończyliśmy naszą rozmowę i pojechaliśmy do Clare, słuchając muzyki z radia w samochodzie.


Alice's POV

   Po skończonych lekcjach zeszłyśmy do szatni, aby odebrać klucze. Ku naszemu zaskoczeniu przy naszej szafce kręciło się kilka młodszych dziewczyn, chociaż ich przydział był gdzie indziej. Gdy Natt właśnie otwierała drzwiczki, zaczepiła nas jedna z nich.
- To twoja szafka?!
- Tak?! - Natt była zdezorientowana tak głupim pytaniem. - Czemu pytasz?
- Bo dzisiaj wkładał coś do niej Jai Brooks!!!
- Może dlatego, że go o to poprosiłyśmy? - zaraz pożałowałam, że to przyznałam, jakby było oczywiste.
- Serio? To ty go znasz? Jesteście parą? Macie kontakt? Możesz mu zrobić zdjęcie, kiedy śpi? Załatwisz mi jego autograf? Powiesz mu, że go kocham? Wiem! Daj mu mój twitter, i adres, i nazwisko! Poczekaj... - nastolatka już zaczęła wyciągać kartkę i notować mi swoje namiary.
   Korzystając z jej chwili nieuwagi Natt porwała klucze i kurtki, zatrzasnęła szafkę i wybiegłyśmy razem z budynku. Skierowałyśmy się w stronę przystanku, a gdy zorientowałyśmy się, że nikt nie siedzi nam na ogonie, roześmiałyśmy się.
- O boziu, to było chore!
- Czy ty widziałaś tą dziewczynkę? Nadawała jak katarynka na jednym oddechu, gdy się dowiedziała i założę się, że też nie mrugała!
- To się nazywa obsesja! Uwaga, może my też w nią popadniemy?
- Będziemy najbardziej napalonymi faneczkami Janoskians? Z miłą chęcią! - kolejny wybuch śmiechu przypomniał mi o moich bolących nogach i brzuchu. Akurat podjechał nasz autobus, więc z przyjemnością usiadłyśmy na naszych odwiecznych miejscach. Po kilku przystankach znalazłyśmy się na naszym osiedlu.
   Około godziny później robiłyśmy razem obiad w naszej studenckiej kuchni. Gdy usiadłyśmy przy stole Natt właśnie sprawdzała Twitter'a. Nagle zrobiła wielkie oczy i omal nie zakrztusiła się jedzeniem.
   Wszyscy z Janoskians właśnie rozkręcali akcję #Don'tCareAboutThisNattWeLoveYou. Jak słodko! Poprawiło nam to strasznie humor, a Natt siedziała cała w skowronkach. Miło z ich strony.
   Tak wyglądał nasz początek tygodnia. Reszta zminęła całkiem przyjemnie, zwłaszcza, że chłopcy stwierdzili, że przyzwyczaili się już do spania z nami w jednym pokoju. W związku z tym cały czas do nas dzwonili i pisali. Nie mogłam się już doczekać weekendu.

*kilka dni później*

   Gdy znaleźliśmy się w parku pierwsze co przyszło nam do głowy to znalezienie jakiejś ławki. Okazalo się, że i owszem ławek jest dużo, ale babcie siedzące na nich uniemożliwiały nam do nich dostęp. Nie pozostało nam nic innego jak pagórek przy ogrodzeniu. Nie było w tym miejscu niczego złego pomijając jego tragiczne położenie. W miejscu gdzie miala być kamera stał śmietnik. Po bokach również. Byliśmy otoczeni przez te śmierdzące pojemniki. Beau wpadł na genialny pomysł umieszczenia kamery na śmietniku. Zaczęło się nagrywanie, a my usiedliśmy ściśnięci przy ogrodzeniu.
- Cześć! Jesteśmy Janoskians! Dzisiaj odpowiemy na wasze... - przerwała nam spadająca kamera. Dzieciaki siedzące opodal dalej robiły zawody na trafianie do celu. Ofiarą miał być James, bo chłopcy zaczęli pokazywać go sobie palcami.
- Podstawówka... - powiedzial wstając. Podszedł do nich i zaczął coś do nich mówić. Odrazu się zmyli. Nie czekając na zaproszenie zajęliśmy miejsca na stole do ping ponga, które zwolnili uciekający czwartoklasiści.
- Dzięki James. - stwierdziliśmy.
- Mam swoje sposoby.
- Dobra zaczynamy od początku. Cześć! Jesteśmy Janoskians! Dzisiaj odpowiemy na wasze pytania. Towarzyszą nam Alice i Natalie, nasze nowe sąsiadki! - Po małym wstępie zaczęliśmy od najpopularniejszych pytań na twitterze. - A oto pierwsze pytanie!

*Ciąg dalszy nastąpi*


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszamy, że rozdział nie dokończony, ale musimy was potrzymać w niepewności. Tymczasem zapraszamy do komentowania (tym bardziej, że ostatnio miałyśmy dużo mniej komentarzy :c) i odwiedzania zaktualizowanej zakładki Bohaterowie. Z góry dziękujemy. Nie wiemy, kiedy następny rozdział, ale postaramy się wyrobić do końca tygodnia. <3