piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 6

Natalie's POV
- Fuck! - krzyknął zirytowany Jai.
- Nie mów, że spaliłeś drugi popcorn? - podbiegłam do niego, był w kuchni pełnej dymu i spalenizny.
- Twoja mikrofalówka jest jakaś dziwna! - najlepiej zwalić na biedny sprzęt domowy. Nikogo nie było u nas w domu, więc zaprosiłyśmy chłopaków do siebie. Pomyślałam, że to dobry pomysł - mikrofalówka raczej jest odmiennego zdania.
- No chodźcie już! - wrzasnął Beau. - Bo nigdy wam nie pokażemy naszego konta!
- Co się drzesz?! - weszłam do pokoju z torebką chipsów. - Już jesteśmy.
   Rozsiadłam się na kanapie między chłopakami i Ali. Janoskians włączyli nam Youtube i pokazali ich wszystkie konta. Było ich kilka.
- Ej, co ty robisz? - zobaczyłam jak James zabiera komputer i lajkuje wszystkie swoje filmiki z naszego konta. - Serio?
- To tylko parę sekund, daj spokój. - uśmiechnął się niewinnie. Nie mogłam się na niego dłużej gniewać.
   Podłączyliśmy laptopa do telewizora, "aby był lepszy efekt" - jak to przyznał Skip. Najpierw zobaczyłyśmy materiały z ich trasy koncertowej 2013. Wszyscy śmiali się i tarzali po podłodze. Przez niektóre momenty Ali wypluła swoje picie prosto na Jai'a. Biedny chłopiec, miał całą bluzę od Fanty. O dziwo w ogóle się tym nie przejął. Po obejrzeniu kilku filmików z Dare Sundays zrozumiałam dlaczego. Oni robili, jedli i wciągali takie rzeczy, że chyba życie już ich nie kopnie w dupę.
   Po jakichś dwóch godzinach śmiania się, gadania, jedzenia chipsów i spalonego popcornu stwierdziliśmy, że czas wyłączyć youtube. W ostatniej chwili Ali i ja równocześnie zauważyłyśmy coś niezwykle interesującego.
- STOP. James, nie wyłączaj nic! Zostaw! - rozkazała Ali i przeczytała na głos: - "Drunk Luke wants his mom"? - spojrzałyśmy po sobie. Ciekawy tytuł filmiku. Nasz wzrok napotkał Luke. Zaczęła się walka o myszkę.
- ALI ŁAP! - wylądowałam w żelaznym uścisku Lukey'a. - EHHHHHHHHH - głęboko zaczerpnęłam oddech, czując jak James przechwytuje bliźniaka.
- MAM TO! - Ali wrzasnęła włączając filmik. Zobaczyłyśmy zdruzgotanego i wrzeszczącego "PICK UP!" do połączenia ze swoją mamą Luke'a. Jego ręka wylądowała w dość dziwnym miejscu. Przy wszystkich tych czynnościach na dodatek kiwał się w przód i tył.  Jednym słowem - sikałyśmy ze śmiechu po kątach. Z resztą nie tylko my. Chłopaki mieli równy ubaw jak my.
- No dobra, dajcie już spokój. - powiedział Luke, zatrzymując powtarzający się już piąty raz filmik. Następnie sam się głośno roześmiał i dołączył do nas - wszyscy leżeliśmy teraz jedno przy drugim na kanapie, trzęsąc się w ostatnich napadach śmiechu. Brooks rzucił się na nas, przygniatając nam nogi.
   Po chwili uspokoiliśmy się całkowicie, jednak nikt nie ruszył się z miejsca. Pierwszy odezwał się Skip:
- Może już będziemy wracać? Późno jest.
- Aha... Nasi rodzice wrócą z jakieś pół godziny. - odpowiedziałam
- A co? Wstydzicie się nas? Nie chcecie nas przedstawić rodzicom? Bo co? Bo jesteśmy sławni? Bo ludzie nas kochają? Bo jemy dziwne rzeczy? Bo pijemy dziwne rzeczy? Bo dziwnie się zachowujemy w miejscach publicznych? - Beau zaczął nawijać jak katarynka.
- Bo co? Bo spełniam marzenia? Bo noszę rurki? Bo mam ładną grzywkę? Bo lubię w dupę? - dokończył Jai, na co wszyscy głośno się roześmiali. Znowu.
- Idioci! - skomentowała uśmiechnięta od ucha do ucha Alice.
- Ale i tak nas kochacie! - stwierdził James powoli stając na nogi. - Chodźcie, posprzątamy tu trochę i się wynosimy.
   Po około 15 minutach sprzątania po naszym "oglądaniu filmów" chłopcy szykowali się do wyjścia.
- Właśnie! Przecież nie mamy ze sobą żadnego kontaktu! - przypomniał sobie Jai.
- Mieszkamy obok siebie. Wystarczy, że wychylisz się przez okno. - zauważyłam.
- Ale potem wracacie na tydzień do Londynu, więc musimy być w kontakcie. Macie twitter'a?
- Jasne. - podałyśmy wszystkim nasze username'y, po czym sprawdziłyśmy komórki. 5 nowych followersów. Gdy chciałam dać im follow back, zatkało mnie.
- Czy wy macie zweryfikowane konta?! - na to pytanie chłopcy uśmiechnęli się w odpowiedzi.
- Przecież widziałyście, ile mamy widzów.
- No tak, ale mi raczej chodzi o te przeszło milion fanów! Wow... nie sądziłam, że jesteście aż tak wysoko.
- A chcesz się przekonać? - Luke zaczął szybko pisać coś na telefonie. Sprawdziłam jego twitter'a. Przed chwilą dodał zdjęcie, jak śmiejemy się z ich filmików i... oznaczył nas. Mój telefon nigdy nie widział tylu interakcji, jak teraz. Ludzie zaczęli mnie obserwować, tweet'ować do mnie, dawać RT - jednym słowem powiadomienia szalały.
- Uwaga uwaga. Oficjalnie stwierdzam, że jestem prawdziwym twitterowym fejmem. - ogłosiłam z powagą.
- MY jesteśmy. - poprawiła mnie siostra.
   Wymieniliśmy się jeszcze Snapchatami i numerami telefonów. Nasi sąsiedzi musieli już wracać, więc przytuliliśmy się na pożegnanie. Gdy tylko Ali zamknęła za nimi drzwi, oparła się o nie i zwróciła do mnie:
- O. Mój. Boże.
- Taa... Lepiej nic nie mów. Pierwsza zajmuję łazienkę!
   Gdy leżałyśmy już w naszym pokoju rodzice nadal nie wrócili. Sprawdziłam telefon.
- Wiesz co, chyba wyłączę powiadomienia z twitter'a.
- Ja już to zrobiłam... - odpowiedziała Ali. - Jakie to fajne uczucie, gdy ludzie błagają cię o follow.
- Miłe, co nie?
- A tak poważnie... zaczynam się trochę obawiać.
- Czego?
- Oni mają fanki, które już o nas piszą. Co, jeśli nas nie polubią? Będziemy tak hejtowane... - znowu zaczyna. Czemu ona tak boi się odrzucenia? W dodatku od osób, które mieszkają na drugim końcu świata i ich nie znamy.
- Daj spokój. Nie martw się na zapas. Chyba, że zrobiłaś coś, za co mogłyby cię nie lubić.
- Hm... nie, ale...
- Żadnych "ale". Żyj swoim życiem i nie przejmuj się tak opinią innych. Dobranoc.
   I kto to mówi, pomyślałam. Sama przejmowałam się jeszcze nie tak dawno opinią innych. Byłam wręcz nie do zniesienia. Przeszło mi już... chyba. Mam nadzieję, że to już nie wróci. Nie chcę rozpamiętywać. Muszę żyć do przodu - powtarzam sobie. Ale czy potrafię?
   Potarłam niespokojnie nadgarstki. Jedna blizna nadal była wyczuwalna. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, więc próbowałam zasnąć. Udało się.

   Następnego dnia obudziłam się około 10:00. Ali jeszcze spała, więc poszłam na dół do kuchni. Spotkałam tam rodziców. Mama zrobiła nam śniadanie, a ja opowiedziałam im wczorajszy dzień. Oczywiście nie wspomniałam o każdym szczególe, ale kto normalny tak robi? Na pewno nie przyjaciele kogoś takiego jak Janoskians.
   Po chwili Ali także zbiegła na dół, a ja poszłam się ubierać. Zajęło mi to jakieś 10 minut. Moja siostra poszła w moje ślady i akurat, gdy zeszła na dół, ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam uśmiechniętego Beau'a. No i za nim resztę chłopaków.
- Sorki, że tak nachalnie, ale musicie zrozumieć, że jesteście naszymi jedynymi znajomymi w okolicy. Co dzisiaj robicie?
- Aktualnie dopiero wstałyśmy...
- Wow. To wy tak wyglądacie po wstaniu? - wymieniliśmy się miłym spojrzeniem.
- Wejdźcie do środka. - zaprowadziłyśmy chłopaków do naszego pokoju. Rodzice musieli wrócić do miasta, bo kontynuowali wczorajszą "sprawę" czymkolwiek to było. Wyjechali jakieś 5 minut wcześniej, więc zdążyłyśmy się z nimi pożegnać.
- Jakie macie plany na dziś? - zapytał Yammouni.
- Narazie chyba żadne. Musieliście nas serio polubić, skoro chcecie znowu spotkać się z takimi niesławnymi dziewczynami jak my. - zauważyłam.
- Wiesz, nie obracamy się tylko w towarzystwie modelek, aktorek i piosenkarek. Poza tym, gdybym miał wybierać między nimi a wami, to wybrałbym na ten piękny, słoneczny dzień was. - przyznał Luke.
- Och, bo się zarumienię! - padłam na fotel w moim pokoju, wzdychając teatralnie.
   Nagle uslyszałam pukanie do drzwi, podbiegłam do wejścia i ujrzałam zdenerwowaną przyjaciółkę. Julie wparowała do naszego domu zirytowana.
- Szybciej! Zaraz jedziemy! - zapomniałam, że wracając od rodziców miała nas podwieść do Londynu.
- Już idziemy! Daj nam chwilke na zabranie rzeczy.
- Dobra, czekam w samochodzie. - odparła wychodząc z domu. Ja i Ali pobiegłyśmy na górę, by zabrać rzeczy i pożegnać się z chłopakami.
- Słuchajcie, przyjechała do nas koleżanka, która ma nas podwieść do Londynu. Dlatego musicie już pójść do domu. Przykro nam, nie chcemy was wyganiać, po prostu zapomniałyśmy wam o tym powiedzieć i ... - zaczęłyśmy wszystko im tłumaczyć, ale ktoś nam w tym przeszkodził.
- Cholera, samochód nie chce zapalić! Co za kupa złomu! Nienawidzę tego! - Po schodach do pokoju wbiegła Julie klnąc. - Jak ja mam nim jeździć!? Macie jakiś śrubokręt czy coś podobnego?! Czekaj... czy to... - Nagle z rozwścieczonej przyjaciółki zmieniła się w słup soli, nie mogąc nic powiedzieć. - Co wy tu... że wy tak tutaj... i Janoskians... w jednym pokoju... se stoicie... cooooooooooo?!
- Julie, zaraz ci wszystko wyj... - nie dokończyłam, bo dziewczyna już rzuciła się na chłopaków i przytuliła do Jai'a. - Chłopcy to Julie, Julie to... nasi nowi sąsiedzi.
- Yhmm... Cześć? - powiedział niepewnie Jai do nowej znajomej. - Czy mogłabyś... no wiesz... tak troche mnie nie dusić?
- Tak. Jasne. Już się ograniam. - jak poparzona odskoczyła od bliźniaka.
- To ty ich znasz?!
- No raczej! Ja was uwielbiam! - zwróciła się do chłopaków. - Zawsze komentuję i oglądam wasze filmiki na youtube! - zawzięcie zaczęła gestykulować i opowiadać o jej miłości do ich humoru i nich samych. - A moglibyście.... Nie, już nic. To za bardzo psycho.
- Ale co? - spytali jednocześnie. - Chcesz zdjęcie? Autograf? Follow?
- No... Właściwie to wszystko! - Nagle nasz pokój zamienił się w studio fotograficzne. Alice złapała za aparat i zaczęła wszystkich ustawiać.
- Ok, mam trochę naprawdę fajnych ujęć. - powiedziała podekscytowana.
- Pokaż! - Luke od razu zareagował i zaczęli rozmawiać o świetle, ostrości i innych takich...
- Przepraszam, że to mówię, ale trzeba się zbierać. - wszyscy ze smutkiem stwierdzili, że mam rację.
   Odprowadziłyśmy chłopców do domu, a same wsiadłyśmy do samochodu. Julia nawijała o wszystkim jak najęta. Nie dziwiło mnie jej zachowanie. Przecież przed chwilą spotkała swoich idoli w tak niespodziewanym miejscu. Włożyła kluczyki do stacyjki i spróbowała odpalić samochód. Nic się nie stało. Jeszcze raz. Siedziałyśmy wkurzone na starego rzęcha. Julie zaczęła wybierać numer do mechanika, ale ja ją powstrzymałam.
- Wiem do kogo zadzwonić - wzięłam od niej telefon. Gdy usłyszałam dźwięk odbieranego połączenia zaczęłam mówić do słuchawki. - Przyszedłbyś i zrobił coś z tym samochodem? Tak? Dzięki, czekamy! - po chwili przed domem pojawił się Jai niosący narzędzia.
- O mój dobry Boże... Ali, Natt - czemu Jai Brooks niesie w naszą stronę narzędzia?
- Bo naprawi ci auto?
- Ja chyba się zaraz powieszę ze szczęścia...
- Dobra, idę mu powiedzieć, co nie tak. - Alice już otwierała drzwi od samochodu.
- Nie! Ja to zrobię! - nie zdążyłyśmy tego skomentować, bo Julie już wyskoczyła z auta i podbiegła do chłopaka. Jednak w porę się opanowała i rozmawiała z nim normalnie. Po chwili otworzyli maskę samochodu.
- Nie sądziłam, że znam kogoś, kto ich zna. - zagadnęłam.
- Tak, głupio wyszło. W końcu chyba powinnyśmy znać idoli Julie?
- No tak, ale teraz znamy, i to osobiście.
- Ok, możemy ruszać. - powiedziała Julie wsiadając do samochodu. Odpalając wóz opuściła szybę i uśmiechnęła się flirciarsko do Jai'a - Wielkie dzięki za naprawieie auta, jeszcze się zobaczymy! - Julie odjechała z widocznym triumfem na twarzy. Przez całą drogę odpowiadałyśmy jej na pytania o Janoskians. W między czasie przyszedł do mnie sms od Jai'a: "Czy ona mnie podrywała?"  Odpowiedziałam od razu : "Tak ciemna maso" . Po drodze pojechalyśmy do galerii odebrać sukienkę Julie. W maju wybierała się na ślub i chciała wyglądać wyjątkowo.
- HEJ! - podbiegła do nas jakaś nastolatka. - To ty byłaś u Janoskians?!
- Yyy... Nie wiemy o czym mówisz - Ali odpowiedziała i pociągnęła mnie za sobą. - Ona nas rozpoznała! - dodała szeptem. - Chodźmy stąd, błagam!
- Dobra. - powiedziałam - Julie! Możemy już jechać? - koleżanka od razu zareagowała i po godzinie ja i Ali siedziałyśmy w naszym pokoju.
- O której jutro kończysz? Bo ja o 13:30 - spytałam siostrę.
- Po 14:00, więc ty jutro kombinujesz obiad.
- Jeżeli muszę...

   W poniedzialek po szkole udałam się w stronę sklepu spożywczego po składniki na posiłek. Siła wyższa sprawiła, że wylądowałam w knajpie z chińszczyzną na wynos.
- Poproszę 12 spring rolli. - powiedzialam do gościa za ladą.
- Natt? - usłyszałam jak ktoś wypowiada moje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Daniela. - Hej, dobrze, że cię widzę.
- Hej! Co tam?
- Niniejszym mam przyjemność zaprosić ciebie i twoją siostrę na imprezę w naszym domu, która odbędzie się w sobotę. Szczegóły wyślę ci w smsie. To jak, idziecie?
- Hhmm... Muszę sprawdzić czy mam wtedy czas. - zażartowałam.
- I jak?
- No jasne, że będziemy! Zaraz lecę o tym powiedzieć Alice.
- No to będziemy w kontakcie, pa!
- Pa! - przytulilliśmy się na pożegnanie i poszliśmy w dwie strony.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 DZIĘKUJEMY NA PRZESZŁO 2000 WYŚWIETLEŃ
Jesteście cudowni, naprawdę! 
Liczę na komentarze, bo chcemy wiedzieć, komu powinnyśmy podziękować za czytanie <3
Postanowiłyśmy dodawać rozdziały co tydzień, ale będą dosyć długie. 
Tak więc następny w sobotę lub (jeśli się wyrobimy) w piątek. 
Kochamy was i dziękujemy za opinie!
Zapraszamy na bloga przyjaciółki *.*










6 komentarzy:

  1. OMG! TO JEST CUDOWNE!!! <3 UWIELBIAM! <3 JEZUSIE IUERKDJSREFD *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne, czekam na nowy rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahhahaha 'tak ciemna maso' Hahahahaha chyba się zesralam! Kocham was kckc djsjdksbsks
    A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie czekam na kolejny rozdzial!:) -@LittleShitSkip

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń