poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 5

Alice's POV

- Umieram! BOŻE, ILE JESZCZE?! - wrzeszczał Skip. - Nie czuję moich nóg!
- Uspokój się, to już ostatnie miejsce. - powiedziała Natalie schodząc z roweru przy wejściu do parku.
- Och, to tu się poznaliśmy! - zauważył z entuzjazmem Luke, po czym zaczął iść w kierunku wody. - Chodźmy na pomost.
   Gdy dotarliśmy na miejsce zaczęliśmy podsumowywać nasz dzień. Pokazałyśmy im prawie całe miasto. Najbardziej podobał im się bar, który znają wszyscy miejscowi. Za dnia podają tam jedzenie, a nocą grają mniej znane zespoły. W tym miejscu możesz się dowiedzieć, zjeść i posłuchać wszystkiego. Chłopcy bardzo dobrze się tam czuli, więc pewnie jeszcze tam kiedyś zajdziemy.
   Usiedliśmy na skraju mostku nad naszym lokalnym, skromnym jeziorkiem. Byłam zapatrzona w malowniczy, pomarańczowo-różowy zachód słońca, gdy poczułam czyjś wzrok na sobie.
- A ty? - spytał Luke, wbijając magnetyczne spojrzenie swoich brązowych oczu prosto we mnie.
- Słucham? - oczywiście byłam wyrwana z tematu i nie miałam pojęcia, o czym rozmawiała reszta przez ostatnie 10 minut.
- Czym się interesujesz? Co robisz w wolnym czasie? - podpowiedział mi Daniel.
- Ja... uwielbiam... sama nie wiem. Wiele rzeczy sprawia mi radość. Jazda na desce, zakupy z Natt, spędzanie czasu z przyjaciółmi. Ale chyba najbardziej intersuje mnie fotografia. - dodałam po namyśle.
- Fotografia, mówisz? Świetnie się składa. - bliźniak Jai'a przysunął się do mnie nieco bliżej, okazując zainteresowanie. Co tu dużo mówić: spodobało mi się to!
- Też lubisz czasem polatać po mieście z aparatem? - starałam się rozwinąć temat.
- Nawet nie czasem. Fotografuję prawie wszystko. Najczęściej wspólne chwile z chłopakami, bo zwykle są warte zapamiętania. - dostrzegłam drobny błysk w jego oku. Wiedział, o czym mówi, bo to go fascynuje, pociąga. Uwielbiam ludzi, którzy mają swoją pasję i dzielą się nią z innymi.
- Aha. Czyli Alice i Luke znaleźli już wspólny język. Chyba kolej na nas? - spytał James. - Jeśli chodzi o mnie to jest to oczywiście muzyka i wszystko co z nią związane.
- Jaki ty nieoryginalny. - przerwał mu Beau. - Kto nie lubi muzyki!
- A ty nie jesteś lepszy! Sport, serio? - odgryzł się Yammouni.
- Nie tylko sport!
- Jak to? - dalej nie słuchałam, bo Luke nagle powstał i chwycił deskę. Co on w ogóle wyrabia?
- Em... Luke? Co ty właściwie robisz? - jednak Brooks mnie już nie słuchał, bo stanął przed resztą Janoskians, wskazując na nich.
- Ja, Luke Anthony Mark Brooks, wyzywam was na pojedynek na triki na desce. - spojrzałam na moją siostrę, która miała właśnie minę pod tytułem: "albo jestem jakaś zacofana i nie rozumiem o czym ty człowieku w ogóle rozmawiasz, albo jesteś ostro rypnięty i nadal nie wiem o co chodzi". Chciałam już coś powiedzieć, ale wszyscy pozostali równocześnie zerwali się na nogi i odpowiedzieli chórem:
- Przyjmujemy wyzwanie!
- Czy tylko ja nie łapię tej sytuacji? - włączyła się Natalie. Następnie została uciszona szybkim ruchem ręki.
- Ta sprawa musi być rozwiązana między nami. - oświadczył z najwyższą powagą najstarszy z Brooks'ów.
Chłopcy zrobili miejsce na mostku i skierowali wzrok na nas. Pojęłyśmy aluzję. Mamy się przesunąć i "nie przeszkadzać mistrzom przy pracy".
   Przeszłyśmy na drugi koniec pomostu i stanęłyśmy niedaleko grupy kaczek. Chyba trochę je spłoszyliśmy.
   Piątka nastolatków naradziła się, wskazując palcem na siebie i pomost, zamaszyście przy tym gestykulując. Pewnie rzucali sobie wyzwania, ale mówili tak cicho, że nic z tego nie zrozumiałam.
- Dobra, Luke. Rzuciłeś nam wyzwanie, więc prezentujesz się jako pierwszy. - powiedział, tym razem głośniej, Jai.
   Chłopak podszedł do linii startu, która jak się okazało była przy nas i zaczął przygotowywać się do jazdy. Właśnie poprawiał sobie włosy (po raz 1362549262 tego dnia) i kładł deskę na ziemii, gdy zauważyłam, że jedna z kaczek podrywa się do lotu. Osiemnastolatek wystartował. Niestety, przejechał zaledwie połowę mostku i właśnie miał podskoczyć na desce, gdy ptak, który niespodziewanie postanowił odlecieć, uderzył prostu na niego. Brooks zdążył zaledwie krzyknąć, bo dziób wbił mu się w brzuch. Zaskoczony stracił równowagę, popchnął deskę daleko przed siebie i upadł tak niefortunnie, że tylko prawa noga miała szansę pozostać na mostku. Oczywiście prawa fizyki zrobiły swoje. Pchnięty ciężarem własnego ciała wpadł do wody bez żadnego ostrzeżenia. Równie zaskoczona przebiegiem akcji kaczka zatoczyła się i spadła na drewniane deski. Po chwili otrząsnęła się i otrzepała skrzydła, po czym odleciała daleko stąd.
   Stanęliśmy jak wryci. Ptak, po zderzeniu, odlatywał z najwidoczniej lekko uszkodzonym skrzydłem. Luke dalej leżał oszołomiony w zimnej wodzie. Deska powoli dryfowała po powierzchni  jakieś 25 metrów od nas. Spojrzeliśmy po sobie.
   W tym momencie wybuchnęliśmy tak gwałtownym, niepohamowanym śmiechem, jakiego nigdy nie zapomnę. Wszystkie ptaki podążyły za swoim kolegą, wystraszone hałasem. Natt musiała oprzeć się o Beau, żeby nie upaść ze śmiechu. Chłopcy już leżeli na wilgotnym drewnie, trzęsąc się nieustannie. Po jakichś 10 minutach wpadliśmy w fazę braku oddechu i bólu brzucha.
- Może ktoś by mi pomógł? - spytał trzęsący się z zimna brunet. Zlitowałam się nad nim i podałam mu dłoń, którą on pociągnął. W sekundę znalazlam się pod wodą
- Apffff - Zaczęlam pluć i chlapać woda Luke'a.
- Kąpiemy się! - wrzasnęli chłopcy.
   Janoskians wskoczyli za nami do wody. Ochlapali wszystko w okół. Tylko Natt została na pomoście.
- Zawołajcie mnie kiedy skończycie - odparła zakładając słuchawki i zamykając oczy.

Natalie's POV

- Napewno nie chcesz wejść do wody? - rzucił do mnie mokry James.
- Wolę nie być mokra.
- Nie wiesz co tracisz! - powiedział, po czym krzyknął: - Ten kto najkrócej wytrzyma pod wodą stawia wszystkim slushe!
   Leżałam wsłuchana w piosenke 5 Seconds Of Summer. Było mi tak wygodnie. Promienie słońca padały na moją twarz. Czułam ciepło i lekki wiaterek wprawiający moje włosy w taniec.  Razem z głosem Calum'a usłyszałam brzęczenie. Otworzyłam oczy. Definitywnie obok mojego ucha latała osa. Poruszyłam się niespokojnie. Panicznie boję się os, bąków i pszczół. Wstałam. Zbliżyłam się do barierki dzielącej mnie od wody. Przed moją twarzą ukazała się osa, niestety zaczęła latać wokoło mnie. Spanikowałam. Moją jedyną drogą ucieczki okazało się jeziorko. Zbliżyłam się do barierki i ześlizgnęłam, skacząc. Cicho krzyknęłam i czekałam na spotkanie z wodą. Mijały minuty. Jakimś cudem zawisłam w powietrzu. Powoli otworzyłam oczy. Myślałam, że wpatruję się w morsko-zieloną głębię wody, ale to były oczy. Oczy o odcieniu każdej zieleni. Oczy Beau'a. Zorientowałam się, że właśnie kulę się w jego ramionach. No to pięknie.
- Podobno nie chciałaś być mokra. - Beau czarująco się do mnie uśmiechnął. - Odstawić cię z powrotem na brzeg?
- Em... - zająkałam się. Odstawienie mnie na brzeg oznaczało wypuszczenie mnie z objęć, czego nie chciałam. Tylko co powinnam odpowiedzieć mu w takiej sytuacji? Zamrugać oczami jak idiotka i wyszczebiotać " Nie musisz mnie odstawiać, tak mi dobrze"? To raczej nie w moim stylu. W końcu nie musiałam mówić nic, bo Brooks przejął inicjatywę.
- No dobra. Nie to nie, nie muszę cię wypuszczać, jak nie chcesz. Ale wiedz, że ja dalej będę się bawił. - powiedział i ruszył w kierunku przyjaciół. - James! Twoja kolej! - krzyknął podrzucając mnie lekko, przez co musiałam złapać się jego koszulki.
- Nieeeeeeee! - wrzasnęłam, ale było za późno. Z rąk Beau'a powędrowałam do James'a. Z DJ'a do Jai'a. Potem do Daniel'a i Luke'a, który chciał przekazać mnie do Al.
- Ali, łaap!
- Nie, nie, nie i NIE! - Ali zaczęła uciekać. Byłam jej za to wdzięczna, bo wątpię, że mogła mnie utrzymać.
- Jak mnie puścicie, pojadę wam po ręczniki do domu! - obiecałam. Podziałało. Luke poszedł ze mną na mostek. Zebrałam rzeczy i wyruszyłam.

Luke's POV

   Ali szybko się wysuszyła i pobiegła do sklepu po obiecane slushe. Wyszedłem z wody i usiadłem razem z chłopakami na piasku. Rozmowa gładko zeszła na temat dziewczyn. 
- To jak wam się podobają nasze nowe znajome? - spytał prosto z mostu Skip. 
- Powiedzmy to sobie głośno: Luke już zaklepał Alice, więc pogadajmy raczej o Natalie. - James jak zwykle piorunuje szczerością. Wszyscy spojrzeli na mnie. Chyba mieli rację, w końcu dogadywałem się z nią najlepiej i byłbym wkurzony gdyby ktoś inny do niej zarywał. 
- To co z Natt? Beau? - James zafalował brwiami, zwracając się do mojego brata.
- Umm... Ale o co ci chodzi? - Beau odchrząknał zdezorientowany.
- Przecież widzę jak ona na ciebie patrzy, i ta scena z osą... - chyba jednak źle zrozumieliśmy naszego przjaciela. 
- To był wypadek, a ona jest tylko przyjaciółką! A teraz przepraszam, idę pomóc Alice. - wstał, po czym rzucił na odchodne: - Serio? Między nami są 3 lata różnicy, w dodatku znamy się tylko 2 dni. Czemu wy wszystko wyolbrzymiacie?!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękujemy za ponad 1700 wyświetleń! 
Co do rozdziału: miał być dłuższy, ale dorzuciłyśmy parę scen, więc ciąg dalszy nastapi ;)
Rozdział powinien ukazać się od razu, jak tylko go napiszemy. Postaramy się zdążyć na sobotę. 
Bardzo prosimy o wasze opinie w komentarzach! 
Polecajcie naszego bloga, bo mamy mało stałych czytelników :(
Podawajcie swoje tt. 
Kochamy was : *




  
   

8 komentarzy: