poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 1

Alice's POV
   Punktualnie o 14.35 stałam przed szkolą, czekając na Natalie. Po 10 minutach zobaczyłam Natt i naszą sąsiadke Julie, które szły w tempie wolniejszym od Explorer'a przez korytarz.
- NARESZCIE! Dlaczego tak długo? - krzyknęłam do mojej siostry.
- No wiesz, korytarz krótki a spraw do obgadania tak dużo! - Natalie odpowiedziała żegnając się z Julie, która spieszyła się do domu.
   Wsiadłyśmy do prawie zapełnionego autobusu jadącego na północ. Miałyśmy przed sobą około 1,5 godziny jazdy. Usiadłyśmy obok siebie i włączyłyśmy muzykę. Podałam jedną słuchawkę tej sierocie, której oczywiście rozładował się telefon. Nasze ulubione piosenki leciały na zmianę. Natt może słuchać dosłownie każdego rodzaju muzyki, więc nawet gdy puściłam kompletnie jej nieznaną piosenkę Arctic Monkeys kołysała się do rytmu i nuciła. Przypomniałam sobie, jak dzisiaj rano rzucała się przez sen. Wiem, że często miewa najróżniejsze koszmary, ale nigdy jej nie budzę. Ona twierdzi, że dzięki nim dostaje weny twórczej na kolejne wiersze lub opowiadania. Nie wnikam. W jej głowie siedzi tyle pomysłów. Dziwię się, że jeszcze jej nie wybuchła.
- O co chodzi? - spytała z uśmiechem. Nie zorientowałam się, że cały czas się na nią gapię.
- Nie, nic. Zastanawiam się... pamiętasz jak mama mówiła nam, że ktoś wprowadził się do naszej dzielnicy?
- Też o tym myślę. Zżera mnie ciekawość.
- Mnie też! Wiesz chociaż, kim oni są?
- To jakaś "młodzież", ale nawet nie wiem, czy chłopaki czy dziewczyny.
- Nie pozostaje nam chyba nic oprócz domysłów.
- Taaa... okaże się na miejscu! - na tym zakończyłyśmy rozmowę. Gapiłam się przez okno na domy i lasy, które mijałyśmy po drodze. Co właściwie będziemy robić u rodziców przez ten weekend? Na pewno jeść kolejne eksperymenty kulinarne mamy. Może pójdziemy z siostrą na jakąś sesję? Dawno nie dodawałam nic na Instagrama.
   Z rozmyślań wyrwał mnie koniec piosenki. Właśnie dojeżdżaliśmy, więc schowałam iPod'a do plecaka. Od przystanku do naszego białego domu szłyśmy około 10 minut. Nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa przez całą drogę. Czym my się tak przejmowałyśmy? Nie mam pojęcia. Chyba wyczuwałyśmy nadchodzące wydarzenia.
   Od pięciu minut pobytu w domu zostałyśmy porządnie wyściskane i zaprowadzone do jadalni przez babcię, która wpadła niezapowiedzianie.
- Opowiadajcie, jak tam w szkole? - spytała nas krzątająca się w kuchni mama. - Ali?
- Wszystko po staremu - odpowiedziałam szukając na talerzu niespalonych warzyw.
- Wcale nie! - oburzyła się moja siostra. - Alice dostała się na kurs fotograficzny.
- Tak, to prawda. Będę próbowała fotografować modelki. Wolałabym robić zdjęcia przyrodzie, no ale... Ważne, że coś się dzieje. - powiedziałam beznamiętnie. - No właśnie! Przecież Natt w tym tygodniu sprzedała swoje nowe opowiadanie!
- Trochę kasy zawsze się przyda, ale następnym razem muszę kogoś znaleźć do zrobienia ilustracji, bo wtedy więcej zapłacą. - z ekscytacją potwierdziła Natalie.
   Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Dziewczynki idźcie otworzyć! To pewni nasi nowi sąsiedzi. - powiedział tata i posłał mamie charakterystyczne spojrzenie, falując brwiami.
   Zerwałyśmy się z krzeseł i pobiegłyśmy ślizgając się po podłodze w stronę drzwi. Wyhamowałyśmy pięć centymetrów od judasznika i zaczerpnęłyśmy głęboki oddech.
- Na trzy.
- 1,2,3 - powiedziałyśmy równocześnie i drzwi się otworzyły.
- Proszę o podpis pod potwierdzeniem odbioru. - powiedział znudzonym głosem listonosz, podając nam paczkę. - Pani Cassandra Moscitoe?
- Już wołam - powiedziałam zdezorientowana. - MAAAAAAAMOO! LISTONOSZ DO CIEBIE!
  Zaraz po tym poszłyśmy do naszego pokoju by w spokoju ponabijać się z całej tej sytuacji.
- Widziałaś swoją minę? HAHAHAHAAHHAHAAHHAHA! - krzyknela Natt rzucając się na łóżko. - Wyglądałaś jakbyś kupiła sobie bilet na rejs jachtem, a przypłynęła po ciebie tratwa z tłustym murzynem za sterem!
- A ty tylko wybuchnęłaś mu w twarz śmiechem! Nie jesteś wcale lepsza ode mnie!
- Taa... Dobrze, że wpadłaś na to, żeby zawołać mamę, bo ja bym chyba tam straciła oddech! Boże, co to była w ogóle za akcja?!
   Roześmiane trzymałyśmy się mebli, aby nie upaść na podłogę. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się wnętrzu naszego pokoju. Był dość duży, by pomieścić dwa łóżka, wielką szafę, stolik nocny i kilka półek. Na niebieskich ścianach wisiały nasze wspólne zdjęcia z dzieciństwa i kilka plakatów. Lubiłam to miejsce. Wiązało się z nim wiele wspomnień.
   Natalie zaczęła wyciągać swoje podręczniki, ustawiając je na półkach. Odwróciła się do mnie:
- Chyba się dzisiaj gdzieś...- urwała lekko zaskoczona, lecz po chwili przybrała obojętną minę. - Dobra, teraz uważaj. Nie reaguj na to, co ci zaraz powiem. Nie odwracaj się ani nie okazuj emocji głosem.
- O czym ty... Zaraz... PAJĄK? ZA MNĄ? NA MOJEJ GŁOWIE? NA RAMIENIU? - wystraszyłam się, lecz nie poruszyłam żadną częścią ciała, tak jak nakazała mi siostra.
- Nie, spokojnie. Po prostu widzę coś za oknem. - oświadczyła, udając, że szuka czegoś w plecaku. - A raczej kogoś.
- No mówże kto to!
- Nie okazuj emocji. Udawaj, że gadamy o czymś zupełnie normalnym. - moje serce waliło jak młotem. Niech ona mi wreszcie powie, o co jej chodzi!!!
- Okay, przecież jesteśmy dobrymi aktorkami.
- Dokładnie! No więc tak: w budynku obok widzę przystojniaka. Ma ciemne włosy, dość wysoki. Koszulka moro i chyba jakieś kolczyki. Nie dostrzegłam z tej odległości.
- W budynku obok? Które piętro? Gapi się przez okno? - zapytałam tonem, jakbym pytała się o durne zadanie z matmy.
- Jest w pokoju na naszej wysokości. Mają większe okna od nas, więc lepiej widać. Siedzi na łóżku z laptopem na kolanach, bokiem do nas. Nie patrzył w naszą stronę. - brązowowłosa zaczęła wertować jakąś powieść.
- Okay, to teraz powiedz coś, że mam ci pomóc, wtedy podejdę do ciebie. Zamienimy się jakoś miejscami, żebym mogła go zobaczyć.
   Natt w mig pojęła sytuację. Wymyśliła, że nie może otworzyć jednej z szuflad. Podeszłam do niej, aby jej "pomóc z rozpakowywaniem się". Usiadłam na krześle obrotowym, naprzeciwko mojej przyjaciółki i co ważniejsze - okna.
- O kurde, ale ciacho. Nie no po prostu nie wyrobię. Musimy ich poznać, nie ma bata. Tak łatwo się nie poddamy. Zaczniemy od zaraz. - zapowiedziałam bez cieniu uśmiechu, zaskoczenia, czy jakiegokolwiek innego akcentu w głosie.
- Z ust mi to wyjęłaś, kochana. - poznałam tą minę i jej błysk w oku. - Zapnij pasy i lepiej się przygotuj. Mam niezbyt nachalny, ale skuteczny plan w zanadrzu.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


CZEŚĆ! Więc to nasz pierwszy rozdział na tym blogu!
Mamy wieeeeelką nadzieję, że się spodoba i będziecie go chętnie czytali :)
Prosimy o zostawianie komentarzy, bo to nas bardzo motywuje.
Czyli: KOMENTARZ = SZYBCIEJ DODANY ROZDZIAŁ
Pamiętajcie o wpisywaniu się do listy informowanych ;) Zostawcie nam swoje twittery <3


4 komentarze:

  1. O Matulu *.* Zajebisty to mało powiedziane! Blog po prostu mega! ♥ Rozdział również, nie mogę doczekać se kolejnego rozdziału! ♥ Pozdrawiam i życzę weny :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuuu *.* Uwielbiam! Cudowny! Czekam na kolejny : *

    OdpowiedzUsuń